To w końcu Nikodem czy Amelia? Czas na nowy rozdział.

649 61 284
                                    

Chcę Wam coś wyjaśnić. I Was uprzedzić. Może też w pewnym sensie przeprosić.

To, że Nikodem Jeżysławski jest pseudonimem, jedną wielką kreacją artystyczną, pewnie nikogo nie zdziwi. Jednak to, że od samego początku za komputerem/telefonem siedziała dziewczyna, może... zaskoczyć? Wywołać oburzenie? Wzbudzić współczucie?

Zastanawiam się tylko, dlaczego przekazanie Wam tej wiadomości tak mnie stresuje. W gruncie rzeczy nie kłamałam, nie chciałam nikogo oszukać, a przez cały ten czas byłam sobą – Amelią – i pisałam, co mi w duszy gra, pisałam, co mi „ślina na język przyniosła". (No, i mam nadzieję, że kochacie mnie za to, co piszę, a nie za płeć xD I tutaj cała powaga tego wpisu poszła w las...).

Tylko trzy fakty nie były zgodne z prawdą.

1. Jestem dziewczyną a nie chłopakiem.

2. Jestem siostrą Imperialnej a nie bratem.

3. Wszystkie decyzje podejmuję impulsywnie, właściwie nic nie jest przemyślane. Ten wpis też nie, nie oszukujmy się.

Nie raz, nie dwa, słyszałam, że powinnam była urodzić się facetem. A to, że przez przypadek udawanie chłopaka szło mi chyba całkiem nieźle (w sumie nie wiem, może to czuliście od samego początku?), tylko to potwierdza.

I właśnie tak to się zaczęło, i tak to się rozwiązuje – impulsywnie, pod wpływem chwilowych uczuć. Ale skoro od lat to się sprawdza, to dlaczego nie? (Głuptasy, po prostu wracam w Internecie do prawdziwej płci, chyba za bardzo lubię tu siedzieć, żeby całkiem zniknąć, choć brałam tę opcję pod uwagę).

Dlaczego „byłam" chłopakiem? Bo łatwiej się wybić? Bo myślałam, że kobieta nie ma szans? Nie. To był czysty przypadek, a potem się przyzwyczaiłam i nawet nie wiem, kiedy minęło tyle czasu. Myślałam, że będę tu miesiąc, max dwa, a nie dwa lata.

To dlaczego? Z przyjaciółmi chcieliśmy założyć recenzownię, bloga, cokolwiek, co od słowa do słowa zaowocowało Zaczytanymi Jeżami. Jeże początkowo miały być postaciami z naszego wspólnego opowiadania. Moją postacią jest Nataniel, więc miałam być Natanielem (może gdybym nim została, to by było śmieszniej). Jednak zaczęliśmy wprowadzać drobne zmiany, ja uznałam, że jednak będę Nikodemem i nie będę alkoholikiem jak Nate, szczególnie że w tamtym czasie ledwo znałam smak szapana. Coś tam, coś tam.

Początkowo nie sądziłam, ba nie chciałam nawiązywać żadnych znajomości przez Internet. Dalej nie chcę wchodzić w typową relację „piszę ci o wszystkim, ale nigdy się nie spotkamy", bo to bezsensowna historia. Nie sądziłam, że nawiąże się jakakolwiek relacja między moją postacią, a ludźmi czytającymi moje wypociny. A jednak widzę, że jest inaczej.

I było wiele pomysłów. Powiedzieć o tym, jak już moja sława mnie wyprzedzi. Powiedzieć o tym nigdy, nie powiedzieć wcale i do końca życia pozostać tajemniczym jeżem z krańców Internetu...

Ale wiecie na czym polega problem? Na dwóch głównych rzeczach.

1. Ciągłe udawanie innej płci mnie ogranicza. Nie mogłabym zorganizować chociażby spotkania autorskiego, jeśli nie chciałabym, aby wszystko się wydało nie wtedy, kiedy ja tego chcę. A spotkać się z innymi piszącymi i czytającymi nawzajem swoje prace... To musi być coś. I do tego argumentu mogłabym podać parę innych argumentów, ale mózg mi wypływa uchem, więc, błagam, nie pytajcie o nie, i tak paplam bez sensu.

2. Nie wstydzę się tego, co piszę. Po prostu, długo planowałam, że może jednak wydam pod pseudonimem, ale teraz jestem pewna, że chcę, aby na okładce było moje prawdziwe imię i nazwisko, poza tym, gdy chcę znajomym coś pokazać, to nie muszę dodatkowo wyjaśniać, dlaczego jestem chłopakiem.

A dlaczego jeże? Bo koty są oklepane. Dosłownie. Miało być nietypowo, wtedy padł pomysł: jeż. No to są jeże.

I tak wygląda historia, dlaczego byłam Nikodemem, a nie Amelią. Przykro mi, jeśli kogoś to rozczarowuje i jest zawiedziony prawdą. Ja sama jestem nią zaskoczona, nie sądziłam, że pisanie męskich końcówek przyjdzie mi z taką łatwością, nawet nie robiłam w tym błędów zbyt często... Mogę Was zapewnić, że te kreacje literackie (bo już się domyślamy, że przechodzę od jednego alter ego do drugiego?) nie różnią się niczym poza płcią. Wciąż będę sobą.

Zmieni się nick, zmieni się zdjęcie profilowe, jak tylko coś znajdę, bo chyba czas na zmiany – mówię papa swojego rodzaju strefie komfortu. Planuję także małe zmiany na Instagramie – w nicku i zdjęciu. Chcę, żebyście wiedzieli, skąd nowy opis, skąd Amelia w Ja vs reszta świata. (W ogóle, dopiero po czasie się zorientowałam, że ten nowy opis okazał się mylący ze zgadywaniem imienia Małgorzaty... To czysty przypadek, przysięgam! xD)

Miał być wcześniej wpis o luźnych przemyśleniach o alter ego, dlaczego uważam, że mamy ponownie Młodą Polskę, miałam wyczuć Wasze nastroje. Ale z drugiej strony mój impuls mi mówi inaczej. Jeżu, ja już nawet ze swoimi neuronami gadam.

Jeżeli uważacie, że to była przesada – po prostu uciekajcie. Zapomnijcie o moim istnieniu, wykasujcie książki z biblioteki, odobserwujcie – już więcej się nie spotkamy. Jeśli mimo tego wyznania, wciąż możecie mnie lubić, to bardzo za to dziękuję i... No, generalnie, to nic się nie zmieniło, do zobaczonka, kiedyś coś napiszę, na pewno, jak przypomnę sobie, co chciałam dopisać tutaj (a naprawdę podeszłam do sprawy poważnie, bo mam nawet konspekt).

Także, czy ktoś lubi bawić się w tworzenie profilówek? Płacę w miłości. A na dniach postaram się usiąść do obiecanych paru słów o one-shocie Czy budzić ludzi śpiących w autobusach?. :D

Ojej, i nawet humor mi się nie zepsuł. ♥

Literki z ketchupemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz