Rozdział 11

328 57 8
                                    

Zapięłam pasy i oparłam głowę na ramieniu Kostji.
- Za dwie godziny będziemy w Kijowie. Na lotnisku będzie czekał Artem - pocałował moją lewą dłoń.
- Okej - ziewnęłam.
- Śpij, wstałaś o piątej, obudzę cię, jak przylecimy - pokiwałam głową i włożyłam słuchawki do uszu, po czym odpłynęłam.

Obudziłam się pół godziny przed lądowaniem. - Lepiej ci?
- Tak - przetarłam oczy i popatrzyłam na niego. - Ty nie spałeś?
- Średnio, denerwuje się promocją płyty - przyznał się.
- Kochanie, nie masz czym się denerwować. Płyta jest świetnie zrobiona. Każdy, kto ją słyszał, był zachwycony, więc spokojnie, okej? Ja jestem zachwycona każdą piosenką, ale dobrze wiesz, że najbardziej Long Way Down* - pocałowałam go.
- Wiem, bo napisałem ją dla ciebie Svea - zaczął mi ją nucić do ucha.

Szłam koło Kostji, który ciągnął naszą wspólną walizkę. Widziałam, że szuka kogoś intensywnie wzrokiem. W końcu uśmiechnął się do niewysokiego chłopaka, który stał z ciemnymi okularami na nosie, którego poznałam podczas Eurowizji.
- Artem! - przywitali się.
- Hej - przytuliłam się z nim i podążyłam za chłopakami do czekającego Mercedesa.
- I jak tam u was? - zapytał przyjaciel Kostji, gdy już ruszyliśmy.
- Zgodziła się - wyszczerzył się Boczarov, patrząc, na mnie w lusterku.
- Mówiłem, że się zgodzi. Svea jest inteligentna i dobrze wie, kogo ma u boku. Prawda Svea?
- Prawda Artem - uśmiechnęłam się do niego.
- Odstawie was do hotelu i za dwie godziny będę, bo wtedy rozpoczyna się gala - wyjaśnił. Nic nie odpowiedziałam, tylko przyglądałam się widokom zza okna.

Poprawiłam swoje smoky eyes i nałożyłam uważnie czerwoną szminkę na usta. Włożyłam na siebie ostrożnie piękną suknię, która była ręcznie szyta. Jej góra składała się z kryształków, które były przyszyte do siateczki, natomiast dół stanowiły warstwy tiulu. Włożyłam na nogi czerwone szpilki od Louboutina i wyszłam z łazienki. Przed lustrem stał Kostja, który właśnie zapinał koszulę.
- Hej przystojniaku - zagryzłam wargę, patrząc na niego.
- Wyglądasz nieziemsko - patrzył na mnie. - Uwielbiam to, że jedyną biżuterią, jaką masz jest pierścionek - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Muszę się w końcu chwalić, z kim jestem zaręczona - wymruczałam. Przerwał nam Artem, który oznajmił, że będzie za pięć minut. Zeszliśmy do holu i wsiedliśmy do limuzyny, w której był cały Big House Melovin. Przywitałam się z tymi, których znałam i poznałam się z resztą. W drodze na premierę opróżniliśmy szampana, wypijając zdrowie Kostji. Gdy dojechaliśmy na miejsce, byłam lekko zestresowana. Dopiero teraz do mnie dotarło, że zaraz poznam moich przyszłych teściów. - Mel - szepnęłam mu do ucha.
- Hmmm? - wymruczał.
- Ja nie jestem gotowa poznać twoich rodziców, co jeżeli mnie nie polubią? O boże oni na pewno mnie nie polubią - oddychałam szybko, zdenerwowana. Wszyscy opuścili limuzynę i zostaliśmy tylko we dwójkę. Kostja złapał moje dłonie w swoje i popatrzył mi prosto w oczy.
- Uspokój się, to po pierwsze. Po drugie oni cię lubią. Słyszeli ode mnie bardzo dużo o tobie i uwierz, że już cię lubią. Bardzo chcą cię poznać, dlatego wdech i wydech i idziemy. Aha, oni nie wiedzą, że ci się oświadczyłem, więc musimy im o tym powiedzieć. Będą zachwyceni - otworzył drzwi i wysiadł, po czym pomógł mi wysiąść. Oślepiły nas blaski fleszy, ale szybko poprawiłam sukienkę, a Mel objął mnie mocno w pasie i zaczął prowadzić do wejścia.

Wprowadził mnie do ogromnej sali, gdzie zaraz przy wejściu było miejsca dla reporterów, a w dalszej części stali wszyscy goście. Szłam za Kostją, który kierował się w stronę jednej z par.
- Mamo, tato - przywitał ich. - Poznajcie, proszę moją narzeczoną Sveę - przywitałam się z nimi, po czym wróciłam do mojego miejsca, przy boku Kostji.
- Jesteś jeszcze piękniejsza w rzeczywistości niż na zdjęciach. Cudownie razem wyglądacie! Kostjantyn czy ty powiedziałeś narzeczona? Oh witaj w rodzinie słoneczko! - kobieta mnie mocno przytuliła. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Jest pani strasznie miła, dziękuje za tak ciepłe przyjęcie.
- Jaka tam pani, mów mi mamo, albo Valentina! Mój mąż to Nikolai. Nikolai! Czemu nic nie mówisz - ojciec Kostji tylko wzruszył ramionami, nie zmieniając swojej miny, która wyrażała dezaprobatę. Spuściłam wzrok na nasze złączone dłonie i westchnęłam cicho. Mój narzeczony widząc zmianę w moim nastroju, odciągnął mnie od nich.
- Mała, co jest? Widzę, że coś się stało i nie ukrywaj tego przede mną, okej? - złapał mnie za ramiona.
- Twój ojciec... po prostu... - zacisnęłam mocno wargi, aby nie wybuchnąć płaczem. - Widzę, że mnie nie akceptuje. Nie musi mnie lubić ani kochać. To twoje zadanie, ale... niech mnie zaakceptuje. Bierzemy ślub za kilka miesięcy i zostanę mimo wszystko jego synową.
- Dorogaya, on taki po prostu jest. Zaakceptuje cię i pokocha. Zobaczysz. Moja mama cię uwielbia i skup się na tym, dobrze? - pocałował mnie w czoło, a ja się uśmiechnęłam. - Teraz zapraszam do pierwszego rzędu, bo niestety, ale czas na mnie. Mój pierwszy koncert z nową płytą się zbliża! - zaśmiałam się.
- Dobrze Kostja. Trzymam kciuki, żeby wszystko wyszło, tak, jak sobie zaplanowałeś. Jesteś świetny, więc występ będzie świetny kochanie - pocałowałam go w usta i poszłam na swoje miejsce.

Kostja wykonał pięć piosenek z 12, które znalazły się na albumie. Jednakże, zamiast zakończyć koncert, usiadł przy pianinie.
- Tę piosenkę dedykuje mojej cudownej narzeczonej, która postanowiła mnie wspierać nawet tutaj, w Kijowie. Dziękuje Svea - puścił mi oczko i wykonał Long Way Down. Siedziałam na swoim miejscu, mając w oczach łzy. To, jak bardzo kochałam Kostję, nie można było wyrazić w słowach czy czynach. Czułam się z nim cudownie. Gdy skończył występ, jako pierwsza wstałam i zaczęłam klaskać. Kwiaty, które dostał, od razu oddał mi, wciągając mnie na scenę. Patrzyłam na niego uważnie, uśmiechając się, gdy on patrzył w kamery.
- Wracamy do hotelu Svea? - mruknął mi do ucha.
- Bankiet? - uniosłam brew.
- Nie czujesz się najlepiej? Wrócimy w takim razie do hotelu i położysz się - puścił mi oczko i zaczął się ze wszystkimi żegnać. Przybrałam na twarzy moją najlepszą maskę i podążyłam za nim. Kostja objął mnie w pasie, niby mnie podtrzymując. Kiedy wsiedliśmy do taksówki, złapał mnie za rękę. Podjechaliśmy pod hotel, a Boczarov rzucił kierowcy papierek i wysiedliśmy.

Po chwili weszliśmy do pokoju. Gdy zamknęły się za nami drzwi, Kostja przycisnął mnie do ściany, namiętnie mnie całując. Jęknęłam mu w usta, oddając pocałunek i wplatając mu dłonie we włosy.
- Chciałem to zrobić od początku - ściągnął ze mnie sukienkę, a ja zaczęłam zdejmować z niego garnitur. Resztę nocy spędziliśmy na poznawaniu naszych ciał.

____

Ostatni!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ostatni!

Long way down to piosenka Toma Odella.

KOMENTUJCIE I GWIAZDKUJCIE

ZAPRASZAM TEŻ NA AMBIVALENCE.

(dodatkowo epilog wstawię chyba w niedzielę)

time will tell ➸ melovin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz