Laura
Gdybym nie była zdenerwowana najprawdopodobniej rozczuliłabym się nad tym jak zaspany Steve uroczo wygląda.
-Puścisz mnie w końcu?!
-Co?
-Nie dość, że ramieniem to nogę też na mnie zarzuciłeś, że ruszyć się nie mogę.
-Och, przepraszam...
-No, a która w ogóle jest godzina?
-Sądząc po słońcu coś koło dziesiątej.
-Cholera jasna, jestem już spóźniona, co ja teraz zrobię, nie mogę stracić tej pracy, szef nie toleruje spóźnień i będzie wściekły!
-Spokojnie, oddychaj, mógłbym cię teleportować, ale skoro już jest za późno rozsądniej będzie jeżeli zadzwonisz i powiesz, że zachorowałaś albo coś się stało.
-Uh, no dobra, tak zrobię.
Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że nie mam na sobie spodni. W spodniach miałam komórkę. Spodni nie ma. Z teoretycznie opanowanym wyrazem twarzy spojrzałam na Steve'a.
-Czy wiesz przypadkiem gdzie są moje dżinsy?
-Leżą na szafce.
-Fajnie, tylko dlaczego nie ma ich na mnie?!
-Nno, bo nnie-wwy goodnie j-jest spapać w spodniach.
-O Boże, akurat mam majtki z Hello Kitty, dlaczego?
-Nie patrzyłem!-Dobra, powiedzmy, że ci wierzę.
-Nie chcesz mnie już zabić?
-Nigdy nie powiedziałam, że chcę cię zabić. Co najwyżej miałam ochotę cię uderzyć, ale już mi przeszło.
-Cieszę się, nie chciałbym, żebyś mnie znienawidziła...Charlotte
Otworzyłam oczy i zobaczyłam ogromny, włochaty pysk z wielkimi zębiskami.
-Aaaa! Ou... Auć. Cholera! Nie liż mnie! Niech ktoś zabierze tego potwora!
-Smile! Do nogi. Przepraszam za tego głuptasa, niestety jaki właściciel, taki pies.
-Dzięki.
-Nie masz za co, ale jeżeli mogę spytać... Co robisz na podłodze?
-Ja... to przez tego... Czy to w ogóle jest pies?
-Nie obrażaj Smile Dog'a. Oczywiście, że jest psem.
Chłopak opierał się o framugę i patrzył na mnie.
-Czekasz na coś jeszcze?
-Na ciebie, rusz się z podłogi, mam cię zaprowadzić na lunch. Już trzynasta, nie było cię na śniadaniu.
-Nie trzeba było się mną przejmować, po prostu spałam.
-Ja bym się nie przejmował, ale skoro szef przydzielił ci miejsce w naszym pokoju to znaczy, że my jesteśmy za ciebie odpowiedzialni kiedy wyszedł.
-Wam, czyli komu?
-Jesteśmy proxy, kiedyś była nas czwórka, dlatego mamy zapasowe łóżko. Gdyby nie to nie byłoby miejsca, żeby cię przenocować.
-Co się stało z czwartym proxy'm?
-Nie twoja sprawa. Chodź, jak żarcie się zmarnuje to Toby będzie płakał. Traktuje gotowanie bardzo poważnie.
-Dobra, spokojnie, już idę.-Hey, Masky! Dobrze, że jesteś.
-Ta, sprowadziłem śpiącą królewnę.
-Najwyższa pora, spróbuj tego, ee... Char, mogę tak do ciebie mówić?
-Jasne... Mhm, to jest pyszne!
-Wiem, to moja specjalność. Tak się starałem, żeby było dla gości, a tamta nawet nie spróbowała.
-No właśnie, gdzie jest Laura?
-Poszła z szefem.
-Zostawiła mnie tu samą?!
-Jak widać.
-A to małpa, przecież ja tutaj ze względu na nią jestem.
-N-nie masz się o co gniewać. Operatorowi się nie odmawia, miał ochotę na spacer to poszli, a ty jeszcze spałaś, nie mieli powodu, żeby cię budzić. Zwłaszcza, że chcieli być tylko we dwoje, dostaliśmy zakaz podążania za nimi.
-Hoodie... Ty mówisz...
Powiedział Toby, a Masky milcząc podszedł do lodówki, wyjął z niej formę, w której był sernik, po czym odwrócił się i wyszedł z kuchni. Po chwili doszedł do nas trzask drzwi. Chłopak zamknął się w pokoju.
-A temu co?
-Wkurzył się. Mogłem to przewidzieć. Pierwsze wypowiedziane po latach słowa, nie skierowałem ich do niego.
-Oh, może w takim razie powinieneś do niego pójść?
-Lepiej nie, on teraz chce być sam.
-Jeszcze tego brakowało, żeby skończyła się bita śmietana. Będzie mi potrzebna do przyrządzenia deseru. Wybaczcie, ale muszę udać się do sklepu. Wieczorem będzie padać. Sprawa nie cierpiąca zwłoki.
-To może ja też będę się już zbierać...

CZYTASZ
Black'n'White| Slenderman
FanfictionKim on naprawdę jest? Kim ona na prawdę jest? Jaką mają przeszłość? Co przyniesie przyszłość? W palecie barw największy kontrast stanowią biel i czerń, w życiu taki kontrast stanowią dwie potężne siły - miłość i śmierć. Disney pokazał nam, że to mi...