W drodze do domu

418 44 7
                                    


Pojawili się pozostali ze zmontowanymi prowizorycznie noszami. Patrzyli złowrogo na Irukę ukrywającego twarz w dłoniach. Asuma położył nieprzytomnego na noszach. Tsunade wyciągneła z jego plecaka koc i okryła go nim. Nie wiedziała, że to ten sam, którym wcześniej on okrył Irukę. Nieświadomie wzmocniła jego chęć przeżycia tym nikłym zapachem bruneta. Nieprzytomny jakby zrobił się spokojniejszy. Wydawało mu się, że czuje zapach ukochanego, że jednak przeżył i teraz idzie obok trzymając go za rękę.

Tsunade podała komuś plecak do niesienia. Dała znak do wymarszu. Podnieśli nosze i ruszyli biegiem, by przebyć ostatni dzielący ich odcinek drogi. Teraz musieli się naprawde śpieszyć. Utworzyli dwie grupy. Jedna z Tsunade na czele eskortująca ciężko rannego. Druga eskortująca Yoshi'ego. Asuma klepnął po ramieniu Irukę.

- No wstawaj. Musimy jak najszybciej dobiec do Konohy. I nie zamartwiaj się na zapas. Tsunade uratuje twojego kochasia.- powiedział trzymając nieodłącznego papierosa w ustach.

- Kto powiedział, że on jest moim kochankiem?- mruknął, posłusznie wstając i poprawiając plecak.

- Nikt, ale to widać. Innych możesz oszukiwać, ale nie mnie. Za dobrze cię znam. Jego z resztą też. Naprawdę zawróciłeś mu w głowie.- powiedział uśmiechając się.

Iruka westchnął tylko zrezygnowany. A miał nadzieję, że to się w ogóle nie wyda.

- Tylko błagam. Nie rozpowiadaj o tym nikomu. Umrę chyba ze stresu.

- Spokojna twoja przygłaskana.- odpowiedział i ruszył raźno za pozostałymi.
Iruka niezbyt usatysfakcjonowany tymi zapewnieniami podążył w ślad za nim.

Biegli dalej już w milczeniu. Brunet niezbyt zachwycony faktem, że wielkolud nie odstępował go na krok. Co ich tak nagle wzięło? Dobrze, że Gai z nimi nie poszedł. Zaraz by podłapał, że to dobra okazja do pojedynków albo wyzwań i próbował być lepszy, bardziej jakiś tam niż Kakashi. To by dopiero było męczące i zawstydzające. Tylko tego mu brakowało, żeby Gai pobił się z Kakashim o niego. Westchnął ciężko. Postanowił skupić się na drodze. Zwłaszcza, że ból w stopie zaczynał się odzywać. Na razie był mdły i niewyraźny, ale z każdym kolejnym krokiem będzie przybierał na sile. W końcu będzie musiał albo sięgnąć do apteczki, gdzie powinien znaleźć coś przydatnego jeszcze albo jakoś dotrzeć do Tsunade.

Byli już na granicy piasku, kiedy Iruka poczuł ściskający i mdlący ból brzucha, przez który poczuł jak oblewa go zimny pot. Zaczął zwalniać skupiając się tym razem, by się nie zatrzymać. Nie zemdleć. Zignorować zarówno ból brzucha jak i stopy. Nie może przecież spowalniać grupy. To może zaszkodzić jego ciężko rannemu "przyjacielowi". Nie może przecież pozwolić mu umrzeć w drodze. Nie po to się tak starał i nadwyrężał siły. Na dodatek będzie musiał odchorować pigułkę, którą wziął po tym jak się ocknął w ruinach. Paskudztwo może i działało długo utrzymując go
"na chodzie", ale nie aż tyle, by spokojnie i bez niczego mógł dotrzeć do wioski. Zaklął w duchu. Więcej już ich nie miał.

- Iruka? Co się dzieje?- głos Asumy wyrwał go ze skupienia i rozmyślań.

- Nic takiego. Dam rady.- odpowiedział słabym głosem.

- Nie sądzę. Wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć.

- Dam rady. Nie traktujcie mnie wreszcie jak dziecko!- krzyknął na niego i chwilowo przyspieszył.

Asuma mruknął tylko pod nosem i podążył za nim. Był pewien, że mimo takiej hardości i zawzięcia Iruka już długo nie wytrzyma.

I nie pomylił się. Po kolejnej godzinie wytężonego biegu Iruka zaczął się potykać i znów zwalniać. Wyglądał jeszcze gorzej niż wcześniej. Blady i spocony. Wzrok miał całkiem nieobecny. Biegł już chyba automatycznie. Ot tak z rozpędu. Westchnął ciężko i zrównał się z nim. z dziecinną łatwością podniósł go i zarzucił sobie na plecy.

Śmiertelna PieczęćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz