Rozdział 6

424 60 11
                                    

Weszliśmy do mojego domu. Zdjęłam buty i poszłam do kuchni, skąd wzięłam alkohol i rozłożyłam go na tarasie, na którym zapaliłam świeczki i lampki. Na podłodze ułożyłam poduszki i koce. Dzięki temu można było siąść i na ziemi i na kanapie.
- Weźcie szklanki z szafki i napoje z lodówki, zaraz wrócę. – Poszłam do garderoby, gdzie przebrałam się w legginsy i duży sweter. Wróciłam na taras, gdzie Caro opierała się plecami o poduszkę, a między jej nogami leżał mój brat. Kostja wyłożył się na kanapie, na której się położyłam obok niego, a jego dłonie wślizgnęły się pod mój sweter. Gładził swoją chłodną dłonią, moje plecy. Nie napotykając zapięcia od stanika, nachylił się nad moim uchem.
- Mam nadzieję, że nie występowałaś tak cały wieczór – zachichotałam tylko w odpowiedzi i nalałam wszystkim alkohol. Wypiliśmy szybko kolejkę, a ja przytuliłam się do Kostji.
- Może występowałam. Niestety nie dowiesz się już – pstryknęłam go w nos i znowu nalałam alkoholu. Czułam, jak procenty krążą w moich żyłach. Zresztą widać było to po wszystkich, że zaczynali odczuwać ich działanie. Benji z Caroline cały czas szeptali sobie coś na ucho i wyglądali bardzo uroczo. Zrobiłam im zdjęcie i popatrzyłam na Kostję. – Dobra pijemy – podałam im szklanki i wypiliśmy. Ukrainiec pocałował mnie w kark, a ja mruknęłam. Czułam, jak zagryza moją skórę. Przymknęłam oczy, oddając się uczuciu, które powoli rodziło się w moim podbrzuszu. Odsunęłam się delikatnie, wiedząc, że jeszcze chwila i zaciągnęłabym go do sypialni. Zerknęłam na drugą parę i potrząsnęłam głową. Nagle wstali, a ja uniosłam brew. Kiedy mój brat uklęknął przed Caroline na jedno kolano, zakryłam usta dłonią.
- Caroline, od kiedy cię poznałem, wywróciłaś mój świat do góry nogami i nadal nie umiem go poukładać. Uczynisz mi ten zaszczyt i poukładasz go ze mną? – otworzył pudełeczko.
- Tak Benji, poukładam – zaśmiała się i go pocałowała, a on ubrał jej pierścionek na palec.
- W końcu – powiedzieliśmy równocześnie z Kostją, po czym wybuchliśmy śmiechem.
- Znalazły się bliźniaczki syjamskie – mój brat wywrócił oczyma, a ja wstałam i go mocno wyściskałam.
- Gratulacje i witam w rodzinie Caro – przytuliłam ją też i poszłam po szampana. – Jest okazja na moje ukochane bąbelki – przyniosłam butelkę szampana i kieliszki.
- Dom Perignone Vintage 2009 – przeczytał Kostja.
- Specjalny szampan na specjalne okazje – uśmiechnęłam się szeroko i otworzyłam butelkę, rozlewając ją do kieliszków.

Kiedy skończyliśmy butelkę szampana, poprawiając go pozostałym alkoholem w szklankach, Caroline i Benjamin pożegnali się i wyszli. Zapewne planowali świętować swoje zaręczyny tylko we dwójkę. Po ich wyjściu zaczęłam zbierać szkło.
- Pomóż mi – dźgnęłam Kostję, który wstał z kanapy i zaczął mi pomagać. Kiedy schylałam się do zmywarki, poczułam jego dłonie na moich biodrach. – Sprzątamy – odsunęłam go i wróciłam po resztę rzeczy. Złożyłam poduszki i koce i zgasiłam świece oraz lampki. Zaniosłam ostatnie brudne naczynia do zmywarki. Tym razem dałam Kostji pobłądzić dłońmi po moim ciele. Obróciłam się do niego przodem i pocałowałam go namiętnie.
- W końcu cię mam tylko dla siebie – ściągnął ze mnie sweter. Nie byłam mu dłużna i pozbyłam się jego koszulki. Przejechałam dłonią po zarysowanych mięśniach jego brzucha i zamruczałam z przyjemnością. Po chwili Kostja pozbył się moich legginsów i zostałam w samych, skąpych figach. – Jesteś jeszcze piękniejsza, niż byłaś. – Odgarnął moje włosy i zaczął całować moją szyję. Tymczasem ja pozbyłam się jego spodni. Jęknęłam, czując, jak rozrywa delikatny materiał mojej bielizny i sadza na blacie.
- Jak się masz zamiar bawić to... - nie było mi dane dokończyć, gdyż jednym płynnym ruchem, Kostja ściągnął bokserki i znalazł się we mnie. Przyjemne uczucie wypełnienia znowu mi towarzyszyło. Czułam się tak, jakbyśmy pasowali do siebie idealnie. Wypchnęłam biodra, aby dać znać mojemu mężczyźnie, aby zaczął się poruszać. Z każdym pchnięciem jęczałam coraz głośniej. Odchyliłam się do tyłu, opierając głowę o zimną ścianę. – Kostja, jestem blisko – wyjęczałam.
- To chodź – ściągnął mnie z blatu, oplatając się w pasie moimi nogami i zaniósł mnie na piętro, do mojej sypialni.

Rzucił mnie na łóżko, a ja zagryzłam wargę. – Taka gotowa i chętna tylko dla mnie. Gdy widziałem, jak tańczysz i się ruszasz, a ci wszyscy mężczyźni się na ciebie patrzyli... - przerwał, aby pochylić się nade mną. – Chciałem cię wziąć tam, przy wszystkich – wymruczał mi do ucha.
- To zrób to teraz – wyszeptałam, a on jak na zawołanie znalazł się we mnie. Wygięłam plecy w łuk, czując, jak ogarnia mnie euforia. Zacisnęłam dłonie na pościeli. Znalazłam się na szczycie, a Kostja razem ze mną. Oddychałam ciężko, ale nie dałam mu ze mnie wyjść. Odwróciłam nas tak, że to ja byłam u góry. Teraz to ja nadawałam tempo i powoli poruszałam biodrami. Uśmiechnęłam się i zrobiłam mu malinkę na klatce piersiowej. Kiedy zaczęłam mu robić kolejną, czułam, jak wypycha biodra do góry. Jęknęłam głośną i dałam mu znowu przejąć kontrolę. Znowu byłam pod nim i dawałam mu całkowitą kontrolę. Czułam jak gryzie mnie w szyję. Wiedziałam, że jutro będę musiała się zakrywać, ale wyłączyłam zdrowy rozsądek. Oddałam się całkowicie przyjemności.
- Svea – mruknął, czując, że jestem blisko. Zamknęłam oczy i jedyne, co byłam w stanie z siebie wydusić to jego imię. – Kocham cię mała – pocałował mnie w usta.
- Nie przestawaj. Chce znowu szczytować równo z tobą – pogładziłam jego biodro. Założyłam mu nogi na barki i popatrzyłam prosto w oczy. Tym razem każde jego pchnięcie czułam cztery razy mocniej, a dodatkowo Kostja w każdy kolejny ruch wkładał więcej siły.
- Dojdź dla mnie maleńka – powiedział, a ja jak na zawołanie osiągnęłam szczyt, w tym samym momencie, co on. Ukrainiec opadł na łóżko koło mnie i pocałował w skroń. – Tęskniłem tak cholernie za tobą.
- A ja za tobą – przytuliłam się do niego i okryłam nas kołdrą. – Dobranoc Kostja.
- Dobranoc dorogaya.


________

Ale wiecie, że nadal do siebie nie wrócili?
koncert 4/10 ale macie sexy.
buziaki!

time will tell ➸ melovin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz