Nagle Kakashi zobaczył jak Iruka podnosi się. Własnym oczom nie wierzył. Czyżby Bogowie jednak usłyszeli jego rozpaczliwe wołanie i dali mu szansę? Oddali mu jego nieszczęsne kochanie? A może zemdlał już i to mu się tylko śni? Bo to raczej zaświaty nie są.
- Iruka?- wychrypiał niepewnie.
- Niemożliwe. Widać Delfinek jesssst ulepiony z twardszszszej gliny niż sssssądziłem. A może to rekin w ssskórze sssłabego delfina i teraz sssię wydało? Interesssujące. Jednak nie mam już dla wassss czassssu. I tak zdobędę to, czego chcę.- powiedział wężowaty i ruszył w stronę nadbiegających, którzy byli coraz bliżej.
Kakashi leżał i mógł tylko patrzeć. Widział jak Iruka wstaje i na drżących nogach idzie w jego stronę. Widział jak Orochimaru mija go o włos, ale Iruka nie upada nagle na ziemię. Jest coraz bliżej. Sannin znika mu z oczu.
Tuż przed nim pojawia się brunet. Jest trochę poturbowany i ma wyraźny ślad na gardle po ostrzu. Upada przed nim na kolana.- Przepraszam, Kakashi. Musiałem go sprowokować. Inaczej dałbyś mu to.- zaczął przepraszająco cichym, zachrypniętym głosem.
- Nie. To ja cię powinienem przepraszać, Iruka. Myślałem, że jestem dość silny, by cię ochronić... Bałem się, że cię straciłem. Bogowie mi cię oddali. Zobaczysz. Będę najlepszym chłopakiem a nawet mężem jakiego tylko byś mógł sobie wymarzyć. Obiecuję. I tym razem nic mnie nie powstrzyma przed dotrzymaniem słowa.- zaczął szybko mówić.
- Ciiiii.... nic nie mów. Opatrzę cię i zaraz ruszymy do domu.- powiedział i położył mu smukły palec na spieczonych wargach.
- Iruka... ja... ja cię kocham, Iruka.- powiedział drżącym głosem mimo tego. Pragnał go całować w tą dłoń. Pragnał wycałowac go całego. Gorącymi i namiętnymi pocałunkami zrobic okłady na te wszystkie sińce i zadrapania. Wylizać z potu i krwi niczym troskliwa suka swoje szczenię.
- J-ja chyba też, Kashi...- mruknął cicho rumieniąc się i wyciągając apteczkę.
- Chyba to my tu raczej zginiemy. Razem.- powiedział smutno widząc nadciągająca falę piachu i kamieni.
- Ja ci nie pozwolę umrzeć. Nie teraz kiedy wyznałeś mi miłość.- powiedział, łagodnie uśmiechając się.- Przepraszam, ale muszę to zrobić. To lekarstwo cię ocali.- dodał wbijając mu ampułkę w tętnicę szyjną.
- Nie! Nie zostawiaj mnie teraz!- zaprotestował.
Chciał się poruszyć, ale potworny ból sparaliżował jego ciało. Ścisnął gardło. Mógł tylko patrzeć. Iruka szybko owinął mu największą z ran. widział, że wstrzykuje mu coś jeszcze, ale nie wiedział co. Nie miał pojęcia skąd Iruka ma takie dziwne leki. Tego nie ma w standardowej apteczce. Czuć było jak ziemia pod nimi zaczyna drżeć. Zobaczył jeszcze jak Iruka wstaje i przyjmuje pozycję zbierania czakry. Jak szybko składa dziwnie prostą technikę.
- Sarutobi kyōdoi!- usłyszał.
Iruka podniósł go jakby bez żadnego trudu mimo, że optycznie jego mięśnie nie zwiększyły się nawet o milimetr. Rzucił nie mogącym się ruszyć ninja najdalej jak potrafił, ale dość nisko, by piach zamortyzował upadek. Kakashi wylądował na piachu i jedyne, co udało mu się zrobić to odwrócić głowę i zobaczyć jak lawina piachu i kamieni zasypuje Irukę grzebiąc go żywcem pod ziemią.
- NIE!!!!- krzyknął zrozpaczony nie mogąc się nawet ruszyć.
Był przekonany, że cały jego wysiłek poszedł na marne. Czuł jak ból wielokrotniejszy niż ten aktualnie rozrywający mu ciało, rozdziera mu serce. Chciał już nawet nie płakać a ryczeć z rozpaczy po swojej stracie i przez swoją bezsilność. Jednak nim uronił chociaż łzę, zemdlał wycieńczony.
Tymczasem Iruka odrzuciwszy białowłosego na bezpieczną odległość znów złożył się do techniki. Wiedział, że nie zdąży już uciec przed jutsu wężowatego.
CZYTASZ
Śmiertelna Pieczęć
RomancePodczas podróży przez pustynię Suny Kakashi zrozumie parę rzeczy... Niedaleko granicy Kraju Ognia zostają zaatakowani przez wrogie siły. Czy siła jego miłości wystarczy by ocalić życie swojej miłości?