Na jego słowa, ostrożnie wysunął się spod łóżka i ostatecznie chwile później stał już przed nim. Hyungwon w tym czasie zdążył już podciągnąć nieco wyżej swoją pościel i usiąść na łóżku. Jego twarz w porównaniu ze swoją wcześniejszą wersją wydawała się jakoś bledsza, jakby straciła w jednej chwili cały swój blask. Spojrzenie utkwione w splecione dłonie nie zdradzało jakichkolwiek uczuć targających teraz tym niepozornym chłopakiem. Mimo wszystko, jak na dłoni było widać, że coś go trapi.
-Hyungwon...
-Nie odzywaj się- poprosił.
Jak mógł się nie odzywać, kiedy ostatnie zdania wypowiedziane przez Minhyuka sugerowały, że Wonho również ma coś wspólnego z tą całą sprawą? Chciał się dowiedzieć absolutnie wszystkiego, ale zarazem tak bardzo obawiał się tego, co może paść z ust Hyungwona. Ściskał go jakiś dziwny, wewnętrzny żal.
-Ja...
-Mówiłem żebyś milczał!- Krzyknął, patrząc na niego z furią.- Nie powinno cię tutaj dzisiaj być... nigdy nie powinno cię tutaj być...
-Ale jestem- powiedział z mocą.- Czy tego chcesz, czy nie to ja i tak tu będę.
-Nie wiem co mi odbiło, żeby otwierać te drzwi...- Mruknął sam do siebie.
Wcale nie zdziwiły go takie słowa, a nawet w pewnym sensie się ich spodziewał. Wszystko, co dzisiaj miało miejsce zdecydowanie było ich wspólnym błędem, ale nie mogą przecież w żaden sposób cofnąć czasu i zapobiec temu. Wonho tak łatwo nie zapomni o tym, że Hyungwon naprawdę stanowi dla niego tak wielkie zagrożenie... Nie zapomni łez Minhyuka. Po prostu nie może...
-Żałujesz?
-Tak, żałuję- warknął.- Najlepiej mnie tutaj zostaw, nie mam ochoty na rozmowę.
-A ja nie- ciągnął temat.- Nadal uważam, że jesteś jedną z najlepszych rzeczy jakie mnie spotkały.
Hyungwon lekko drgnął.
- Znowu zaczynasz?- Westchnął.- Nie słyszałeś co powiedział Minhyuk? Po prostu sobie stąd idź.
-Słyszałem bardzo wyraźnie każde jego słowo i co z tego? To nie sprawi, że się od ciebie odwrócę- mówił zirytowany.
-Dlaczego? – To jedno pytanie mogło być doskonałym streszczeniem ich wszystkich rozmów.- Mówiłeś, że nie obchodzi cię moja przeszłość, ale tak się nie da, Hoseok- spojrzał na niego wilgotnymi oczami.- Nie możesz mnie znać jednocześnie nie wiedząc nic o mnie z przeszłości.
-Mimo wszystko chcę spróbować pokazać ci, że możesz zacząć całkiem nowe życie, więc po prostu trzymaj się mnie, dobrze?
-Ty nawet nie wiesz co ci grozi...- Zaczął posępnie.- Nie chce znowu ranić ludzi, którzy mi pomogli...
-Nie obchodzi mnie to- zapewnił.
-Jesteś głupi.
-Wiem.
-Jesteś nienormalny.
-Wiem.
-Jesteś...
-Mogę być wszystkim, czym tylko chcesz, jeżeli tylko ma cię to uszczęśliwić.
Podszedł bliżej, zamykając jego dłonie w tych swoich. Hyungwon spojrzał na niego zdezorientowany, ale mimo wszystko nie postanowił odezwać się nawet słowem. Naprawdę krótka chwila minęła, gdy ostatecznie zdecydowali oderwać od siebie wzrok.
-Wiem, że się boisz- westchnął.- Widzę to po tobie, ale proszę zaufaj mi- uśmiechnął się do niego lekko.- Mimo, że nie uwierzysz już w żadną z obietnic, to ja i tak chce cię zapewnić, że zostanę przy tobie tyle ile będzie trzeba. Nawet jeżeli miałaby być to wieczność.
CZYTASZ
Roommate #Hyungwonho
Fanfiction!SLOWBURN! Czasami życie nie idzie po naszej myśli i chyba każdy musi się z tym zgodzić, nie? Hoseok również tak uważa. Jego życie totalnie ssie, ale chłopak za wiele z sobie z tego nie robi, ponieważ niesprawiedliwość, to coś co na świecie być musi...