{Wrzesień part 1}

987 55 13
                                    

Siedzę tu dalej. Rzadko mam szansę wyjść, a nawet wtedy idę tylko przez jakąś chwilę do łazienki. Kuba wykonał już trzy wyzwania - okup, przymus wstawienia zdjęcia jego i Kingi na Instagram oraz napisanie i wypuszczenie piosenki specjalnie dla niej. Muszę mu pomóc i się stąd wydostać!

1 września, godzina 7:29, Warszawa

*Kuba POV*

Szukamy jej już kilka tygodni. Codziennie wychodzę z domu i szukam jej po całej Warszawie i okolicach. Zwiedziłem wszystkie opuszczone miejsca i skontaktowałem się potajemnie ze znajomym policjantem. Sprawa jest utajniona i śledztwo prowadzi jedynie on i jego zaufany pomocnik.

Odchodzę od zmysłów kiedy dostaję kolejne telefony od Kingi. Ta dziewczyna powinna zginąć i to z moich rąk. Każdego dnia myślę, aby znów poczuć na sobie ciepło, jakie dawała mi Roksi, opiekę, możliwość normalnego funkcjonowania.

Wszyscy mnie pocieszają i wspierają. Dobrze, że nie mieszkam sam, bo pewnie już dawno leżałbym martwy na ziemi otoczony opakowaniami po lekach i pustymi butelkami po alkoholu. Krzysiek i reszta ekipy pilnują mnie jak dziecka, bo wiedzą do czego byłbym zdolny.

Po tych intensywnych przemyśleniach dopiero zacząłem słuchać, co mówi do mnie Myszka.

- Kuba, ku*wa, w tym tempie nigdy nie skończymy tego kawałka, a płyta opóźni się jeszcze bardziej niż Mixtape Krzycha! - krzyknął, przez co momentalnie powróciłem do życia.

- Wychodzę - powiedziałem spokojnie i wstałem od stolika.

- Co? Kuba, wracaj! - ponownie się uniósł, ale ja już opuściłem budynek.

Wsiadłem do samochodu i uderzyłem kilka razy w kierownicę, zdzierając z niej trochę skóry. Popatrzyłem zdenerwowany przed siebie i zobaczyłem wbiegającego do ciemnej uliczki podejrzanie wyglądającego mężczyznę. Natychmiast wysiadłem z auta i pobiegłem w tamtą stronę, to był impuls.

Dobiegłem do zaczernionej uliczki i zobaczyłem w niej tego gościa. Rozmawiał z kimś przez telefon i mnie nie widział. Wykorzystałem to i podbiegłem do mężczyzny wytrącając mu urządzenie z ręki i przygniatając go do ściany.

- Ej, typie, co ci odwala?! - próbował się wyrwać, ale z emocji trzymałem go naprawdę mocno.

- Ty wiesz, gdzie ona jest! Pracujesz dla Kingi i porwaliście Roksanę! - patrzyłem na niego i nie zdawałem sobie sprawy, że może to być zwykły przechodzień i nie musi wiedzieć nic na ten temat.

- Ty jesteś Kuba? Jezu, dobrze, że cię znalazłem! - chłopak natychmiast zmienił nastawienie i wywołał tym u mnie bardzo mieszane uczucia. Zna mnie?

- O co ci chodzi? - nadal przytrzymywałem chłopaka, a ten patrzył na mnie łagodnie.

- Słuchaj, szukałem cię. Chcę ci pomóc uratować twoją dziewczynę, bo wiem do czego zdolna jest Kinga. Pogrąża się coraz bardziej w swojej chorobie i może zrobić jej krzywdę - mówił to z przejęciem i ze spokojem jednocześnie.

- Co? Zaraz, jakiej chorobie? Co się z nią dzieje? Dlaczego mi pomagasz? - zadawałem mnóstwo pytań, przepraszam, emocje.

- Pogadajmy gdzieś indziej. Kawiarnia? - spytał i puściłem jego nadgarstki, za które szybko się złapał. - Ale uścisk to masz silny! - zaśmiał się.

Poprowadziłem go do mojego auta i podjechaliśmy do pobliskiej kawiarenki. Wyszliśmy z pojazdu i w budynku od razu podeszła do nas kelnerka. Oboje zamówiliśmy po czarnej kawie i poprosiłem go, żeby opowiedział mi jak najwięcej.

- Więc przewieźliśmy Roksanę do Gdańska. Trzymamy ją w opuszczonym budynku Stoczni Gdańskiej. Twoim następnym zadaniem będzie odwołanie wszystkich koncertów do końca roku. Musisz coś z tym zrobić, bo uwierz, że jak widziałem ile ona przepłakała za tobą nocy to naprawdę MUSIAŁEM cię znaleźć. Podam ci dokładny adres, ale błagam, nie idź sam. Policja, najlepiej SWAT, za dużo tam ochrony.

Słuchałem go uważnie i starałem się zapamiętać jak najwięcej. Gdańsk, stocznia, ochrona. Podziękowałem chłopakowi i pożegnałem się z nim w jak najszybszym tempie. Wyszedłem z kawiarni i wsiadłem do samochodu. Po chwili stałem już przez drzwiami mojego mieszkania.

Wchodzę uprzednio otwierając je kluczem. Zauważam Krzycha siedzącego na kanapie, który zacięcie z kimś rozmawia. Podchodzę bliżej i przysłuchuję się rozmowie telefonicznej.

- Słuchaj, wiem kim jesteś. Kuba nie pozwoli jej skrzywdzić i dobrze o tym wiesz. Pogrążasz się w tym, wypuść ją. Czego chcesz? ... Nie pokocha cię, miłość nie może być wymuszona! ... Bredzisz, byłyście przyjaciółkami. ... Tylko spróbuj, poza tym macie umowę. ... Złam ją, to złamię ci kark! - krzyknął i odrzucił połączenie.

- Yyy... Siema? - pytam wchodząc w głąb mieszkania.

- Hej, umm... Słyszałeś? - pyta niepewnie, a ja przytakuję. - Dzwoniła Kinga. Chciała więcej informacji o twoich słabościach, zgłupiała myśląc, że jej to powiem. Jesteśmy bezradni, nie znajdziemy jej. - schował twarz w dłoniach palcami szarpiąc za czerwone końcówki włosów.

- Znalazłem zbawienie, albo bardziej ono mnie. Typ od Kingi znalazł mnie dzisiaj i podał na nią dokładne namiary. Pakuj się i dzwoń po Myszkę, jedziemy do Gdańska. - powiedziałem stanowczo i skierowałem się do swojego pokoju. Może się uda. Wróć, MUSI się udać.

3 września, godzina 15:32, Gdańsk

- Jesteśmy - odpowiedział Adam wysiadając z samochodu i przeciągając się.

Obudziłem Krzycha i razem wyszliśmy z pojazdu. Ja wyjąłem nasze walizki, Krzysiek poszedł załatwić pokoje, a Myszka zapłacić za parking. Zatrzymaliśmy się w motelu w miejscowości Nowy Port. Stocznia jest niedaleko.

Po kilku minutach wszyscy siedzieliśmy w swoim pokoju, myśląc nad dalszym rozwojem sprawy. Wiemy, gdzie jest, wiemy, co robić, ale nie wiemy, czy wszystko się uda. Znalazłem w sieci plan budynków stoczni. Niestety część, na którą namiary podał mi ten chłopak, jest odcięta od reszty i niedostępna dla turystów. Trudno, damy radę.

- Ej, chodźmy na obiad. Głodny jesteeem - Krzychu zaczyna marudzić rozłożony plackiem na swoim łóżku.

- Dobry pomysł, od kilku godzin nic nie jedliśmy. - zawtórował mu DJ, więc wyszukałem najbliższą knajpkę.

Wyszliśmy z motelu i skierowaliśmy się do lokalu 'Perła Bałtyku' (swoją drogą ten lokal naprawdę istnieje, tak jak dzielnica Nowy Port ~ autorka). Restauracja była niedaleko, więc wybraliśmy drogę piechotą.

*30 minut później…*

Wróciliśmy do pokoju najedzeni, ale nikt, nawet Krzysiek, nie miał nastroju do żartów. Wszyscy odliczaliśmy godziny do daty 14 września, wtedy razem z powiadomionym oddziałem SWAT odbijamy Roksi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej!

Sorka, że musieliście tyle czekać, ale pracowałam nad dziełem swojego życia, czyli własną piosenką i bitem. Udało się, może kiedyś wam podlinkuje.

W media macie coś, czego chyba nie muszę przedstawiać 😂

Ohajo!

Ty i ja, to nie pasuje || Quebonafide ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz