Czy się był lekko zaniepokojony? Cóż to było trochę mało powiedziane, bo Hoseok praktycznie wariował ze zmartwienia. Wszystko zaczęło się wczorajszego dnia, kiedy w niezwykle dobrym humorze wrócił do domu trzymając w dłoniach kawę dla siebie i chłopaka. To był ten sam dzień, kiedy lekko posprzeczał się z Kihyunem, ale to mniej ważne. Jeszcze tego samego wieczoru z przykrością stwierdził, że jego mały prezent nie został nawet ruszony. Wtedy zbytnio się tym nie przejął, wymyślając sobie jakieś głupie wymówki typu „Pewnie nie lubi kawy" Następnego dnia cisza nadal trwała, a Hoseok coraz bardziej bał się, że to co stworzył razem z Hyungwonem zostało utracone, dlatego też kompletnie olał studia i praktycznie cały dzień siedział pod pokojem chłopaka prowadząc swój cichy monolog, ale nawet to nie skłoniło Chae do podarowania mu chociażby jednej ze swych żółtych karteczek. W akcie kompletnej desperacji Wonho spędził nawet cały wieczór na przygotowaniach specjalnej zupy według przepisu swojej babci, która w mgnieniu oka powinna postawić Chae na nogi. I Wreszcie docieramy do tego momentu, kiedy Hoseok następnego dnia znajduję nawet nie naruszoną porcję tam gdzie ją zostawił, a jego wszystkie zmysły wołają, że stało się coś naprawdę złego.
-Hyungwon...- Szepnął, trzymając tacę z zimnym już posiłkiem- Zrobiłem coś nie tak?- Pytał skruszony- Mogę się zmienić, ale proszę... Nie zostawiaj mnie samego- Przy wypowiadaniu ostatnich słów, niebezpiecznie zapiekły go oczy
I tym razem odpowiedziała mu niczym niezmącona cisza. Czy naprawdę taka była kolej rzeczy? Mieli wrócić do samego początku swojej znajomości, kiedy naprawdę wiele nie było potrzeba, by sobie odpuścić. Problem w tym, że Hoseok wcale nie chciał zawracać z drogi, którą wcześniej obrał, a przez to kompletnie nie pojmował ponownego zamknięcia się Hyungwona. W pamięci nadal miał kartkę pobazgraną kolorowymi słowami, a także to parsknięcie, które nadal echem odbijało się w jego głowie. A więc dlaczego? Dlaczego znowu musieli się cofać? Czyżby Wonho zbyt szybko ogłosił swój triumf? Czy może Hyungwon zorientował się, że Hoseok wie już wszystko i ukrył się ze wstydu przed samym sobą. Chyba nikt nie potrafił rozszyfrować tej zagadki, a jedyna osoba, która mogła udzielić jakiś wskazówek nadal milczała za ciężkim murem zamkniętych drzwi.
Czuł, że usycha i jakaś jego cząsteczka nieodwracalnie obumierała, kiedy leżąc w łóżku bezowocnie snując plany uratowania wszystkiego co do tej pory udało im się zbudować, a co z każdą godziną stawało się dla niego samego coraz bardziej odległe. Kiedy będziesz w stanie zaakceptować, że znowu się komuś znudził? Kiedy paląca rana w sercu ponownie się zabliźni? Trzask drzwi kompletnie wyrwał go jego z zamyślenia, a wściekły Minhyuk forsujące jego drzwi kompletnie zmusił go do stanięcia niemalże na baczność. Rzadko widział taką furię w oczach chłopaka.
-Co to jest...?- Wysyczał przez zaciśnięte zęby, wystawiając przed siebie dłoń, w której trzymał zmiętą kartkę papieru
-Jakiś śmieć?- Zapytał ostrożnie
-Mówisz o sobie, czy o tym co trzymam w dłoni?
- O co ci znowu chodzi?- Westchnął zmęczony
Naprawdę dzisiaj nie miał siły na użeranie się z humorkami przyjaciela. Na głowie miał milczącego Hyungwona, który właśnie swoją ciszą był bardziej wymowny niż wszystko inne w tym momencie. Kolejna fala niepokoju skręciła żołądek chłopaka.
-O co mi znowu chodzi?- Zaśmiał się cierpko i w mgnieniu oka znalazł się przy Wonho- Patrz- Rozkazał, rozwijając pogniecioną kartkę.
Oczy Hoseoka na chwile się powiększyły, ponieważ ten przedmiot wcale nie był śmieciem, a przedwczorajszą rozmową jego i Hyungwona. Jego serce ponownie mocniej zabiło.
CZYTASZ
Roommate #Hyungwonho
Fanfic!SLOWBURN! Czasami życie nie idzie po naszej myśli i chyba każdy musi się z tym zgodzić, nie? Hoseok również tak uważa. Jego życie totalnie ssie, ale chłopak za wiele z sobie z tego nie robi, ponieważ niesprawiedliwość, to coś co na świecie być musi...