LXXXVII

522 89 81
                                    

Hyungwon zdecydowanie musiał mieć jakąś paranoje, zaburzenia, czy lęki. Było to widać w dosłownie każdym, najmniejszym geście, kiedy tylko znajdowali się pośród większej garstki ludzi. Chłopak momentalnie się wtedy spinał, denerwował i tracił zdecydowanie. Jego przemiany były równie nagłe co on sam.

-Myślałeś kiedyś nad tym, żeby przestać uciekać?- Zapytał.

Hyungwon przeniósł wzrok z krajobrazu za szybą pociągu, na swojego przyjaciela, który teraz skutecznie wywiercał mu dziurę w czole.

-Chciałbym- stwierdził sucho.

-Ale? -Dopytał ostrożnie.

Chae jedynie wzruszył ramionami, przenosząc wzrok z powrotem na szybę.

Była kolejna rzecz, którą Hoseok zauważył u Hyungwona, a której zdawał się nie dostrzegać podczas ich wcześniejszych rozmów. Chłopakowi niezwykle trudno przychodziło opowiadanie nie tylko osobie, ale również odpowiadanie na przeróżne pytania, kierowane w jego stronę.

Tak więc chłopak przed nim nie był zwykłym człowiekiem i nawet nie chodziło już tutaj o osobiste uczucia Wonho wobec niego, ale każda inna osoba mogłaby stwierdzić, że Hyungwon jest po prostu... Dziwny.

-Twoja matka...- Zaczął znowu. - Dlaczego nie może tak po prostu dać ci spokoju? Nie ma nic innego do roboty?

-Jak widać nie...

-Mhm...- Mruknął, zniechęcony zdawkową odpowiedzią rozmówcy. - Myślę, że już niedługo jej się znudzi- uśmiechnął się szeroko. - A wtedy będzie już wszystko dobrze -westchnął. - Na pewno.

-Co cię dzisiaj naszło?- Zdenerwował się.

-No... Chciałem tylko z tobą trochę porozmawiać...- Mruknął urażony.

-Ale czy musimy rozmawiać o moich problemach?

-Z własnego doświadczenia wiem, że trzymanie wszystkiego w sobie nie jest dobre.

Zamierzał realizować swoje postanowienie odnośnie częstszych i szczerszych rozmów z Hyungwonem i... Efekty jeszcze nie były zbyt zadowalające, ponieważ mając za rozmówce kogoś kto otoczył się grubym i dźwiękoszczelnym murem, trzeba było się bardzo postarać, by jakiekolwiek słowa przez niego przeszły.

Chae był naprawdę trudnym przeciwnikiem do pokonania i w trakcie ich znajomości Wonho już nie raz musiał zmieniać strategię odnośnie tego jak do tego wszystkiego podchodzić. Od Kihyunowego opanowania po typowego dla Wonho roztargnienia i ekscytacji w tym wszystkim, a co za tym idzie i pewnego braku wyczucia.

Jednak... Jakieś efekty były, nikłe, ale to zawsze były jakieś efekty. Hyungwonem należało potrząsnąć, dać, mu do zrozumienia, że ma do czynienia z kimś kto nie odpuści jak ci wszyscy inni, którzy go zostawili. Należało stanąć przed nim i wykrzyczeć mu prosto w twarz „Obchodzisz mnie, więc opowiedz mi o swoich problemach!".

To było straszne, ponieważ Shin w tym całym postępowaniu Hyungwona, odnajdywał... Siebie. Może nie tego obecnego, ale tamtego słabego i mizernego chłopca, który bał się własnego cienia, a każdy, nawet najmniejszy kontakt z drugą osobą stawał się zadaniem niemożliwym do wykonania.

Ale... W życiu każdego człowieka dzieją się przełomy, które kompletnie go zmieniają. Wonho do dzisiaj pamięta pierwszy uśmiech Minhyuka, jego wyciągniętą dłoń. Tak jak Lee uratował jego, tak Wonho chciał uratować Hyungwona. Znał dokładnie sposób myślenia osób, które straciły nadzieje w to, że kiedyś na ich niebie ponownie pojawi się słońce.

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz