Uwielbiam zimę, ale nie jestem pewien czy mam takie same powody jak inne osoby podzielające moje zdanie. Nie lubię jej przez możliwość zabawy w śniegu z przyjaciółmi. Nie przez możliwość oglądania jazdy na łyżwach czy dzielenia rękawiczki z drugą połówką. To wszystko brzmi bardzo uroczo, ale ja zawsze jestem sam.
Nie mam wielkich problemów czy sekretów które muszę chronić. Moi rodzice nie są jacyś nie wiadomo jak bogaci czy biedni, czy w ogóle wyjątkowi. Wszystko jest we mnie zwyczajne. Po prostu nie lubię ludzi. Mimo mojej nudności, nie mam pojęcia czemu, uważam że inni są równie nieciekawi, a ja jestem o stopień wyżej, bo zdałem sobie z tego sprawę. Więc po co się fatygować by poznać nudne osoby. Dlatego nie lubię ludzi.Fakt, to trochę problematyczne, bo świat się od nich roi, ale nie narzekam. Zawsze potrafię znaleźć sposób na to by pobyć w samotności. Dlatego lubię zimę. Dzień jest krótszy, a po zmroku ludzie wolą być w ciepłym domu, ale nie ja. Wtedy wreszcie mogę być wszędzie prawie sam. Cisza w zimowe wieczory jest taka odświeżająca. Lecz niestety nic nie trwa wiecznie.
Jest jeszcze szkoła, wycieczki szkolne, mój własny dom rodzinny, do którego niestety według prawa muszę wracać, tylko po to by wymykać się oknem. A gdzie?
Mam miejsce w które mogę pójść, niezależnie od pory roku czy dnia. To miejsce należące tylko do mnie. Mówię o jeziorze leżącym w lesie za miastem. Nie wiem jakim cudem nikt oprócz mnie go nie odkrył, ale tak właśnie jest, nikt tam nie przychodzi, nie ma tam śladu po obecności człowieka, i chyba nawet wiem dlaczego. Mianowicie z tego samego powodu z jakiego i ja nie ośmieliłem się cokolwiek tam zmieniać. To miejsce jest po prostu idealne.
Jeśli wejdziecie tam po mojej dobrze zamaskowanej ścieżce wśród drzew to zobaczycie spory staw, w którym tafla jest gładka jak lustro. Nie mąci jej żadna fala, bo wiatr tam nie dociera. Obwisłe gałęzie wierzb delikatnie stykają się z wodą. Słońce z trudem przedziera się pomiędzy liśćmi, dzięki czemu promienie nabierają niesamowitej zielonej barwy, a woda jest zawsze lodowata. Brzegi są kamieniste ale gdzieniegdzie zarośnięte już mchem, a to czyni je świetnym posłaniem, nawet jeśli trochę wilgotnym. Tu i ówdzie rośnie trzcina, a tam gdzie zaczyna się robić głębiej, pływają liście lili wodnej. Rzadko widziałem na niej kwiaty, ale to tylko dodaje jej uroku. Co wiosnę się odradza, a jeden raz zauważyłem na niej piękny pąk, który pewnie rozkwitłby cudownie, ale usechł z niewiadomych mi powodów.
To dziwne, bo pomimo że jest tu tak cicho i spokojnie to mam wrażenie że nie jestem sam. I to nie kwestia bogatej fauny. Tak, bo tam nie ma zwierząt. Z jakiegoś powodu tylko mnie tam ciągnie. Żadne ptaki nie wiją tam gniazd, i nigdy nie znalazłem tropów świadczących o tym że poją się tam dzikie zwierzęta.
Samą lokację znalazłem zaraz po mojej przeprowadzce do tego miasta, czyli jakoś sześć lat temu. Nie ciągnie mnie do ludzi, ale i tak nie jestem pewny jak z mojego domu prawie w centrum miasta dostałem się do lasu. Zupełnie jakby coś mnie tam przyciągało, a wszystko wokół chciało bym tam trafił. Może już tego za dobrze nie pamiętam, ale gdy wracam do tego wspomnienia myślę że było w tym zdarzeniu coś magicznego. Pewnie to moja dziecięca wyobraźnia ale praktycznie widzę jak drzewa ustępują z drogi. Może to złudzenie, ale na pewno wiem jedno, nie trafiłem tam przypadkiem.
Jestem Gerard. Mam prawie siedemnaście lat i nie wszystko w moim życiu da się wytłumaczyć, ale i tak jest nudne.Od Autorki:
Ta część bardzo mi się nie podoba, ale lepsza nie będzie, a od czegoś zacząć trzeba, więc błagam czytelniku, zanim spiszesz mnie na straty, przeczytaj jeszcze następny rozdział. Jest o wiele lepszy. Osoby które zauważą błąd niech nie boją się go wytknąć. Dotyczy każdego rozdziału.
CZYTASZ
Sztuka Tonięcia
FantasyCo to może oznaczać, kiedy kamienie rzucane w wodę nie opadają na dno? Albo kamienie były iluzją, albo upadły na brzeg. To logiczne... Lub po prostu dno zniknęło. Chłopak który nie lubi ludzi, jezioro na pustkowiu, oraz garść kamieni z obu brzegów...