Rozdział 6.

574 64 47
                                    

Od naszego spotkania w bibliotece minęło kilka dni, wczoraj umówiłem się z blondynem, że to dziś po lekcjach pójdziemy do kawiarni na gorącą czekoladę i ewentualnie rurki z kremem. To, że jest maj nie oznacza, że nie możemy iść wypić czegoś ciepłego. Akurat w tej malutkiej kawiarence znajdują się rzeczy, których nie serwują nawet w restauracjach czy innych tego typu budynkach. Na przerwach dość często znikałem i siedziałem z Niallem w bibliotece, aby nie musiał siedzieć sam w książkach. Irlandczyk zawsze się uśmiechał, gdy obok niego siadałem. Cieszył się, że ktoś chce się z nim zadawać, że ktoś taki jak ja w ogóle na niego spojrzał. Nie rozumiałem co chciał mi przekazać po przez te słowa, jednak nie dopytywałem. 

–  Malik! –  krzyczała Markie, przepychając się przez tłum – Zayn do cholery porozmawiaj ze mną! –  warknęła, chwytając mnie w końcu za nadgarstek. 

Odwróciłem się w jej stronę, cicho wzdychając i wywracając przy tym oczami. 

– Co chcesz Cameron? – spytałem obojętnie. 

Dziewczyna pociągnęła mnie za sobą, a ja dla świętego spokoju poszedłem za nią. Markie od jakiegoś czasu nie dawała mi spokoju, więc zacząłem ją olewać. Może zachowałem się jak dupek olewając swoją najlepszą przyjaciółkę, ale no tak wyszło. Wolałem siedzieć w cichym pomieszczenia u boku blondyna czytającego książki niż słuchać jej zażaleń. Czasami miałem dość tej kobiety, a jeszcze bardziej jej dziewczyny, która wcale nie była lepsza. 

Markie zaciągnęła mnie pod swoją szafkę, pod którą stała już Olivia. Posłałem brunetce pytające spojrzenie, na co ona zmrużyła na mnie oczy. Okej, naprawdę nie wiedziałem o co im chodzi. Może po prostu dostały okresu w tym samym dniu? 

–  Słuchaj dupku, nie pozwolimy sobie na takie traktowanie z twojej strony. Olewasz mnie, a na przerwach ciągle gdzieś znikasz! Nie ma cię, tak jakbyś zapadł się pod ziemię! Jesteśmy przyjaciółmi od kilku lat, a tobie nagle coś odwala. Gdybyś był młodszy pomyślałabym, że dorastasz i przechodzisz okres buntu, ale masz dziewiętnaście lat! No chyba, że dopiero teraz to przechodzisz... – Markie zamyśliła się – Chociaż nie. Wątpię. Więc teraz grzecznie nam wytłumacz co się z tobą dzieje albo użyjemy siły i nie będzie już tak przyje... – urwała, gdy zobaczyła przechodzącego obok nas Nialla. Blondyn posłał mi nieśmiały uśmiech, który od razu odwzajemniłem co nie uszło uwadze Markie i Olivii. Irlandczyk pomachał mi i poszedł dalej z książkami, przyciśniętymi do klatki piersiowej. – Już rozumiem... 

Dziewczyny spojrzały na siebie i uśmiechnęły się szeroko. Olivia poklepała mnie po ramieniu. 

 –  Nasz Zaza się zakochał, awww... W dodatku w uroczym, małym blondynku.  –  skomentowała przesłodzonym głosem brunetka.  

Wywróciłem oczami od razu zaprzeczając słowom przyjaciółki. Fakt, Niall był słodki, ładny miał śliczne niebieskie oczy, których niejeden mógłby mu pozazdrościć, dodatkowo uroku dodawały mu roztrzepane na wszystkie strony farbowane blond włosy. Przez dziecinną, delikatną twarzyczkę wyglądał tak niewinnie i mógłbym się nim zachwycać jeszcze przez kilka godzin, ale to nie oznacza, że się w nim zakochałem. Przecież nawet go nie znałem.

Przez ten krótki czas, który spędziliśmy ze sobą mogłem śmiało porównać Nialla do kwiatka. Był delikatny i potrzebował ogrodnika, który zająłby się nim. Miałem wrażenie, że to moim zadaniem jest dopilnowanie tego, aby nie uschnął. Z kwiatami trzeba obchodzić się delikatnie, każdy gwałtowny ruch może je uszkodzić bądź nawet w najgorszym przypadku... zabić.

•   •   •
Weekend!

He was like a flower • ziall ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz