LXIV

544 118 63
                                    




Stłumiony płacz zza ściany, który w pierwszym odruchu powinien zostać uznany za zwykłe przesłyszenie, dla Wonho jednak brzmiał bardziej doniośle niż dzwon bijący mu przy uchu, czy wstrzał z armat. Świadomość tego do kogo on należał, boleśnie oplatała jego serce drutem kolczastym, który wbijał w nie swoje kolce.

Szybko wybiegł ze swojego pokoju, nie trudząc się nawet założeniem jakiejś koszulki na nagi tors. Dopadł do drzwi przyjaciela, ale te, zgodnie z jego przypuszczeniami pozostawały zamknięte.

-Cholera - warknął, uderzając pięścią w ich powierzchnię.

Miał znowu tutaj stać i czekać, aż Hyungwon łaskawie się uspokoi? Kiedyś być może było to jakieś rozwiązanie, ale dzisiaj... Dzisiaj byli już na zupełnie innym poziomie, ich relacja była na zupełnie innym poziomie!

Był pewien, że Chae nie zechce mu otworzyć tych drzwi, a więc pozostawała tylko jedna opcja i w tamtej chwili nawet nie przejmował się konsekwencjami jej podjęcia. Odepchnął się od drewnianej powierzchni, która oddzielała go od Hyungwona i szybko, prawie biegiem udał się do wspólnej sypialni swoich przyjaciół.

To była również wina Minhyka, więc i on powinien ponieść odpowiedzialność.

-Minhyuk, wstawaj! – Krzyknął.

Lee otworzył zaspane oczy i z początkowego zdezorientowaniaszybko przeszedł w niezadowolenie, a następnie złość. Co było kompletnym przeciwieństwem Kihyna, który patrzył na swojego przyjaciela zmartwiony. Szybko wypuścił Minhyuka z objęć i usiadł na łóżku, by mieć lepszy pogląd na sytuacje.

-Puka się...- Warknął, podciągając kołdrę pod samą brodę.

-Dawaj klucz –zażądał.

-Co?- Zapytał, kompletnie zdziwiony.

-To co słyszałeś - warknął. - Klucz od pokoju Hyungwona, już-rozkazał.

-Ty chyba do reszty zdurniałeś, co? Przyłazisz tutaj, krzyczysz i jeszcze czegoś chcesz?- Mówił zirytowany.- Weź się ogarnij.

-Słuchaj Minhyuk- zaczął pozornie spokojnie. - Hyungwon płacze za tymi pieprzonymi drzwiami , więc nie chce mi się z tobą dyskutować - warknął. - Dasz mi ten klucz, albo sam sobie go wezmę...

Minhyuk rozszerzył oczy zdziwiony i zerknął na Kihyuna, który w tamtej chwili, ze wszystkich sił starał się ukryć uśmiech cisnący mu się na usta. Jednak Lee i tak zdołał to zauważyć, nagradzając swojego chłopaka, mało delikatnym uderzeniem w ramię. Co jedynie spowodowało, że Yoo wybuchł niekontrolowanym śmiechem.

-Minhyuk, nie wstawaj- poprosił, samemu się podnosząc.

Kihyun wśród rozrzuconych po całym pokoju rzeczy, odnalazł spodnie swojego chłopaka i po chwili poszukiwań. Z tylniej kieszeni wyciągnął dobrze im znany klucz, który ostatnim razem pozwolił Hoseokowi spotkać się z Hyungownem.

-Nie przejmuj się Minhyukiem, dobrze zrobiłeś -szepnął.

Mimo tych zapewnień, i tak czuł palący wzrok swojego przyjaciela, który zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego z tej całej sytuacji.

***

Ostatni oddech i... Drzwi ustąpiły z jakąś dziwną łatwością, choć w rzeczywistości otwarcie ich wiązało się ze znacznie poważniejszymi konsekwencjami, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Wchodził właśnie do miejsca, gdzie nie liczyło się to chcesz zrobić i co myślisz... Wchodził do miejsca, w którym istniał jedynie on i Hyungwon, świat poza nimi się kończył.

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz