Stephan
-Tylko pamiętaj, nie daj się wyprowadzić z równowagi. Potrafi być irytujący i gburowaty, bo jest nieufny i będzie bronił się przed tobą rękami i nogami- usłyszałem na odchodne od trenera.
Patrzyłem na tego chłopaka i nie wyglądał na jakiegoś bardzo zamkniętego w sobie. Przez chwilę się do mnie uśmiechał. Może tylko próbował mnie nastraszyć, żebym się podenrwował? Takie dręczenie nowego?
Andreas na dźwięk otwieranych drzwi zerknął w moją stronę. Miał piękne błękitne oczy, które zdawały się zaglądać ludziom w duszę, kiedy tylko się w nie spojrzało. Czułem, że obserwuje każdy mój ruch.
-Co mam robić?- zapytał nagle.
-Rozebrać się.
-Cały?- dopytał, chciał chyba sprawdzić jak będę reagował. Postanowiłem to przemilczeć -Musisz mi pomóc. Niestety jestem unieruchomiony. Nawet tego cholernego stabilizatora nie mogę sobie zdjąć sam- powiedział i próbował zdrową ręką dosięgnąć rzepów na plecach.
-Nie szarp się, bo sobie większą krzywdę zrobisz- podszedłem do niego, a z każdym krokiem czułem emanujące od niego ciepło. Powoli odpiąłem rzepy i starałem się delikatnie wyciągnąć jego rękę z kamizelki. Krzywił się i syczał na najmniejszy ruch.
- Auć! Mógłbyś być trochę delikatniejszy?
-A ty mógłbyś być trochę bardziej współpracujący? Rozluźnij mięśnie. Przecież czuję, że się napinasz i przez to ciężej ci ruszać tą ręką- dobra, jednak był irytujący. Schuster wcale nie chciał mnie nastraszyć.
-Dzięki. Z bluzą sam sobie poradzę
-Jak chcesz.
Fakt, poradził sobie. Lepiej niż się spodziewałem. Pod bluzą miał jeszcze podkoszulek na ramiączkach.
-Obejrzysz ten bark czy nie? Zimno mi.
-Skoczek narciarski i narzeka na zimno? Nie zamierzasz zdjąć tej koszulki, dobrze rozumiem?
-Wolałbym nie. Nie lubię się rozbierać przy obcych- jego twarz trochę złagodniała
-Okej.
Patrzył na mnie jak zakładałem gumowe rękawiczki. Wyglądał na zdziwionego.
-I nie każesz mi tego zrobić? Nie powiesz, że muszę ją zdjąć?
-Nie, dlaczego? Jeśli z nią się czujesz pewniej, to nie zamierzam ci tego odbierać- zobaczyłem na jego twarzy ulgę i delikatny uśmiech.
-Dzięki. Miło, że się mną przejmujesz.
Zrobiło mi się ciepło na sercu, kiedy to usłyszałem.
-Daj mi rękę i powiedz jak już nie będziesz mógł nią dalej ruszyć- Chwyciłem jego nadgarstek i powoli zacząłem go odsuwać od klatki piersiowej, przy której usilnie go trzymał. Zapatrzyłem się na jego długie rzęsy i te śmieszne pukle włosów, stojące w każdym kierunku świata.
-Auć, już stop!- powiedział i spojrzał mi w oczy. Nie mogłem odwrócić wzroku. Kolor jego tęczówek przypominał najczystszy ocean na świecie.
Kiedy się ocknąłem zobaczyłem, że prawie całkowicie wyprostował rękę, co było dobrym znakiem.
-Teraz może zaboleć- uprzedziłem, chociaż na samą myśl, że zadam mu ból skręcało mnie w żołądku. Położyłem dłoń na jego ramieniu. Zaczęły mi się trząść ręce. Wyprostował się i zauważyłem, że dostał gęsiej skórki.
-Masz zimne ręce- powiedział przez lekko zaciśnięte zęby.
-Powinieneś się cieszyć. Zimno uśmieża ból. Dobra, ubierz się. Nie jest źle z tą ręką. Jeszcze przez 3 dni ponoś ten gorset, a potem będziemy na ten bark tapować.
-Rób co chcesz, bylebym mógł tą ręką szybko ruszać.
Kiedy Andreas wyszedł, nie wiedziałem co mam zrobić. Dotarło do mnie, że ten chłopak po prostu potrzebuje zrozumienia. Wcale nie jest gburowaty, tak jak sugerował Schuster. To po prostu jego mechanizm obronny.
Przypomniało mi się, jak ja się czułem, kiedy jakiś wcześniej to ja szukałem zrozumienia i wsparcia, ale nie dostałem go. Nie chciałem, żeby tak samo czuł się ktokolwiek inny, zwłaszcza Andreas.
CZYTASZ
Beautiful trauma
FanfictionStephan zaczyna nowe życie. Wyjeżdża z rodzinnego miasta, dostaje prace i żyje nadzieją, że jeszcze kiedyś wszystko się ułoży. Wszystko co złe w jego życiu zostawił za sobą. Nie wiedział, że najgorszy ból dopiero na niego czeka.