Od wieków wiemy o istnieniu wampirów i dzielimy z nimi nasz świat. Choć nie zawsze to łatwe. Obiecali, że nie będą pożywiać się na ludziach pod warunkiem, że my nie odważymy się przepędzić ich z miasta oraz wtrącać w ich interesy. Niestety wszyscy doskonale wiemy, jak to bywa z ludźmi. Po czasie zaczęli zawierać umowy z wampirami, przez co ich rasa bardzo się umocniła. Można rzec, że światem śmiertelników nie żądzą już ludzie, lecz istoty nadprzyrodzone.
Moja mama jest wampirzycą, ja z tatą jesteśmy śmiertelni, ale dzięki jej pochodzeniu po części jesteśmy traktowani nieco łagodniej. Dostajemy dość częstą taryfę ulgową lub dostawaliśmy, ponieważ przez mojego ojca, a raczej jego niewyparzony język. Błogostan dobiegł końca. Setki razy powtarzaliśmy mu, by nie wchodził w układy z wampirami, ani tym bardziej nie próbował ich podważać autorytetu. Niestety specyficzny z niego typ człowieka, który najpierw działa potem myśli. Nie wspominając o zbytniej porywczości, z której wywiązuje się głównie nasze problemy.
Ugodził w dumę jednego z ważniejszych wampirów w mieście, więc logicznym, że musiał ponieść konsekwencje. Oprawca wymyślił pewną przysięgę.
Przyrzeczenie, które miejsca mieć nie powinno nigdy.
Gdzie sprawiedliwość, gdy ktoś knuje o Tobie za Twoimi plecami nieświadomie? Hm, zapomniałam, na świecie nie ma prawości - żyjemy iluzją.Obiecana wampirowi. Odebrana, gdy umowa zostanie złamana.
Swym zachowanie ojciec uświadomiłam nas w przekonaniu, że wartości rodzinne są dla niego niczym. Dostał ostatnią szansę, po czym bezmyślnie ją wykorzystał, nie przejmując się późniejszymi wydarzeniami. Jak? Jak można skazać swoje dziecko na katusze? Przez niego jestem zmuszona opuścić rodzinny dom i odejść z obcym mężczyzną. Szkoda, że choć przez chwilę nie zastanowił się, jak potencjalnie zakończyć się może dla mnie ta przygoda. Co, jeśli wampir mnie zabije? Pewnie nawet za mną nie zapłacze. Mam mu to za złe, jak dziecko dał się pokierować emocją, a moja matka straciła w oczach nocnych zjaw. Nie słuchają jej próśb. Nie ocaliła mnie. Nikt mnie już nie ocali!
Dziękuje ojcze za pięknie zgotowany los...Ciężko oswoić mi się z myślą, że resztę życia spędzę u boku krwiopijcy, szczególnie nie mając do nich zaufania. Są manipulacyjni, zachwali, a śmiertelników traktują, jak swoje zabawki. Najlepiej zobrazuje to ostatnia sytuacja. Nocną porą, gdy istoty cienia budziły się ze snu, wracałam akurat z pracy do domu. Przechodziłam koło parku, kiedy nagle zostałam zaatakowana, na szczęście nie zdążyłam zatopić we mnie swoich zębisk, ponieważ coś go wystraszyło. Jednakże to tylko utwierdza, że gdzieś mają zawarty między mieszkańcami pakt - oni nie krzywdzą nas, my współdzielimy z nimi miasto.
Powoli zbliża się godzina poznania z moim oprawcą. Bardzo chciałabym odwlec to, uciec i żyć dalej jako wolna istota. Niestety nie mogę. Moje zniknięcia, za dużo zła by wołało. Wampirzyca wiele wycierpiała z powodu związania się ze śmiertelnikiem i teraz kiedy straciła posłuch wśród pozostałych takich, jak ona, nie zamierzam jej dokładać. Choć skoro pozostało mi jeszcze 30 minut do uwięzienia w złotej klatce, wykorzystam je na ostatnich chwilach swobody.
Uznałam, że dobrym wyborem będzie spędzenia czasu w moim ulubionym parku. Przysiadłam na jednej z drewnianych ławeczek, przymykając na chwilę oczy oraz wsłuchując się jednocześnie w niesamowite odgłosy otaczającej mnie flory i fauny. Taka chwila więcej może się nie powtórzyć, zatem trzeba czerpać z niej wszystko, co najlepsze, aż do granic możliwości.
Westchnęłam ciężko rozżalona, rozgoryczona? Sama nie wiem, jakie emocje powinnam odczuwać w obecnej sytuacji. Z jednej strony łzy same cisną mi się do oczu. Z drugiej zdaje sobie sprawę z bezsilności, poniekąd ją akceptując na swój chory, pokręcony sposób. Bo w końcu jak można pogodzić się z czymś takim? Z obojętności?
Z błogiego stanu niestety wybudziła mnie czyjaś obecność. Otworzyłam niechętnie oczy, spoglądając w lewo, gdzie dostrzegłam elegancko ubranego bruneta wnikliwie przyglądającego się mej skromnej osóbce.-Wszystko w porządku? - spytał jakby z przejęciem w głosie.
-A nie wygląda? - odparłam z frustracją, spowodowaną przerwaniem samotności.
-Nie wygląda- pokręcił głową na boki.
-Chcesz prawdy? - przytaknął. -Chcesz? Ok, proszę bardzo. Mój nierozgarnięty ojczulek nie popisał się po raz kolejny, przez co zaraz poznam krwiopijczego wybranka na całe życie - zacisnęłam ze złości pięść, uderzając nią delikatnie w udo. -Zadowolony? - dodałam przez zęby.
-Zadowolony - zaśmiał się pod nosem. -Nie musisz tego robić, jak nie chcesz - poprawił okulary słoneczne.
-Wampir? - spytałam z przekonaniem.
-Nie - odrzekł bez zastanowienia.
-Kłamiesz, więc sam odpowiedź sobie na pytanie, czy nie muszę - podniosłam się z ławki.
-Może nie jesteśmy tacy źli - posłał mi szeroki uśmiech, ukazując przy tym śnieżnobiałe kły, po czym wstał i odszedł w przeciwnym do mojego kierunku.
,,Nie jesteśmy tacy źli" - to, czemu krzywdzicie ludzi z uśmiechem na twarzy? Po c o zawieracie umowy z góry skazane na naszą niekorzyść? Bawicie się ludzkim życiem! Natomiast my - ludzie staliśmy się marionetkami we własnej grze.
Wróciłam zniesmaczona po nie do końca przyjemnej rozmowie odbytej jakiś czas temu w paru z powrotem do domu i stanęłam jak wryta w progu drzwi. Los chyba wyjątkowo sobie dziś ze mnie drwi. Nie zgadniecie. Dosłownie nikt by na to nie wpadł. Kto stoi w salonie? Kto?! A mężczyzna, który jeszcze kilka chwil temu twierdził, że nie muszę tego robić, jeśli nie chcę. Co za chrzaniony hipokryta! Oj nie omieszkam mu się tego wytknąć przy pierwszej lepszej okazji.
-Dzień dobry panie nie muszę tego robić - rzuciłam ironicznie, gdy odwrócił się do mnie przodem.
-Witam panią od krwiopijczego wybranka - uśmiechnął się sarkastycznie.
-To wy się znacie?! - spytała ze skrępowaniem matka z widocznym zakłopotaniem na twarzy.
CZYTASZ
Skradziona wolność
VampireNazywam się Larissa mam 19 lat i zostałam obiecana mężczyźnie, którego nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Wszystko to za sprawą niewyparzonego języka mojego taty. Gdyby wtedy nie obraził jednego z ważniejszych wampirów w mieście teraz nie było b...