*22*

449 25 4
                                    

*Yllenia*

Dzień mi się strasznie dłużył. Wszyscy chodzili poddenerwowani. Zbliżał się koniec dnia a dla mnie to oznaczało jedno. Koniec. Sama nie wiedziałam jak się to potoczy. Alice nie miała już żadnych wizji wszystko było nie wyraźne. Miałam tylko nadzieję, że zobaczę brata całego. Byle by im nic nie było. Zabrałam amulet ze sobą i schowałam go do bluzy. Zaśpiewałam ostatni raz moją piosenkę z Jackem. Wiedzieliśmy, że to mogą być ostatnie radosne chwile.

*Paul*

Yllenia śpiewała piosenkę z Jackem taką samą kiedy pierwszy raz z Jackobem słyszeliśmy jej głos tylko tym razem osoba śpiewająca była nam już znana. Wszyscy się zebrali. Cullenowie i wataha. Każdy na nich patrzył. Miałem tylko jedno pytanie co to za zjawa w lesie?

*Yllenia*

podczas śpiewania widzieliśmy wszystkich. każdy do nas przyszedł spędzić te ostatnie chwile kiedy w lesie coś się poruszyło. ten zapach malin i jeżyn. Był cały zamaskowany od góry do dołu. Justin tam stał. wiedziała, że do nas nie podejdzie. Każdy mnie wyściskał i poleciały łzy. 

- Dziękuję wam za wszystko. Naprawdę. I jeszcze raz przepraszam za to co się stało. - niektórzy wrócili na patrol Mike i Luna poszli do domu wataha na plaże a Cullenowie do siebie. - Jacke ja powinnam iść porozmawiać z Renesme. Wydaje mi się, że ona sama sobie z tym poradzi - pokiwał głową. Skoro dziewczyna była pod wpływem hybrydy a teraz szczerze płakała to znaczy, że już jest uwolniona. Zapukałam do drzwi wpuściła mnie i lekko się krzywo patrzyła.

- wiem, że miedzy nami bywało różnie ale przyszłam cię o coś szczerze zapytać. Czy ty naprawdę czujesz coś do Luisa? - jej oczy się zaszkliły a tętno było miarowe

- całym sercem - jej płacz był szczery teraz nie miałam żadnych obaw co do tego, że dziewczyna było już sobą.

- mogę cie o coś prosić? - pokiwała głową - dasz mi ten wisiorek?

- czemu?

- dzięki temu będziesz bezpieczna. Dam ci coś w zamian co ci się przyda

- w jakim sensie?

- nie wiem w jakim stanie jest mój brat gdyby cokolwiek się działo.....ktoś umierał albo był poważnie ranny kilka kropel wlejesz mu do ust - podałam jej naszyjnik z małym flakonikiem.

- dziękuje ale dlaczego ja...czemu nie ty?

- jeżeli mi w ogóle będzie dane chociaż raz przytulic brata będę szczęśliwa. A tak wiem, że trafi w dobre ręce - przytuliła mnie i założyła nowy naszyjnik. Wyszłam do niej z domu ze łzami w oczach mój brat będzie układał sobie życie a ja tego nie zobaczę.

Oddałam stary naszyjnik Nes Jackowi by go zabezpieczył i sprawdził a ja zastanawiałam się co dalej. Jackoba jak nie było tak dalej nie ma. próbowałam znaleźć go po zapachu ale nic musiał być gdzieś bardzo daleko gdzie nawet mój węch nie dosięgał.

*Paul*

Rachel martwiła się o brata. Próbowaliśmy się z nim skontaktować w miarę możliwości szukać ale nic z tego. Cały dzień była przybita czułem to. Nie wiedziałem jak pomóc. Jadła lody i oglądała seriale w telewizji przynajmniej tyle dobrze. Spędzałem z nią ten czas. Bałem się bardzo o moja księżniczkę która lada chwila miała zniknąć. Miałem bardzo złe przeczucie co do Jackoba. kiedy ktoś z nas opuszczał dany teren był atakowany lub porwany. Luis Renesme a nas zaatakowali. A skoro nie było można go nawet wyczuć? A jeśli jego porwali? To by miało sens skoro kochał Yllenie a ona jego.

Twilight.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz