Część 10

501 60 8
                                    


Stephan

Czy ja naprawdę tego chciałem? Chciałem go pocałować? Czy on tego chciał? Miałem te pytania w głowie od pierwszej milisekundy naszego pocałunku. Patrzyłem w te wielkie, niebieskie oczy, które śniły mi się po nocach i widziałem w nich maleńkie łzy.

-Aż tak źle było?- zapytałem, próbując rozładować napięcie.

Andreas zaśmiał się i pokręcił głową.

-Co powiemy chłopakom?- zapytał, opierając mi głowę o ramię.

-A co mamy im mówić?

-No wiesz... że jesteśmy razem.

-A jesteśmy?- usiadł prosto, skrzyżował ręce i spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.

-A co? Całujesz się ze wszystkimi z drużyny?

-No przecież żatruję, zazdrośniku- jego denerwowanie się było najbardziej uroczą rzeczą pod słońcem- Musimy im coś już mówić? Nie możemy się pocieszyć tym co jest teraz?- wziął moją dłoń w swoje. Zaczęła mi się wydawać malutka przy jego długich palcach.

-Richardowi i Sandrze muszę powiedzieć. To są moi przyjaciele. Ale jak się komuś wygadają?

-Hej, zrobisz jak chcesz. Ja mogę to wykrzyczeć dzisiaj wszystkim, ale nie będę cię naciskał. Powiesz, jak będziesz chciał.

Wracając do domu zastanawiałem się, kiedy ostatni raz byłem równie szczęśliwy. Czy ktokolwiek dawał mi tyle radości złapaniem za ręke? Czy ktokolwiek tak mnie rozczulał, kiedy uciekał wzrokiem po pocałunku? Czy z kimkolwiek tak uwielbiałem kłócić się o ostatni kawałek pizzy? Kiedy o tym wszystkim pomyślałem, to zacząłem się zastanawiać, czy ja zanim go poznałem kiedykolwiek byłem szczęśliwy.

Praktycznie cały weekend spędziliśmy razem. Poznawaliśmy się lepiej i bardziej otwarcie zaczynaliśmy rozmawiać. Parę razy próbował mnie podpytać o moje małżeństwo, ale to nie był dobry moment, żeby przywoływać ten temat.

W poniedziałek rano Andreas zadzwonił do mnie z propozycją podwiezienia mnie do pracy. Chętnie się zgodziłem. Zdenerwował mnie, jeszcze zanim zaparkował.

-Co to za foch? Gdzie buzi?- zapytał, kiedy odsunąłem jego głowę od siebie.

-Po pierwsze, to ostatni raz rozmawiałeś przez telefon podczas jazdy. A po drugie, pasy są po to, żeby je zapinać.

-Ale koch...

-Nie ma żadnego kochanie- sam mu te pasy zapiąłem- Jeszcze raz cię złapię bez nich, to będziemy inaczej rozmawiać. Teraz buzi.

Mały, nieodpowiedzialny, uroczy dzieciak.

Podczas naszej przejażdżki dowiedziałem się, że oprócz skoków, pasją Andreasa jest notoryczne stwarzanie zagrożenia w ruchu lądowym. Przez całe życie nie modliłem się tak usilnie jak wtedy.

Wchodziliśmy do centrum treningowego i miałem dziwne wrażenie, że wszyscy na nas patrzą. Ale patrzą inaczej, niż zwykle. Nie przeszkadzało mi to, ale skoro nie wiedzą o mnie i Andreasie, to skąd ta nagła zmiana?

-O Stephan! Dobrze, że jesteś. Mogę cię poprosić na cztery oczy?- zagadał do mnie Schuster, kiedy szliśmy do mojego gabinetu na zmianę tape'ów.

-To ja się pójdę przebrać i wrócęj później- Andi rzucił mi przelotne spojrzenie i odszedł. Byłem przerażony.

-Przejdę od razu do rzeczy. Była tutaj dzisiaj twoja żona- ostatnie dwa słowa pobrzmiewały w mojej głowie, a myśli zaczęły wariować- Chciała twój adres, a kiedy jej go nie podałem, to zaczęła tu robić niezłą awanturę. Kazała ci powiedzieć, że nie dostaniesz rozwodu. Słuchaj, ja wiem, że nie powinienem się wtrącać w twoje życie, ale może chciałbyś wziąć parę dni wolnego, żeby sobie to wszystko jakoś poukładać? Potrzebujesz pomocy? Jakby co to znam świetnego prawnika.

Nie wierzyłem w to, co mówił Werner. Skąd Lena wiedziała gdzie pracuję? Jak mogła coś takiego zrobić? Jak śmiała mi grozić, że nie da mi rozwodu?

-Nie, dziękuję. Poradzę sobie.

-Powiem Wellingerowi żeby na razie nie przychodził. Przemyśl sobie wszystko.

-Nie! Pójdę do nich. Muszę trochę poćwiczyć z Markusem.

Wiedziałem, że teraz będę musiał wszystko opowiedzieć Andreasowi.

Beautiful traumaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz