Rozdział 3: Kibicujmy!

16K 1.1K 392
                                    

Joseph

Na całe szczęście wszystko wskazywało na to, że chłopak postanowił mnie ignorować. Zdecydowanie ułatwiało mi to ukrywanie się z uczuciami, jakie wywoływała we mnie jego obecność. Nie mogłem jednak się powstrzymać od uczucia ulgi za każdym razem, kiedy widziałem go na pierwszej godzinie lekcyjnej. Cicho, bez słowa siadałem w naszej ławce, a po lekcji tak dyskretnie, jak tylko się dało, przemykałem za nim korytarzem, by nie zostać stratowanym. Nie skomentował tego, za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Kiedy udawało mi się uspokoić wewnętrzne skomlenie mojego wilka, takie życie nawet mnie zadowalało.

Jedyne czym wciąż się niepokoiłem, to zbliżające się wielkimi krokami ćwiczenia na wychowaniu fizycznym, podczas których mieliśmy przebywać w naszej wilczej formie, które odbywały się w każdym semestrze. Stresowało mnie to niezmiernie w każdej nowej szkole. Nie byłem ani zbytnio zwinny, ani szybki, a już przede wszystkim silny. Podobnie jak w ludzkiej odsłonie byłem zawsze najmniejszy z otoczenia, a co za tym idzie, najlepszym celem. Zwierzęce instynkty robiły swoje.

Nim się obejrzałem, nastał piątek. Wszyscy byli bardzo podekscytowani, ponieważ był to dzień meczu, a szkoła ta zdawała się bardzo zaangażowana w sportowe życie. Planowałem pójść, chociażby po to, by być na bieżąco z wydarzeniami, które były na ustach wszystkich dookoła. Mogłem, chociaż spróbować się przyłączyć do grupowych emocji, chociażby oznaczało to siedzenie zgniecionym na trybunach.

Po zajęciach skierowałem na tyły budynku, gdzie znajdował się szkolny stadion. Widownia była już w większości zajęta i rozważałem, czy lepiej by nie było jednak zrezygnować, niż ryzykować spadnięcie z wyższych rzędów krzeseł.

Już miałem zawracać, kiedy ktoś na mnie wpadł. Po zapachu wyczułem, że była to beta. Nie upadłem, lecz odruchowo złapałem się za nos, który zderzył się z czyimś ramieniem.

– Przepraszam! Zagapiłam się, akurat czesałam sobie włosy i nie patrzyłam, gdzie idę. – Dziewczyna szybko złapała gumką kitka i wyciągnęła do mnie rękę, by położyć mi ją na ramieniu. Mruknąłem cicho, że nic się nie stało, lecz ona już mówiła dalej. – Ej, to nie ty jesteś ten nowy?

– Tak – przyznałem, spuszczając wzrok, czując się zawstydzonym, kiedy tak się we mnie wpatrywała. W ogóle nie respektowała czegoś takiego jak przestrzeń osobista. Była też nad wyraz bezpośrednia.

– Ten, który najwyraźniej wpadł w oko Gabrielowi? – Zdziwiony podniosłem wzrok. Spodziewałem się wszystkiego, ale na pewno nie szerokiego uśmiechu, który gościł na jej twarzy i tego jakże dziwnego skojarzenia – O jajuśku! Faktycznie jesteś słodki! Chodź, usiądziesz obok mnie – zapiszczała dziewczyna, po czym chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Nie do końca wiedziałem, o co jej chodzi.

Nie mając okazji się sprzeciwić, ruszyłem za nią, starając się nie przewrócić. Dziewczyna zamiast pójść za tłumem w stronę schodów skręciła ku najniższemu rzędowi. Tam siedziało zaledwie parę osób i grupa czirliderek. Wszyscy patrzyli na nas, kiedy przechodziliśmy, lecz nieznajoma nie zwracała na nich najmniejszej uwagi. Najwyraźniej czuła się tutaj bardzo swobodnie, przemieszczając się tak w stronę ekskluzywnych siedzisk. W końcu usiedliśmy.

– Wybacz, że tak nagle cię pociągnęłam, ale zaraz się zacznie i nie chcę ominąć początku. Jestem Katy. – Wyciągnęła do mnie dłoń.

– Joseph – odparłem niepewnie i odwzajemniłem uścisk.

– Super, że to akurat na ciebie wpadłam. Znaczy, przepraszam, że na ciebie wpadłam, ale fajnie, że właśnie na ciebie. Tak więc o co chodzi z tobą i Gabrielem? – Patrzyła na mnie podekscytowana i co chwilę poklepując się po udach, jakby nie mogła pozostać zbyt długo w bezruchu.

Historia o wilczku (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz