Rozdział 11

212 17 1
                                    

Po 2 godzinach moknięcia dostałam się do domu i z impetentem rzuciłam się na kanapę. Byłam tak cholernie zmęczona, że obudziłam się następnego dnia w tym samym miejscu i w tej samej pozycji co wczoraj. Wywlokłam się z kanapy i udałam się w stronę kuchni.

****
Czuje się ociężała i do tego boli mnie głowa. Nie mam siły się ruszyć z łóżka. Na dworze 25°C, a ja trzęse się z zimna. Tak... to właśnie MNIE musiała dopaść grypa podczas pierwszych dni szkoły. Super! Nikogo nie ma w domu, nie ma kto mi zrobić herbaty.

- Czemu ja? - jęknęłam - Zawsze mam pecha!

****
- Słucham? - ledwo trzymając telefon w dłoni odebrałam połączenie - Kto mówi?

- Tutaj Kastiel - słysząc to zachłysnełam się powietrzem.

- Po co dzwonisz? Nie masz co robić? - podniosłam głos - Idź łapać biedne dziewczyny w parku!

- Spokojnie laleczko, nie dzwonie z własnej woli. - wciągnęłam powietrze - Ten idiota gospodarz kazał przekazać, że zbliża się pewne wydarzenie w szkole i musisz przynieść pieniądze.

-Co to za wydarzenie? - spytałam zdezorientowana

- Nie uwierzysz..

Warta chwili || Słodki flirtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz