5.

38 1 2
                                    


Slenderman


Działałem automatycznie, według punktów. Po pierwsze - sprawdzić czy nikt nie patrzy. Po drugie - teleportować się do chatki. Po trzecie - zdjąć ludzkie ubrania. Po czwarte - przemienić się. Po piąte - włożyć garnitur. Na koniec - teleportować się do willi. W tym czasie moje myśli błądziły do tego ... tego co stało się między mną, a Laurą. Nie rozumiałem moich uczuć. To było mi obce, kiedy byłem tylko mną. Jednak od kiedy jestem też człowiekiem to się zmieniło. Teraz mam uczucia. Uczucia, których nie rozumiem i nie mogę ich kontrolować.
Obecny obraz willi przedstawiał chaos. Jak mogłoby być inaczej po zabawie Splendorman'a. Gdzie nie spojrzeć - syf. W każdej chwili może pojawić się Trenderman, a domownicy śpią zamiast sprzątać, ale to zaraz się zmieni.
POBUDKA zabrzmiało wraz z szumem w głowach wszystkich, z wyjątkiem Sally, bo ona była grzeczna.
Przez trzy godziny próbowaliśmy posprzątać, aż pojawił się trzeci z moich braci. Jak zwykle spojrzał na to krytycznie i pokręcił głową z dezaprobatą. Nie było czysto, ale przecież nie było już takiego chlewu. Jednak on był strasznym pedantem i to było ponad jego możliwości, aby się nie skrzywić. Przynajmniej nie skomentował. Zawsze starał się zachować chłodną uprzejmość, mimo tego jak wiele rzeczy go w nas odpychało. Wszyscy uczestniczyliśmy w tych zjazdach tylko ze względu na tradycję. Zawsze trochę rozmawialiśmy, siedząc przy stole i udając, że się dogadujemy, co zazwyczaj nam nie wychodziło. Ponieważ morderca, gwałciciel, projektant i wieczny imprezowicz nie mają zbyt wielu wspólnych tematów i reprezentują raczej sprzeczne osobowości. Mówiąc o osobowościach - pewna bardzo barwna zakończyła nasze męczarnie rozbijając okno i rzucając się z krzykiem na Offendera.

Na pierwszy rzut oka istota, która wtargnęła do pokoju mogłaby wydać się wielkim czerwonym kołtunem opętanym przez demona. Później jednak odgarnęła włosy z twarzy i okazała się być dziewczyną. Trwało to może setne sekundy nim otworzyła również czerwone usta.
-Off, ty głupi chuju myślałeś, że uciekniesz?! Przed przeznaczeniem nie można uciec!
Poza szminką na ustach na jej makijaż składały się jeszcze mocne, czarne kreski, a czerwony kołtun był zdecydowanie farbowany. Na ładnej twarzy malowała się wściekłość, a na ciele znajdowała się wyłącznie skąpa sukienka bez ramiączek, czarna, z górą w kształcie serduszka.
-Ależ Różyczko droga...
-Teraz to Różyczko!Nie przerywaj mi, tylko wstawaj już, zabieram cię do domu!
-Rose! Uspokój się, ja tylko poszedłem spotkać się z braćmi, to właśnie oni...
-No normalnie nie wierzę, Offuś ma dziewczynę?
-Zamknij się Splender.
-Ok, ok.
-No więc, ekhem... Przepraszam za szybę.
-Nic nie szkodzi, proxy załatwią nową. Dosiądź się do nas i...
-I opowiedz jak się poznaliście! - niespodziewanie wtrącił Trenderman.
-Wyszłam na nocny spacer po plaży i nagle owinęły mnie macki... Okazało się, że mamy podobne upodobania i tak jakoś wyszło.

Laura

W pierwszej chwili chciałam uciekać, ale wiedziałam, że by mnie dogonił, w walce też nie miałam szans, gdyby przysłał kogoś ze swoich ludzi jakoś dałabym sobie radę, ale nie z nim. Wyprowadził mnie za dom, tam stał jego motocykl. Czyli czeka nas długa, nieprzyjemna podróż do Seattle, najpierw 101-ką omijając Olympic National Park, potem 104-ką, przepłynięcie statkiem do Edmonds i dalsza jazda na południe. Może uda mi się uciec gdzieś po drodze, ale na to też nie ma co liczyć, jeżeli będzie się zatrzymywał na jakiejś stacji benzynowej to będzie mnie pilnował. Skończę jak kanarek w klatce, zamknięta w domu tego potwora. Oznaczona jak bydło, tak, że wydaje mu się, że mu się należę.
Wyjeżdżając z miasta w las byłam pewna, że już do niego nie wrócę i żegnałam się z nim w myślach. Chwilę później zauważyłam, że tracimy prędkość, a maszyna zaczyna się telepać. Przyczyną była strzała w oponie. Następna wylądowała w brzuchu Fabia, gdy tylko się zatrzymał. Nie tracąc czasu, gdy on spadł na ziemię będąc osłabionym, rzuciłam się biegiem w kierunku lasu. Znałam tylko jedną osobę zajmującą się łucznictwem. Lottie dołączyła do mnie już po chwili, pędziłyśmy w głąb lasu razem, byle jak najdalej od niego. Pomimo kołczanu na plecach, łuku w dłoni oraz dłuższego biegu to ona nadawała tempo. Zatrzymałyśmy się po kilku dobrych minutach nie widząc już ulicy z tej odległości. Nie gonił nas, może nie mógł wstać, w lesie panowała cisza przerywana naszymi głośnymi oddechami.
-Mam nadzieję, że ten drań zdechnie.
-Ja też... Ja też.
Usiadłyśmy pod drzewem by odpocząć przed powrotem do miasteczka. Niestety nie było nam dane. Najpierw trzasnęła nadepnięta gałązka. Po niej krótkofalówka. Padło pytanie
-Szefie widzimy dwa obiekty, czy mamy wyeliminować?
Charlotte'a ledwo podniosła się do pozycji stojącej, a postać w pomarańczowej bluzie przygniotła ją do drzewa. Natomiast osobnik w skórzanej kurtce złapał mnie za nogi i przerzucił mnie sobie przez ramię jak worek ziemniaków. Pierwszy z nich zesztywniał pod spojrzeniem Lotty, ale pojawił się trzeci, który z kolei miał gogle przez co nie mogła go zahipnotyzować. Zostałyśmy uprowadzone.

Slenderman

Siedzieliśmy przy herbatce, Rose i Splendorman śmiali się ze sprośnych żartów, było spokojnie. Zbyt spokojnie. Nagle krótkofalówka zatrzeszczała i usłyszeliśmy Masky'ego.
- Szefie widzimy dwa obiekty, czy mamy wyeliminować?
Nie, przyprowadźcie je tutaj, żywe.
Udzieliłem odpowiedzi w głowach wszystkich proxych. Nasz teren ogrodzony jest barierą stworzoną prze ze mnie, mogą ją przekroczyć tylko nadzwyczajne umysły: psychopaci, geniusze, demony i opętani, istoty nadprzyrodzone i obdarzeni. Żadnego psychopaty nie określiliby jako obiektu, ponieważ rozpoznaliby i podali nazwę. Geniusz kierując się rozsądkiem nie zapuszczałby się w te strony... chyba, że jest szalony, a demoniczną aurę bym wyczuł już w momencie przekroczenia przez tą dwójkę bariery. Gdyby były to wilkołaki to same dałyby znak, że wkraczają, a proxy nie zawracałyby mi głowy, ponieważ mamy z nimi pokojowe relacje. Wampiry z powodu uprzednio wymienionych nie zapuszczają się w tą część lasu. Inni, chociażby wróżki z powodu deszczowego klimatu, tu nie występują. To muszą być obdarzeni. Spotkałem kiedyś jednego. Było to ponad sto lat temu, ale takich ludzi się zapamiętuje, mimo, że z pozoru są całkiem zwyczajni. Jak nazwa wskazuje posiadają dary, których pochodzenie upatrujemy pod pryzmatem religii, zakładamy, że pochodzą od tego, który stworzył życie lub też odwrotnie, w niektórych kulturach uznawane są za złe moce, tam nazywani są przeklętymi. W kulturze zachodu zazwyczaj nazywani są oszustami, iluzjonistami, wróżbitami [w największym stopniu uznawanymi za oszustów], znachorami... ale to o ile się ujawnią, a niewielu to robi, przeważnie w tych specjalizacjach siedzą zwyczajni ludzie zbijający pieniądze czasami na wypracowanych umiejętnościach, czasami na łatwowierności klientów [niestety często dotyczy to znachorstwa co kończy się źle]. Chętnie poznam tą parkę oraz ich zdolności, zawsze lepiej jest mieć więcej przyjaciół niż wrogów, więc nie chcę z nimi walczyć.

W pokoju od kilku minut panowała niepokojąca cisza, kiedy usłyszeliśmy zbliżające się kroki wszyscy zwróciliśmy się w stronę drzwi z oczekiwaniem. Jednak zdaje mi się, że u reszty była to ciekawość, ja byłem dziwnie spięty. Coś we mnie chciało to odwołać, ale proxy już weszli wprowadzając dwie dziewczyny. Jedną z nich była Laura. Teoretycznie nie mogła mnie rozpoznać, ale spanikowałem, wybiegłem stamtąd.

Laura

Z jednych tarapatów do drugich. Stwierdzenie, że z deszczu pod rynnę może nie pasować, ale dobrych zamiarów też nie mają. Może nie zamierzają więzić mnie i zmuszać do związku, aczkolwiek mogą chcieć sprzedać nas na prostytutki albo złożyć w ofierze, wyglądają na takich co składają ludzi w ofierze. Te ich maski wzbudzają lęk, na ubraniach mają niedoprane ślady krwi, cóż, trudno je sprać, coś o tym wiem, nie tylko z okresów, w walkach też mam doświadczenie. Ten trzymający Lottie ma przewieszoną przez ramię na skórzanym pasie, ulokowaną na plecach siekierę. Jednak moim zdaniem krótkie nieszczęśliwe życie jest lepsze od długiego nieszczęśliwego życia. Nie powiem, widok domu, ba, willi, w środku lasu zaskoczył mnie. Do niej właśnie nas zabrali. We wnętrzu czuć było kurzem, tynki trochę się sypały, a gdzieniegdzie były zarysowane zdaje się ostrym narzędziem, na starym dywanie była plama krwi, stół musiał być po przejściach takich jak rzut w dal. Za tym biednym meblem była jeszcze kanapa, na której siedziało dwóch dziwaków. Jeden wyglądał na emo nastolatka z wyciętym uśmiechem, drugi... jadł surowe mięso. Nie zatrzymaliśmy się tam, więc nie zdążyłam mu się przyjrzeć, ruszyliśmy na piętro po trzeszczących schodach. Przeszły mnie ciarki, zdawało się, że się pod nami zapadną. Słyszałam skrzypienie drzwi nie mogąc zobaczyć pokoju, do którego wchodzi palant niosący mnie, konkretniej to pierwszy był mój tył, potem on, dopiero na końcu moja niespokojna głowa. Nie rezygnując z traktowania mnie jak worek ziemniaków rzucił mną na twarde deski bez cienia delikatności. Zaraz koło mnie Charlotte została odłożona przez kolesia, który niósł ją 'na księżniczkę'. Życie jest niesprawiedliwe.

Cztery zupełnie białe, wyglądające na kosmitów istoty z czarnymi mackami siedziały przy stole. Pierwszy emanował seksem, na jego kolanach siedziała dziewczyna pasująca do niego jak Barbie do Ken'a, miał na sobie płaszcz, kapelusz, glany, zdaje się iż nic więcej, jeszcze tylko róża czerwona jak włosy partnerki wystawała z kieszeni płaszcza. Drugi przypominał klauna, miał garnitur i cylinder w kolorowe kropki, jego twarz to były czarne otwory przedstawiające uśmiechniętą buźkę, niemniej przerażające co kły i jęzor tego pierwszego czy okulary, za którymi nie było oczu u trzeciego. Ten miał bawełniany, beżowy bezrękawnik naciągnięty na białą koszulę, do tego dobrane spodnie, chyba jako jedyny był absolutnie spokojny. Natomiast czopek w czarnym garniaku wybiegł... nie wiadomo dlaczego poczułam potrzebę pobiegnięcia za nim. Co dziwniejsze nikt mnie nie zatrzymał.

Hello! Tu autorka, wróciłam z wojny.

Black'n'White| SlendermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz