Rozdział 8

375 69 17
                                    

Obudziłam się i przeciągnęłam. Rozglądnęłam się po otoczeniu. Powoli docierały do mnie wspomnienia z wczoraj. Ukryłam twarz w dłoniach i westchnęłam. Oczywiście, u nas, gdyby było dobrze dłużej niż dzień, to by się coś stało. Wstałam z łóżka i ubrałam na siebie dresy, które zostawiła mi Caroline. Wyszłam z pokoju gościnnego i poszłam do kuchni.

- Hej Svea, jak się czujesz? - spytała Caroline, która robiła właśnie herbatę.
- Szczerze to okropnie - westchnęłam i usiadłam na krześle.
- Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć? - położyła mi dłoń na ramieniu i postawiła przede mną kubek z parującą cieczą.
- Wiem Caro i jestem ci wdzięczna, ale tu nie ma o czym gadać. Obydwoje po prostu źle zrobiliśmy. On miał prawo się na mnie wkurzyć, ale ja miałam prawo też się wkurzyć na niego. Poza tym pokazał, że mi nie ufa. Wiem, że nie wielu facetów za mną lata i on nie ma konkurencji, ale cholera. Jestem kobietą, niech czasem pobędzie zazdrosny. Zazdrość w granicach umiaru nie jest zła dla związku, ba dodaje czasem ciekawych przeżyć.
- Nie będę mówiła, że rozumiem, bo nie rozumiem. Kochacie się, to powinniście sobie ufać. Tak, jestem czasem zazdrosna o fanki, ale to do mnie Benjamin wraca po tym wszystkim. Ja jestem przy nim zawsze, nie czasem. Tak samo ty z Kostją. Nie rozumiem was kompletnie. Z jednej strony na kilometr widać, że się kochać, a z drugiej, widać, że obydwoje macie problem z zaufaniem.
- Nie chce o tym gadać... Jak przygotowania do ślubu?
- Mam w związku z nim prośbę, a raczej dwie - zagryzła wargę.
- Tak?
- Ułożysz nam choreografię do pierwszego tańca? I... - zawahała się - wiem, że nie znamy się tak dobrze, ale chciałabym, żebyś została moją świadkową na ślubie. Zrozumiem, jeżeli odmówisz... - weszłam jej w słowo.
- Z radością zrobię i jedno, i drugie - przytuliłam ją mocno.
- To dobrze, ulżyło mi. Nie chcę ściągać tutaj osób, które niekoniecznie chce na ślubie.
- Nie chciałaś nikogo z rodziny? Przyjaciół?
- Nie mam w rodzinie nikogo nadającego się na świadka. Najbliższe przyjaciółki odwróciły się ode mnie lata temu, gdy powiedziałam, że się przeprowadzam. Mam jakieś koleżanki i je zaproszę, ale nie chce ich jako świadkowych. Świadek na ślubie będzie zapamiętany i nie powinien nim być ktokolwiek.
- Masz rację - pokiwałam głową, odlatując myślami.

- I podnoszenie - wymamrotałam, słuchając piosenki Willow od Jasmine Thompson. To do niej miałam ułożyć układ. Podśpiewywałam pod nosem i nagle mnie olśniło. Chwyciłam swój telefon i wybrałam numer.
- Halo?
- Felix! Pomożesz mi?
- Jasne, jestem w studiu, jak chcesz, to przyjedź.
- Będę za pięć minut, jestem u Benjamina, to akurat – ucieszona rozłączyłam się i ubrałam się szybko w jeansy i sweter, włożyłam trampki i poszłam do niego. Weszłam akurat, gdy wyszedł ze studia.
- Svea! Wieki cię nie widziałem! – Felix objął mnie i obrócił dookoła naszej osi. Zaśmiałam się i cmoknęłam go w policzek.
- Oj Felix, stęskniłam się.
- Dobra, dobra. Co to za sprawa? – wziął mnie pod rękę i zaczęliśmy iść w kierunku jego nowego apartamentu.
- Jak wiesz, Benji ma niedługo ślub i to swój własny. Zostałam świadkową jego przyszłej żony i oprócz tego mam ułożyć im pierwszy taniec do piosenki Willow i już go mam. To nie problem, ale wiesz, jak Benji uwielbia, jak śpiewam, więc stwierdziłam, że mogę zaśpiewać Willow. Tylko że nie wiem, czy dam radę. Dodatkowo chce zaśpiewać czysto i trafiać w dźwięki. I tutaj zaczyna się twoja rola, dobrze wiemy, że umiesz świetne śpiewać. Proszę, naucz mnie, jak zaśpiewać Willow na ślubie Benjamina i Caroline do ich pierwszego tańca.
- Z chęcią – wyszczerzył się. – Poza tym też jestem świadkiem – puścił mi oczko, a ja pokręciłam głową.
- Idę z moim mężczyzną, znaczy chyba jeszcze moim mężczyzną – zmarszczyłam brwi, wchodząc do domu Felixa.
- Co masz na myśli?
- Pokłóciliśmy się w klubie, bo tańczyłam z jakimś gościem. Byłoby okej, gdyby on nie siedział z jakąś maniurą.
- Nie, nie byłoby okej. Jeżeli chłopak nie umie cię szanować to pieprz go. Niedosłownie Svea. Musi nabrać szacunku i rozumieć, że jesteś z nim i możesz czasem potańczyć z facetem, który nie jest nim. Nie musi od razu lecieć do jakiejś cycatej panienki i się do niej ślinić. Niech podejdzie do ciebie i ci powie prosto w twarz, że mu to nie pasuje.
- Od kiedy jesteś taki mądry Sandman? – zmrużyłam oczy i spojrzałam na blondyna.
- Odkąd sam znalazłem kobietę mojego życia i przeszedłem z nią takie piekło, że nauczyłem się ją traktować porządnie – uśmiechnął się dumnie.
- Ooo, mały Felix dorasta – pociągnęłam go za policzek.
- Ingrosso uspokój się – zaśmiał się i mnie odepchnął. Chichocząc, usiadłam na kanapie. Felix przyniósł wodę i zaczęliśmy lekcje śpiewu.

Koło 20 zebrałam się i wróciłam do Benjamina. Nie chciałam jeszcze spotykać się z Kostją, nie byłam gotowa mu wybaczyć jego zachowania. I nie byłam gotowa przeprosić, że go nie poszukałam, chociaż. W kuchni, jak zwykle, urzędowała Caroline, która uwielbiała gotować.
- Co tam dobrego robisz? I gdzie mój bliźniak?
- Robię łososia na kolację. Proste danie, bo nie mam ochoty na nic. Twój brat jest u ciebie w mieszkaniu... - zrobiłam przerażoną minę.
- Oni się pozabijają – pisnęłam.
- Oby nie, bo inaczej obydwoje dostaną patelnią – uniosła ją do góry i zmrużyła oczy.
- Faceci są nienormalni – wyjęłam wino z torebki.
- I owszem – Caro zgodziła się ze mną.
- Wypijmy więc za to! – wyjęłam kieliszki i otworzyłam butelkę, rozlewając alkohol do szkła.


____

Zero melka w rozdziale. ops.

Proszę o komentarze dziewczyny, bo serio kiedyś potrafiłyście zostawić praktycznie 20, a teraz są z 2, góra 3. 

I serio jak tak dalej pójdzie to Certain Things nie ujrzy światła dziennego.

time will tell ➸ melovin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz