Część 3

545 60 19
                                    

Andreas.


Dlaczego to musi tak boleć? Nie dość, że muszę nosić tą cholerną kamizelkę stawu barkowego, która oprócz wkurwiania mnie i odbierania wygody nie robi nic, to jeszcze wszyscy mają mnie za inwalidę. Nie liczyłem nawet, ile razy chłopaki pytali się mnie czy w czymś mi nie pomóc. Jedyne w czym mogli mi pomóc to prowadzenie auta, ale od tego miałem Markusa. Mieszkał blisko mnie i zaoferował, że będzie moim prywatnym szoferem. Szkoda tylko, że jeździł jak baba.

W zasadzie to nie wiem po co trener kazał mi przyjechać na trening. Cała moja prawa ręka była obolała, a bark spuchnięty. Ledwo mogłem utrzymać komórkę w dłoni, a co dopiero mówić o jakichkolwiek ćwiczeniach.

Na sale wpadł Freitag. Rozejrzał się i z ulgą stwierdził:

-Uff, nie ma jeszcze Schustiego- rzucił torbę na najbliższą ławkę i zdjął kurtkę. Zobaczyłem, ze ma na sobie bluzkę od piżamy z Mario. Byli do siebie całkiem podobni. Kiedy zauważył, że przyglądam się jego stylizacji, wyjaśnił - Obudziłem się 20 minut temu. Muszę sobie kupić głośniejszy budzik- zaczął w pośpiechu zmieniać piżamę na kadrowy t-shirt.

-Może się zamienimy? Założysz sobie na noc to cudo techniki, które mam na ręce. Gwarantuję ci, że nie zaśpisz bo nie zaśniesz- rzuciłem z przekąsem.

Chyba chciał się odgryźć, ale na salę wszedł trener razem z jakimś facetem. Rozglądał się nerwowo dookoła, jakby bał się, że zaraz wyskoczy na niego psychopata z piłą łańcuchową.

-Witam wszystkich, a w szczególności naszą śpiącą królewnę. Cieszę się, że zaszczyciłeś nas swoją obecnością- zwrócił się do Richarda, który tylko przewrócił oczami- Do rzeczy. To jest Stephan. Jest naszym nowym fizjoterapeutą. Radzę się wam z nim zaprzyjaźnić, zwłaszcza tobie Andreas, bo spędzicie teraz ze sobą trochę czasu.

Nie przewidywałem między nami przyjaźni, bo od zawsze miałem problem z nawiązywaniem kontaktów. Nigdy nie miałem dziewczyny i nigdy się nie zakochałem. Nie byłem zbyt towarzyskim człowiekiem.

Przyjrzałem się nowemu i wyglądał na całkiem sympatycznego. Miał bardzo duże brązowe oczy i miłą twarz. Kiedy zobaczył, że na niego patrzę uśmiechnął się. Poczułem się... dziwnie? Ciepło zalało moje ciało. Jego uśmiech był tak promienny, że mógłby zastępować słońce w deszczowe dni.

-No i to tyle. Teraz wszyscy z wyjątkiem Wellingera do szatni- z zamyślenia wyrwały mnie słowa trenera. Zorientowałem się, że nie wiem co mam robić, bo całą jego przemowę byłem skupiony na czymś innym. A raczej na kimś.

-I co teraz?- zapytałem licząc, że trener nie okrzyczy mnie za nieuwagę.

-Panie Schuster!- rozległ się głos po sali- Doktor Richter właśnie dzwoniła i powiedziała, że nie przyjedzie, bo jej synek się rozchorował i musi z nim zostać- pani Wagner wrzeszczała jak szalona. Jakby nie mogła podejść bliżej i po prostu powiedzieć.

-No nie. Dlaczego zawsze jak jej potrzebuję to jej nie ma? Dobra, chodźcie odprowadzę was do jej gabinetu. Sam mu obejrzysz ten bark- powiedział trener i machnięciem ręki kazał mi wstać.

-Ale po co go teraz oglądać? Nie możemy poczekać aż Sandra wróci? Przecież i tak nie będę trenował- próbowałem protestować, bo nie podobała mi się wizja rozebrania przed człowiekiem, którego widzę pierwszy raz w życiu. Zawsze byłem na tym punkcie przewrażliwiony. Poza tym każdy najmniejszy ruch tą ręką niesamowicie bolał.

-Stephan musi ją obejrzeć, żeby wiedzieć jak dużą masz ranę po zabiegu i ocenić, kiedy można ci zdjąć ten stabilizator- wytłumaczył spokojnie- A teraz chodźmy. Mam jeszcze dużo spraw do załatwienia.

Miałem nadzieję, że moja mina oddawała niechęć do tego przedsięwzięcia. Szedłem pierwszy, ale słyszałem, że trener szeptał coś do Stephana. Nie lubiłem kiedy mówiono coś w moim towarzystwie, czego nie mogłem usłyszeć. Czułem się jak małe dziecko, przy którym rodzice opowiadają sobie sprośne żarty, ale nie chcą żeby je rozumiało.

-Będziecie tam plotkować czy się pospieszycie? Chcę to mieć za sobą- oznajmiłem.

-Widzisz, mówiłem ci, że jest specyficzny- powiedział już normalnym tonem Schuster.

-Spokojnie, poradzę sobie. Tylko chciałbym najpierw pójść po mój komputer. Zostawiłem go w twoim gabinecie, a przydadzą mi się zdjęcia RTG- odpowiedział Stephan.

-Jeszcze zobaczymy czy pójdzie ci tak gładko- powiedziałem do siebie.

-Andreas, poczekaj na nas w środku. Masz się go słuchać i nie robić tych swoich cyrków co zawsze- zarządził trener.

Przez chwilę przeszło mi przez głowę, żeby stamtąd uciec, ale coś nie pozwalało mi tego zrobić. Podświadomość kazała mi zostać.

Gabinet Sandry znałem aż za dobrze. Nawet jeśli nic mi nie dolegało lubiłem u niej siedzieć i z nią rozmawiać. Oprócz Richarda była jedyną osobą, z którą od zawsze miałem dobry kontakt. Kiedy zaczynałem trenować z kadrą miałem siedemnaście lat. Koledzy z drużyny nabijali się ze mnie, robili mi różne kawały, które nie zawsze były śmieszne i nie darzyli mnie wielką sympatią. Z nią było inaczej. Można powiedzieć, że w pewnym sensie się mną opiekowała od początku mojej kariery.

Dzięki plakatowi, który wisiał na ścianie poznałem dokładnie budowę kręgosłupa. Ile ma kręgów, na jakie odcinki się dzieli i jakie są jego najczęstsze urazy. Usiadłem na tym niewygodnym, wysokim łóżku, które zawsze przyprawiało mnie o mdłości i czekałem aż Stephan przyjdzie. 

Beautiful traumaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz