#Astoria#
Koniec tygodnia zbliżał się coraz większymi krokami. Ja powoli miała dosyć...każdy z chłopaków oprócz jackoba doszedł do siebiei wrócili do siebie. Jackob był w lepszym stanie....ale ledwo chodził......dalej nie mógł się zmieniać. Rano zawsze spaceruję z nim a on nadaje ile tylko w lezie i zawsze jest masa śmiechu. Praktycznie dzięki niemu przez te 30 minut zapominam o wszystkim....tak jak bym była zwykłą dziewczyną....człowiekiem....jakby nie było tych dziwnych stworzeń i tysiąca zagrożeń. Ale zawsze trzeba wrócić na ziemię zostało tylko 5 dni. Zastanawiałam się co dalej......to, że nie narażę innych na tak duże niebezpieczeństwo było oczywiste bo z góry nikt by nie przeżył i nie odbilibyśmy mojego brata. Nawet nie trzeba być jasnowidzem, żeby to wiedzieć. Mój brat wróci cały ale do domu a ja już mam dość takiego życia więc mogę z niego zrezygnować Za każdym razem kiedy wypływam myślami do mojego brata Jackob mnie prowokuje.
- Dziewczyno zajmij się czymś – popatrzyłam się na niego
- Co masz na myśli?
- Może zajmiesz się deckiem? – musiałam chwilę pomyśleć ale kiedy zorientowałam się o co mu chodzi uderzyłam go ręką w ramie.
- Świnia!
- Że kto? Że ja? Nie wiem o czym ty myślisz mały zboczeńcu – zaczął się śmiać ja zresztą też ale ten błysk w jego oczach dał mi znać, że doskonale odebrałam to co powiedział. Fakt jak by nie było tu Jacke'a to prawdopodobnie była bym pogrążona w rozpaczy...załamana i może nawet martwa? Nie mam już nawet siły śpiewać czy rysować...nie sprawia mi to już nawet przyjemności. Po woli wracaliśmy do domu i Jackob zaczął upadać....złapałam go w locie.
- Jacke wszystko jest okej? – pokręcił głową
- Słabo mi – popatrzyłam na niego. Blizna znikła....zaraz co gdzie?
- Kiedy ci blizna znikła!? – popatrzył się na mnie
- O czym ty pieprzysz....przecież tu – chciał dotknąć miejsca gdzie został ugodzony nożem ale nie było nawet po nim śladu
- No nie....Musimy wrócić do mojego domu. – na rękach mimo jasnych protestów pobiegłam z Jackobem do domu. USG niczego nie wykazało.....badania krwi jak na wilkołaka w porządku...nic...zaczęłam chwilę myśleć...Jackob normalnie chodził. Ale odradziłam mu przemian przynajmniej do momentu kiedy nie dowiem się co jest grane....wtedy wpadłam na pomysł.....poprzez telepatię zawołałam Edwarda i Bellę.
- Co się dzieje Ast? – mówią tak na mnie tylko przy Jackobie wolę, żeby przynajmniej na razie nic nie wiedział będzie trochę bardziej bezpieczny.
- Jackobowi tak nagle w pewnym momencie zniknęła blizna...to nie jest normalne...nawet jak na niego...nagle osłabł i prawie zemdlał...nie mogę znaleźć przyczyny badania niczego nie wykazały....chciałam was prosić o pomoc. – Edward nie koniecznie się przejął ale Bella tak bo to wciąż jej najlepszy przyjaciel.
- Pomożemy tylko jak?! – Bella odzywała się za ich dwójkę Edward chciał coś powiedzieć ale Bella zmroziła go wzrokiem.
- Chciałam byś przekazała swoją tarczę na Edwarda...wtedy będzie miał większy zasięg czytania w myślach i będzie widział to czego teraz nie widzi...czyli syreny...jeżeli są blisko zorientowały by się, że on grzebie im w głowie a tak będzie bezpieczny. Przy okazji może sprawdzić też to co wydarzyło się kilka lat temu a to znaczy, że może zobaczyć gdzie trzymają mojego brata. – pokiwali na znak głowami, że wszystko rozumieją. Zabrali się do roboty i Edward wpadł w trans.
CZYTASZ
Twilight.
FanfictionRodzina wampirów. Isabella Swan -Cullen 18 latka która wyszła za Edwarda Cullena i mają prześliczną córeczkę Renesme. Jackob black wilkołak który wpoił się w córkę Belli. Jak potoczą się ich losy? Czy Renesme będzie z Jacobem? Kto to jest Luis? Kim...