Felicja

202 37 55
                                    

Moje myśli uciekają w każdą możliwą stronę, a szczególnie w tę dotyczącą moich urodzin... Kolejnych, bo szesnastych. Z tego, co wiem, to równo piętnaście minut temu stuknęła mi kolejna cyferka na liczniku.

Inne moje myśli wirują wokoło szkoły. Szkoła, szkoła i szkoła. Powoli mam dosyć.

Mam dość wszystkiego, jak leci. Wszystkiego. Nawet nikt nie pamięta o tych całych urodzinach.

Dlatego idę szybko przed siebie, wbijając wzrok w krawężnik. Płyty chodnikowe przesuwają się pod moimi nogami, a oświetlają je jedynie latarnie stojące w równym rzędzie wzdłuż ulicy. Wokoło słyszę tylko pobrzękiwanie licznych zamków przy moich butach, a czuję zapach gleby po deszczu.

Nagle ciszę rozrywa donośny, dziecięcy śmiech. Jak rażona odwracam się w stronę ulicy, która teraz jest pusta z wyjątkiem toczącej się piłki z grafiką przedstawiającą uśmiechnięte auta.

Czuję, jak moje oczy się rozszerzają, kiedy na ulicę za zabawką wbiega na oko sześcioletni chłopiec. Może tegoroczny październik nie jest przeraźliwie zimny, ale nie jest na tyle ciepło, aby dziecko wybiegło na dwór w szortach oraz koszulce z krótkim rękawem. W świetle latarni chłopiec wygląda trupioblado, aż się wzdrygam.

Nagle oświetla go jaśniejszy blask. Auto...

Wszystko dzieje się w ciągu ułamka sekundy. On schyla się po zabawkę leżącą na pasie nadjeżdżającego pojazdu, a ja wbiegam na jezdnię.

Chwytam chłopca mocno za ramiona i odsuwam się razem z nim na środek drogi, gdzie kierowca może nas wyminąć. Czuję za plecami samochód, poły mojego czarnego płaszcza powiewają na wietrze. Kulę się w sobie, czując krążącą w żyłach adrenalinę. Czuję, jak pęd powietrza powoli ustaje. Czuję walenie serca. Czuję dużo, ale nie czuję pod palcami chudych ramion chłopczyka.

Powoli się odwracam, niemal mdlejąc ze strachu. Kątem oka widzę, że samochód zatrzymał się kilka metrów dalej i wysiada z niego rozzłoszczony mężczyzna.

Nogi się pode mną uginają, kiedy na sąsiednim pasie widzę ciało. Odwracam wzrok od zdecydowanie martwego chłopca leżącego w kałuży krwi oraz wnętrzności. Wydaje się mało prawdopodobne, aby auto poturbowało go w ten sposób, ale przecież widziałam na własne oczy... Jego ramiona w swoich dłoniach też poczułam...

Sześciolatek leży martwy na asfalcie, a jego piłka toczy się leniwie wzdłuż krawężnika, czarne niebo nadaje temu wszystkiemu mrocznej atmosfery. Mimo że wydaje się to odrealnione, to nie jest mi do śmiechu.

Stoję jak słup soli, a kierowca do mnie podbiega, wymachując dłonią. Patrzę na niego pustymi oczami, o których wielu ludzi mówi, że są fiołkowe bądź malinowe. Może dlatego że jestem albinoską?

– Co ty odwalasz dzieciaku? – krzyczy do mnie. Ja sama nie wiem, czy odpowiedzieć agresją czy histerią. – Żeby tak człowiekowi pod auto wbiegać?!

Pokazuję ręką na ciało chłopca, a mężczyzna zerka tam, jakby droga była pusta. Ja kątem oka wciąż widzę ciało... Dlaczego ten facet nie reaguje?!

– Ch-chłopiec – dukam. – Rozjechał go pan...

– Co? – Mężczyzna wymownie puka się w głowę, marszcząc brwi. – Idź się lecz, wariatko! – Młody kierowca odchodzi, pewnie nie chce sobie robić problemów...

Zerkam najpierw na swoje roztrzęsione ręce oraz na nogi w wysokich butach i skórzanych spodniach. Widoku dopełnia rozpięty płaszcz do połowy łydek oraz czarna, gładka koszulka. Do kompletu jestem dumną właścicielką zmierzwionych, prawie białych włosów warkoczem opadających na plecy.

Może faktycznie zasługuję na miano wariatki? Albo wiedźmy, jak zwykli mawiać o mnie w szkole?

Piłka toczy się wzdłuż krawężnika, gdy kierowca odjeżdża z piskiem opon lśniąco czystym autem.

Ani śladu po wypadku.

Ciała chłopca nie ma.

Jedynie czysty asfalt.


Czym jest ten shot? Ano, w moich śmiałych planach jest prologiem całej historii Felicji, która jednak jeszcze nie ma planów, co chce Wam pokazać. Musimy dopiero usiąść i obgadać – plan ramowy, potem go uszczegółowić, ustalić, o czym pisać, a o czym nie warto, jakie postaci wpleciemy, kogo pominiemy w opowieści, Fela musi mi przypomnieć chronologię wydarzeń w swoim życiu... A ja najpierw chcę dokończyć zupełnie inny projekt chodzący mi po głowie. :D

Tak to jest, że Jeże mają głowy pełne pomysłów, ale nie są na tyle systematyczne, aby je realizować...

Na co liczę? Czy na to, że opublikowanie prologu zmotywuje mnie do dalszej pracy?

Chyba tak.

Chyba sam fakt, że pojawiło się to na moim profilu – ba! w wersjach roboczych Wattpada – daje mi kopa w dupę, każącego pisać dalej.

Dlatego – dziękuję! :D

Literki z ketchupemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz