🌙 rozdział dwudziesty ósmy 🌙

6.4K 479 132
                                    

Louis poprawiał swoją czarną koszulę, której guziki miał zapięte pod samą szyją, a kołnierzyk starannie ułożony. Z jego ust uciekło ciche westchnięcie, kiedy ostatni raz przejrzał się w lustrze.

Dzisiaj miał być jego pierwszy dzień w firmie i nie chciał wyglądać jak niechluj. Dodatkowo miał nadzieję, że uda mu się zrobić dobre pierwsze wrażenie na współpracownikach. Oprócz na Dylanie, który w dalszym ciągu go przerażał.

Jęknął zirytowany, kiedy zobaczył jak jeden z karmelowych kosmyków włosów dziwnie odstaje. Żadna nowość. Na szybko przeczesał włosy i rzucił się na telefon, który zaczął wibrować. Na twarzy omegi pojawił się szczęśliwy uśmiech, kiedy zobaczyła wiadomość od swojej alfy.

h.s.x.
Czekam na dole, kochanie x

Louis schował telefon do kieszeni i czym prędzej podbiegł do drzwi. Miał już wychodzić z mieszkania, kiedy przypomniał sobie, że nie wziął ani kluczy od domu, ani portfela. Szybkim krokiem wrócił się do salonu, po czym złapał za zapomniane przedmioty i dopiero wtedy opuścił mieszkanie.

Zszedł po schodach, uważając by nie potknąć się o swoje własne nogi czy schody. Po kilku sekundach znajdował się na parterze. Wyszedł z bloku mieszkalnego i ujrzawszy charakterystyczne auto swojej alfy, od razu się do niego skierował. Chciał przejść od drugiej strony, by wejść do samochodu, jednak uprzedził go Harry, wysiadając z niego i podchodząc do drobnej omegi.

- Cześć kochanie - wymruczał loczek, którego włosy były rozpuszczone. Alfa uśmiechnęła się do swojej omegi i nachyliła się nad drobnym chłopcem, aby złożyć całusa na jego wąskich wargach. - Jak się masz? Wyspałeś się? - zapytał, kiedy dał złapać oddech szatynowi i uchylił mu drzwi od strony pasażera.

Louis zarumianił sie na czuły pocałunek, ale pokiwał głową i zajął swoje miejsce. Poczekał aż Harry obejdzie samochód i zajmie swoje miejsce. Kiedy alfa siedziała obok niego i odpalała samochód, Louis posłał jej szeroki uśmiech. Chociaż na chwile mógł zapomnieć o Dylanie, którego prawdopodobnie spotka w pracy.

- A ty, Hazz? Dobrze spałeś? - zapytał Louis z uśmiechem i złapał dłoń Harry'ego, która juz wędrowała na jego udo.

- Wolałbym spać z tobą - mruknął Harry i wydał dolną wargę, czym absolutnie ujął Louisa. - Ale tak, to może być.

- To dobrze Hazz. - odparł, pocierając kciukiem knykieć mężczyzny. - Masz jakieś plany na dzisiaj? - dodał, chcąc rozwinąć jakiś temat. W głębi duszy nadal był nieśmiałym, pucałowatym chłopcem. Takim, jak wszyscy go zapamiętali z gimnazjum.

Harry zerknął na niego katem oka i pokręcił głową.

- Muszę dziś posiedzieć trochę w firmie i przygotować się do ważnej wideokonferencji z jakąś azjatycką spółką - westchnął cicho, ale po chwili uśmiechnął się lekko. - Ale jeżeli masz ochotę, to możemy wybrać się gdzieś na weekend. Tylko ty i ja, a pracę zostawimy w domu.

Szatyn zamyślił się na chwilę, próbując trochę sprowokować alfe.

- Niech będzie - westchnął ze sztucznym męczeństwem, co nieco zirytowało Harry'ego.

- Jak nie chcesz, to nie musimy nigdzie jechać. - Harry wbił spojrzenie w drogę, a uścisk jego dłoń trochę mocniej zacisnęła się na ręce Louisa. - Nie myślałem, że masz coś ciekawszego do robienia.

Louis jedynie wybuchł śmiechem na to jak szybko da się rozłościć jego partnera. To było tka cholernie słodkie i zabawne, że Lou nie mógł nie wypuścić spomiędzy swoich warg chichotu.

Styles zmarszczył brwi, kiedy usłyszał chichot Louisa. Nie wiedział kompletnie o co chodziło jego omedze, ale kiedy dotarło do niego, że szatynek tylko się zgrywał, uśmiechnął się.

- Osz ty mała cholero. - Harry spojrzał na moment na swoja omegę i pokręcił głową. - Jesteś strasznie złośliwy czasami.

- Tak wiem, za to mnie kochasz. - odpowiedział Tomlinson, nieco pewniejszy siebie. Odkąd chodził z Harrym jest bardziej wrażliwy, ale jak dla niego, nieco silniejszy.

Harry pokrecił głową, kompletnie nie wiedząc co powiedzieć omedze. Jednak zaraźliwy chichot Louisa, sprawił, że całkowicie zapomniał o małym występku omegi.

- Masz racje. Za to cię kocham. - Harry pokiwał głową, nieświadomy tego, jakie słowa opuściły jego usta. Jednak szybko się zorientował i już po chwili zmienił temat. - To jak, kochanie? Wyjedziesz gdzieś ze mną na weekend? - zapytał szybko, mając nadzieję, że omega nie będzie drążyć tematu.

- No wiesz... Jeśli spędzimy ten czas na spacerowaniu, przytulaniu się do siebie i jedzeniu, to z wielką chęcią. - Zachichotał cicho, wbijajac swój wzrok w dołeczek loczka.

- Nie martw się. Zapewnie ci jakieś fajne rozrywki. - Harry powiedział to tak pewnym głosem i z czymś, co sprawiło, że na policzki Louisa wkradł się zdradziecki szakrłat.

Przestań myśleć, Tomlinson.

Szatyn odkaszlnął nerwowo i pokiwał głową.

- W porządku, Harry. Mam nadzieje, że Luke nie zatrzyma mnie na weekend pracy. - Louis odwrócił spojrzemie, aby alfa nie widziała jego twarzy i spojrzał w okno.

- Luke? Już jesteś ze swoim szefem na "ty"? - zapytał Harry i Louis musiał na niego spojrzeć. Kiedy omega zobaczyła jak szczęka Harry'ego zacisnęła się z irytacji, Louis myślał, ze oszaleje. Jak najszybciej musi wysiąść z tego samochodu, ale dokona gwałtu na Harrym.

- Ta... To nic ważnego, Hazz. Spokojnie, zaborcza alfo. - Uśmiechnął się przyjemnie, wiedząc o tym jak bardzo Harry potrafi być zazdrosny. Jest wtedy taki uroczy.

I może w takich moemnatch samoocena Louis trochę rośnie, ale to różnie bywa. Mina Louis diametralnie się zmieniła, kiedy Harry zaparkowal przed budynkiem firmy, w której pracuje Louis.

Szatynek obawiał się spotkania z Dylanem, jednak nie mógł z tym nic zrobić.

- Może przyjedziesz po pracy do mojej firmy i pojedziemy do mnie? - zapytał Harry, kiedy nachylał się nad omegą.

- Podoba mi się ten pomysł - mruknąl Louis i rownież nachylił się w kierunku alfy. Kiedy ich usta miały się spotkać, Harry złapał niebieskookiegp pod pachcami posadził sobie na kolanach. Było to trudne do zrobienia przez skrzynię biegów, która stała im na drodze, ale dali rade.

Styles zaczął składać drobne pocałunki na drodze omegi, a po chwili przeniósł się na szyję, która odsłonięta była przez czarny materiał koszuli, w której Louis wyglądał bosko. Ostrożnie zassał kawałek skóry i uśmiechnął się zadowokony, kiedy usłyszał cichy i zaskoczony jęk Louisa. Omega wplątała palce we włosy alfy i odchyliła głowę do tyłu, aby dać alfie większe pole do manewru.

Kiedy Harry skończył, uśmiechnął się do siebie, kiedy zobaczył duży, czerwony ślad. Zdecydowanie będzie widoczny. Ostatni raz złożył pocałunek na świeżej malince i cmoknął usta Louisa.

- Teraz przynajmniej każdy widzi, że jesteś zajety, kochanie.




_______________________________________

Jak się macie kochani? Już jutro majówka!

Miłego wieczoru 🔥

be my alpha, please ➙ larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz