{Styczeń part 2}

2.9K 110 91
                                    

Minęło kilka tygodni, a Krzychu dalej w szpitalu. Przyjeżdżam do niego codziennie, zazwyczaj z Kubą. Kinga się nie odzywa, normalnie wyparowała. Skontaktowałam się z rodzicami Kondrackiego, na jakiś czas mieszkają u niego żeby pilnować mieszkania.

16 stycznia, godzina 14:34, Warszawa

Jestem dzisiaj umówiona z Kubą. Powiedział, że ma dla mnie miłą niespodziankę, no więc się zgodziłam. Mamy spotkać się w restauracji o 16:00, dlatego wcześniej zamówiłam taksówkę. Na razie się szykuję, normalne jak na mnie.

 - Gdzie ja położyłam...? - moje gadanie do siebie przerwał telefon.

Chwyciłam iPhone'a z półki przy szafie i sprawdziłam połączenie: Krzysiek?

 - Ha-halo? - zająknęłam się po odebraniu.

 - Roksana, możesz po mnie przyjechać? - w słuchawce usłyszałam Kondrackiego.

 - Krzysiek? Wychodzisz już?! - zaczęłam skakać z radości.

 - Ta, przyjedziesz? - zapytał powtórnie, śmiejąc się pod nosem.

 - Jasne, ale... ja nie mam samochodu. - odpowiedziałam.

 - Dobra, to zadzwonię do Que. Przyjedź z nim, ok? - *dziwne, co mu tak zależy?*

 - Spoko, tylko mu powiedz, żeby tu podjechał.

 - Luzik, do zobaczenia. - rozłączył się.

Stałam przez chwilę nieruchomo z komórką w ręce. Ogarniałam jeszcze, co tu się stało. Pomyślałam, że spoko, pojedziemy razem na to spotkanie, to w końcu nie randka.

*10 minut później...*

Usłyszałam dzwonek domofonu, Kuba. Szybko wsunęłam na siebie moje czarne Vansy i skórzaną kurtkę. Zamknęłam drzwi na klucz i zbiegłam po schodach na dół. Przed klatką stał czarny samochód, a za kierownicą Grabowski.

 - Jesteś! - uśmiechnął się kiedy otworzyłam drzwi pasażera.

 - No jestem. - uśmiechnęłam się szeroko. - Jedziemy odebrać tego wariata z przedszkola! - zaśmiałam się.

 - Ty i te twoje, niestety trafione, żarty. - strzelił facepalma. 

 - Heh. - śmiechłam.

Jechaliśmy śmiejąc się i śpiewając, bo nie mówiłam, ale często słuchałam jego piosenek. Dojechaliśmy w końcu pod szpital i wyszliśmy z auta. Przed budynkiem powitał nas cały uśmiechnięty Krzysiek.

 - Jak ja tęskniłam! - przytuliłam go mocno.

 - Ja też Roksi, co tam Que? - spojrzał na kumpla.

 - Już teraz wszystko ok! - uśmiechnął się i przybił z nim tzw. grabę.

 - To co, jedziemy do tej restauracji? - zwróciłam się do Kuby.

 - Oj, czyżbym w czymś przeszkodził? - Krzychu zrobił minę pedofila.

 - Nie, chodzi o ten... - Grabowski pokazał na swoją torbę przewieszoną przez ramię.

 - Aaa... Ok. To jedziemy wszyscy razem? - Krzysiek podrapał się po głowie.

 - Hmm? - popatrzyłam na Quebo.

 - No spoko - odpowiedział i poszedł do samochodu.

My tylko wymieniliśmy zdziwione spojrzenia i poszliśmy za chłopakiem. Tym razem to ja usiadłam z tyłu, Quebo za kierownicą, a Krzychu na miejscu pasażera. Pojechaliśmy w stronę centrum miasta, droga w ciszy...

Ty i ja, to nie pasuje || Quebonafide ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz