Rozdział XVI

128 19 22
                                    

- Nie patrz już tak, nie przepłyną. Jest za głęboko nawet dla nich. - głos Milana ledwie do mnie docierał, mimo że zazwyczaj potrafiłem go usłyszeć i rozpoznać mimo każdych okoliczności. Poczułem, jak bez trudu unosi moje ciało do góry, a potem zarzuca sobie na plecy. Wszystko to nie przeszkodziło mi jednak we wbijaniu wzroku w przeciwległy brzeg, odgrodzony od nas szalejącą wodą. wilki rozeszły się, tylko jeden został na brzegu, siedział spokojnie na trawie, oczekiwał mojego powrotu, na który nikt zapewne by mi nie pozwolił. Musiałem zamknąć oczy by w końcu moje serce zamknęło na chwilę ryj. 

Wodnik położył mi swoją rękę na dłoni, owinął sobie moje ramiona na szyi, by łatwej mi było trzymać się na jego plecach. Ja głupi miałem nadzieję, że to jakiś wspierający gest. Ręce Milana były zimne, więc nawet starając się zapewnić trochę otuchy, to po prostu nie wychodziło. Na szczęście dla swoich zszarganych, sprzecznych emocji, powoli dobijało mnie wykończenie. 

No tak. Znowu bawiłem się w to dziwaczne dziurawienie rzeczywistości. Wysysało to ze mnie energię gorzej niż egzaminy gimnazjalne swego czasu. Do tego ten podły humor...

- To było niesamowite! Czemu wcześniej tego nie zrobiłeś?! Umiesz się przenosić! Wow! - to Vin się ekscytował, skakał cały uchachany, a Perlin patrzył na niego sceptycznie, coś a'la "z tego dziecka już nic nie będzie". Szczere. 

Z trudem otworzyłem oczy, czując jak w miejsce zimnej dłoni ciepłe, szorstkawe palce ściskają te moje. Oczywiście mój wzrok od razu spotkał bardzo wesołe oczy koloru burzowego nieba. 

- Powiedz mi kim jesteś! Umieram z ciekawości! Nigdy nie spotkałem demona wyższego, ani strażnika! Znaczy... nie no, dobra, spotkałem, ale mówię ci, to był sknera. Dziesięć drachm za przejście to złodziejstwo. - marudził, chyba, bo nie za bardzo łapałem się w tym jego słowotoku, moją uwagę bardziej przyciągało warknięcie, wydobywające się z piersi utopca. Pogłaskałem go lekko po głowie, a od odwrócił twarz w moją stronę na tyle by mój spojrzeć na mnie kątem oka. Jego wzrok na widok mojego nieukrywanego wahania stał się twardy, i mówił stanowcze "nie" moim planom, ale przecież on już i tak dość się rządzi. To moja tajemnica, a tamta dwójka uratowała mój tyłek przed wieloma zębami i chuj wie czym jeszcze. Mieli prawo... Chyba nie mogą zrobić z tą informacją nic strasznego, prawda? Są mili. Specyficzni, ale już zaskarbili sobie moją sympatię. Spuściłem wzrok.

- Ja... Właściwie to wszystko to stało się dlatego, że nie jestem tym czym myślicie. Tak dokładnie to nawet nie jestem demonem. Jestem człowiekiem. - w głupim odruchu zacząłem obdzierać swój kark ze skóry. Taki efekt mojego zdenerwowania. Zdezorientowane spojrzenia wycelowane w moją osobę, oraz zmiana przez Milana pozycji na bardziej defensywną nie pomagały. Stres skumulował się w moim podbrzuszu, wypychając z niego spożyty niedawno posiłek.

- Człowiekiem? Nie żartuj, ludzie się nie przenoszą, a poza tym nie żyją tutaj. Skąd niby miałby być tu człowiek? - zapytał Vin, ewidentnie niedowierzając, ale co się dziwić. Też bym chyba nie wierzył w demona w moim świecie, a przynajmniej no... Wcześniej.

Płanetnik podrapał się po brodzie. Widać było, że myśli, i to myśli intensywnie. Zmarszczył czoło, a Periln zadawał się być wręcz zdziwiony jego zadumą. Obszedł go na palcach, nie chcąc przerywać tego procesu myślowego. Ten zakończył się sam w naturalny sposób.

- Zaraz... Zaraz zaraz zaraz... Te farby... Wilki chciały cię zmienić, a to znaczy... Osz w Yamę, ty serio jesteś człowiekiem! - krzyknął, celując we mnie palcem, a syren zaklaskał mu, z uznaniem wydymając wargę. Vin nie trwał długo w szoku. Spojrzał na Milana. - A ty musiałeś go tu wciągnąć, czyli jesteś jednym z tych. - ostatnie słowo powiedział z odrazą, której nie mogłem zrozumieć. Milan również się skrzywił, co poznałem po subtelnym drgnięciu jego uszu. Tak, głupie, ale to serio było widać.

Sztuka TonięciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz