Jęknęłam cicho i otworzyłam oczy. Zaczęłam mrugać szybko przez ostre światło, które mnie drażniło. Zabawne, śniło mi się, że Kostia przyjechał do Szwecji i przyszedł do mojego sztokholmskiego mieszkania. Podsunęłam się na poduszkach i chwyciłam wodę stojącą na moim stoliku, upijając ją. Pewnie zostawiłam ją sobie, a potem poszłam spać, zmęczona rozpakowywanie paczek. Uniosłam wzrok na przejście do kuchni, a krew odpłynęła mi z twarzy. Kostia naprawdę się tu zjawił.
- Co ty tu robisz Kostyantyn? - warknęłam, unosząc się na łokciach.
- Przyjechałem, chce się pogodzić. Wiem, że... - nie dałam mu dokończyć.
- Gówno wiesz! Przez blisko półtora roku dostawałam szału. Nie wiedziałam, co się dzieje. Co jest nie tak, co ja zrobiłam nie tak. Chodziłam, kurwa, po ścianach ze stresu, zadając sobie pytanie, co mogłam zrobić inaczej. Przecież naturalnie obwiniałam tylko siebie, nigdy wielkiego MELOVINa. Tyle razy planowałam jakoś się przypomnieć. Chciałam do ciebie napisać, co do ciebie czuję. Chciałam dać ci znać, że jestem i czekam, ale zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy. Wiesz, z czego? Że gówno cię obchodzę, że to wszystko było jednym wielkim kłamstwem i farsą. Byłam twoją zabawką podczas Eurowizji, wypełnieniem wolnego czasu. Miałeś jak oderwać się od konkursu, mogłeś poczuć bliskość tak daleko od domu. Otworzyć usta do kogoś poza własną ekipą. W końcu zrozumiałam jednak, że najlepsze, co mogę zrobić dla naszej dwójki, to zapomnieć. Próbowałam zatracić się w tańcu, w swojej pracy. Zdałam dzięki temu studia z wyróżnieniem, ale co cię to przecież obchodzi. Próbowałam wszystkiego, żeby zapomnieć. Wiesz, co jest jednak najgorsze? Najgorsze jest to, że do dziś pamiętam, jak nasze wargi się spotykały w pocałunkach, jak nasze ciała były złączone w jedność. I kurwa choćbym nie wiem jak chciała nie jestem w stanie zapomnieć, bo niestety to ciebie kocham - ostatnie dwa słowa wyszeptałam i otarłam łzy, które mi ze złości napłynęły do oczu. - Szkoda, że ty na moją miłość nie zasługujesz - dodałam z rezygnacją.
- Pamiętam, jak cię pierwszy raz pocałowałem - powiedział po chwili milczenia.
- No i? - uniosłam brew, nie wiedząc, do czego dąży.
- I od tamtej chwili chce całować tylko ciebie i marzę, by to robić codziennie - przemierzył dzielącą nas odległość jednym krokiem, a jego usta odnalazły moje. Początkowo oddałam pocałunek. Nim się w nim zatraciłam, moja dłoń spotkała się z jego policzkiem z głośnym plaskiem.
- Nie dotykaj mnie - wysyczałam. - Myślisz, że po półtora roku dotkniesz mnie, a ja szczęśliwa rzucę ci się w ramiona? To tak nie działa Kostyantyn. Życie to nie bajka.
- Svea proszę cię, nie bądź taka. Znaczyłaś, znaczysz i będziesz znaczyć dla mnie bardzo dużo. Przyjechałem dla ciebie aż z Kijowa. Będę w Sztokholmie długo i mam naprawdę dużo czasu. Uwierz, że nie odpuszczę. Nie mam czegoś takiego w planach. Nie teraz, gdy już jesteś tak blisko mnie. Będę się starał, abyś mi wybaczyła, bo wyobraź sobie, że też cię kocham. Nie bądź może egoistką i weź poprawkę na moją karierę. Mogłaś częściej pisać, może nie zawsze mogłem odpisać, ale ty też się nie starałaś na tyle, na ile mogłaś. W końcu Artem stwierdził, że czas odpuścić, skoro i tak prawie nie wymieniamy się wiadomościami. Ta sytuacja negatywnie wpływała na moją karierę - masował swój policzek, na którym powoli formował się odcisk mojej dłoni. - W tym wszystkim jest nasza wspólna wina, leży ona po obydwu stronach. Spójrz prawdzie w oczy!
- To ja jestem egoistką? Może i owszem, ale czasem trzeba nią być w życiu. Wyobraź sobie, że to ze sobą żyjesz całe życie. Zabawne, że przez część zeszłego roku, myślałam, że może to ty będziesz w moim przez jego większość. Niestety albo i stety, myliłam się.
- Nie myliłaś się! Zależy mi na tobie, kocham cię Svea! Potrzebowałem jakiegoś impulsu do tego, aby zacząć o ciebie walczyć! Był nim list! Rzuciłem wszystko i jestem, dla ciebie! Zrozum to - Kostia wyrzucił ręce w powietrze.
- Jaki list? - uniosłam brew.
- Od twojego... - chyba zdał sobie sprawę, że wsypał właśnie kogoś i zamilkł, przełykając głośno ślinę. Szybko przemyślałam ostatnie dni i wszystko w końcu ułożyło się w całość.
- Benjamin - wysyczałam. Moje zdenerwowanie osiągnęło poziom maksymalny. Wstałam z kanapy i wzięłam Kostię za rękę. - Jedziemy złożyć mu wizytę, skoro jesteście, aż takimi przyjaciółmi to nie będzie miał z tym problemu - ubrałam buty i ruszyłam na dół kamienicy. Wsiadłam do mojego Mercedesa G, a Ukrainiec dołączył do mnie na siedzeniu pasażera. - Zabije go. Co on sobie myślał? Że od tak może mi się wpakować w życie? - mamrotałam zdenerwowana po szwedzku.
- Może chciał po prostu dla ciebie dobrze? - uniosłam brew na to, że zrozumiał szwedzki, ale pozostawiłam bez komentarza. - Jesteś jego siostrą Svea, kocha cię bezwarunkowo. Martwił się, więc do mnie napisał. Nie osądzaj go aż tak. Nie miał złych intencji. Widział, jak szczęśliwi byliśmy podczas Eurowizji, jak dużo dawało nam bycie razem. Rozumem, że jesteś na mnie zła, ale proszę cię Svea, pomyśl, co byś zrobiła na jego miejscu - położył swoją dłoń na mojej, abym ją tylko strzepnęła.
- Widzisz, nie zrobiłabym nic za jego plecami, bo wiem, że by go to zabolało. Nie lubię takich sytuacji. Jest wtedy nieprzyjemnie. Powinien był mi powiedzieć chociażby po wysłaniu ci tego listu. To wiele czasu nie zajmuje. Wiem, że zapewne się bał, ale nic go nie usprawiedliwia. Musi brać odpowiedzialność za swoje czyny. Koniec i kropka - warknęłam.
- Svea nie myślisz trzeźwo, jesteś zła. Najgorsze, co teraz możesz zrobić to podejmować decyzje. Ochłoń i pamiętaj, że zarówno ja, jak i on cię kochamy. Może inną miłością, ale kochamy - położył kolejny raz swoją dłoń na mojej. Tym razem jej nie strąciłam.______
941 słów.
Myślę nad ujawnieniem się.
+ Rozdziały będą jednak co 5 dni a nie co tydzień.
ZAPRASZAM DO GWIAZDKOWANIA I KOMENTOWANIA
CZYTASZ
time will tell ➸ melovin ✓
Short Storysiedemnaście miesięcy, stolica szwecji, jeden plan i dwa złamane serca ~*~ Część druga i ostatnia w Wonder Trilogy