Jest brązowe, nieduże i szczeka!!!

233 20 4
                                    


Reader

Siedziałam na kanapie w salonie, rozmyślając nad małym pojedynkiem między srebrnowłosym a  krzykaczem (w którym zresztą przyszło mi brać udział), kiedy Kakashi z impetem wpadł do naszego małego, wspólnego mieszkanka. Wyglądał na zadowolonego, chociaż mnie nie bardzo było do radości. Zwłaszcza że mężczyzna wcześnie rano wstał, zjadł ze mną śniadanie (podczas którego słowem się nie odezwał) i zniknął bez żadnego wyjaśnienia. Jedynie co widziałam to kłębek dymu oraz fakt, że jest czymś bardzo zmartwiony. Domyślałam się, że może chodzić o drużynę siódmą. Dziś jest piąty dzień, a my wciąż nie wiedzieliśmy co się z nimi działo. Przyznam się szczerze, że sama miałam obawy o ich życie. W końcu musieli przejść przez niezwykle ciężką próbę. Jakby tego było mało, na każdym kroku czyhało na nich śmiertelne niebezpieczeństwo. 

I pomyśleć, że narzekałam na swój los. Prawda, nie znałam tego świata i jeszcze wiele nauki przede mną, ale bądźmy szczerzy - miałam szczęście i to ogromne. W końcu trafiłam na dobrych ludzi...

Cisza oczekiwania na słowo wyjaśnienia Kakashi'ego przedłużała się niemiłosiernie. Zamiast mówić, co się stało, ten się we mnie wpatrywał usatysfakcjonowany moim zniecierpliwieniem. W końcu nie wytrzymałam.

- Co się stało? Wyparowałeś wcześnie rano bez słowa wyjaśnienia! Do tego wpadasz tu teraz i nic nie mówisz. Jesteś chory czy co? - Kakashi tylko wybuchną śmiechem, podszedł do mnie i przybliżając twarz, rozbawionym głosem powiedział:

- Zdali. - to słowo wystarczyło, aby cały mój gniew poszedł w niepamięć. Zastąpiła go ulga.

-Zdali? Naprawdę? - nie mogłam uwierzyć. Nie dość, że przeżyli, to jeszcze zdali! Cóż za wspaniałe wieści! Z tych emocji nie mogłam usiedzieć na miejscu. Musiałam zrobić coś, czego sama do końca nie rozumiałam. Wstałam i... rzuciłam się na biednego Kakashi'ego, który zamiast się przede mną bronić (czy coś), chwycił mnie w talii, wykonując obrót wokół własnej osi. Dokładnie tak jak wymiary w moim świecie (ale to taki nic nieznaczący szczegół).

- Nie wiedziałem, że potrafisz okazać czułość w sposób fizyczny... - mruknął mi do ucha, a ja poczułam jakieś dziwne uczucie w okolicach zwanych podbrzuszem.

- Co to znaczy? - zapytałam niewinnie i szczerze, mając na myśli zarówno jego słowa, jak i to dziwne uczucie, o którym przecież nie mógł wiedzieć.

- Potrafisz się przytulić i... okazać w ten sposób sympatię. - pospieszył z wyjaśnieniem srebrnowłosy, odwracając tym samym wzrok. Chyba był zażenowany, że nie wiem jeszcze wielu rzeczy...

Odepchnęłam się lekko od niego i usiadłam z powrotem na kanapę. Zastanowiłam się chwilę i uświadomiłam sobie, że Kakashi nie za bardzo okazuje swoje emocje... Raczej stara się kontrolować swoje odruchy. Może też powinnam? Może na tym właśnie polega człowieczeństwo? Co prawda, Naruto i Sakura nie martwią się o ten stan rzeczy, ale patrząc na Sasuke... Ludzie są dziwni i jedyne co mi pozostało to się wpasować, ale jak skoro zachowanie ludzkości jest aż tak różne?

- Gdzie oni są? Chcę im pogratulować. - odparłam, uzmysławiając sobie, że naprawdę chcę zobaczyć te niesamowite dzieciaki. Przywiązałam się do nich... taka prawda i nic na to nie mogę poradzić.

- Jeszcze nie teraz. Niestety nie możesz ich teraz zobaczyć, ale obiecuję Ci, że już niedługo... - odparł Kakashi, jednocześnie studząc cały mój zapał.

- Dlaczego? - powiedziałam tylko. Czułam... zawiedzenie? Tak to się nazywa? To dziwne uczucie, jakby w sercu została pustka, jakby czegoś brakowało, zostało brutalnie odebrane...

Poddana Próbie (Świat Naruto x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz