Część 10

952 45 4
                                    


Biegłam truchtem na miejsce spotkania. Cały czas coś zaprzątało moją głowę. Starałam się o niczym nie myśleć po za tym, że muszę uratować Chris'a. To jest teraz najważniejsze. Gdy zbliżałam się do uliczki gdzie poznałam Camille wyjęłam telefon, aby zobaczyć która godzina. 22:59. Już czas. Równo o 23:00 pojawili się Chris i jeszcze 5 facetów, których nie znałam, ale domyśliłam się, że są to ludzie Camille. Gdy Chris mnie zobaczył pobiegł w moją stronę. Nie mogłam się powstrzymać i ruszyłam mu na spotkanie. Jak dobiegliśmy do siebie to wtuliliśmy się w siebie.

-Chris, tak się o Ciebie martwiłam.-powiedziałam z głową przyciśniętą do jego klatki piersiowej.

-Nie miałaś o co się martwić. To Ty byłaś w niebezpieczeństwie. Teraz powiedz mi tylko gdzie są ci ludzie a oni ich dopadną i się z nimi policzą.-powiedział Chris wskazując na 5 mężczyzn. Nie brzmiał jak ten Chris którego kocham. Brzmiał tak jakby nie miał uczuć.

Od razu się od niego lekko odsunęłam i zaczęłam oglądać jego szyję, nadgarstki...

-Chris powiedz mi, że ona Ci tego nie zrobiła... -powiedziałam przerażona patrząc na dwa ślady, które widniały na jego szyi.

-Umowa to umowa. Odnalazłem Cię, więc muszę spełnić część mojej umowy.-powiedział oschle.

-Chris nie musisz, a nawet nie możesz tego robić! Ja z moimi przyjaciółmi Ci pomożemy.- krzyczałam powstrzymując płacz. Nie mogę w kółko się rozklejać. Jestem Nocną Łowczynią. Muszę być silna. Teraz już nie staliśmy wtuleni, tylko na odległość około trzech metrów od siebie.

-Twoi przyjaciele? To wszystko przez nich! Spójrz na siebie.  Już Cię wytatuowali i zmienili! Ja i Camille Ci pomożemy. Powiedz tylko, gdzie oni są! -krzyczał wściekły. Jeszcze nigdy na mnie nie krzyczał ze złości. Przestraszyłam się lekko. Co ona z nim zrobiła...

-Nie pozwolę, aby ta kobieta komukolwiek z moich bliskich zrobiła krzywdę. Ani Tobie, ani im.- powiedziałam i ruszyłam w stronę mężczyzn.

Chris od razu mnie złapał i przytrzymał, ale nie na długo. Przez runy byłam silniejsza od niego. Dziękuję Izzy za nie. On się tym faktem zdziwił. Chwycił mnie za nadgarstek i spojrzał w oczy.

-Co z Tobą jest?- zapytał.

-O to samo mogłabym Ciebie zapytać, ale wiem, że to nie Twoja wina tylko Camille!

-Pani Camille dla Ciebie.- powiedział jeden z jej ludzi. Wkurzył mnie tym.

-Ty się nie odzywaj! Mam gdzieś jej tytuły. Dla mnie jest zwykłą pijawką, która rujnuje mi życie!- wykrzyczałam w ich kierunku. Mężczyźni zaczęli się do mnie zbliżać. Od razu wyciągnęłam serafickie ostrze. Niech nie myślą, że tak łatwo się poddam. Gdy ujrzeli broń, to zatrzymali się.

-I co ? Jednak się boicie?- zapytałam zadowolona.

-Oni może tak, ale ja nie.

-A powinnaś.- powiedziałam zimnym tonem.

Zza rogu wyszła Camille. Wyglądała bardziej olśniewając niż ostatnio, ale to ze względu na porę dnia.

-Widzę, że już sobie porozmawialiście. Teraz czas iść.- powiedziała zadowolona.

-O czym Ty mówisz? - zapytał Chris. Wydawał się bardziej normalny.

-To przecież oczywiste, że mnie nie puści. Ty byłeś jej przynętą.- powiedziałam mierząc się wzrokiem z wampirzycą.

-CO?! Przecież mieliśmy umowę!- zwracał się teraz do Camille.

-A gdzie masz dowody, że w ogóle jakąkolwiek umowę zawarliśmy? Nie masz? No cóż. A teraz Ty pójdziesz ze mną mały potworze. -powiedziała wskazując na mnie.

Love which nobody expected // Alec Lightwood //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz