|Rozdział 9|

653 44 7
                                    

Usui siedział i z niedowierzaniem spoglądał na Misaki.
- Czy to znaczy, że... rozchodzimy się na dobre? - spytał z trudem nabierając powietrza do płuc. Czuł, że z każdą kolejną sekundą rozpada się na części. Jego serce przestaje bić, a przy życiu utrzymuje go tylko dłoń Misy, na której on trzyma swoją. Dziewczyna lekko pokiwała głową. Spojrzała z bólem na blondyna i powiedziała:
- Nie chcę nikogo więcej ranić. Nie jestem super dziewczyną, która uwielbia szaleć i robić to, co ty kochasz. Dorosłam wcześniej do niektórych rzeczy i... teraz tylko na nich mi zależy. Bycie przewodniczącą ma dużo obowiązków, pracowanie w Maid Latte, sam rozumiesz. Nie mam czasu na miłość. Może kiedyś jeszcze coś nas połączy... jednak teraz chciałabym zostać sama ze sobą, sprawami szkolnymi i pracą w kawiarence bez twojej obecności, która zawsze mnie rozpraszała. Zacznijmy żyć od nowa, bez siebie. Niszczymy się nawzajem będąc w związku.

Coś nagle pękło. Potłukło się jak szkło, słychać było każdy pojedynczy dźwięk.
Ach, to przecież tylko złamane na pół serce Usuiego.
- Ale Misaki, zaczekaj, przemyśl to jeszcze raz... - zielonooki nie zamierzał się poddać. Wstał ze swojego miejsca i klęknął przed Ayuzawą. - Zbyt dużo dla mnie znaczysz, byś tak po prostu odeszła. - dodał i złapał ją za dłonie, przyciskając je do swoich policzków. Poczuł znajome zimno, dziewczyna zawsze miała zimne palce u rąk. Jego zadaniem przeważnie było otulenie szczelnie dziewczyny i zaparzenie dla niej herbaty.
- Usui, nie. Im dłużej się w ciebie wpatruję, naprawdę chcę wrócić, ale nie mogę. Wiem, że za jakiś czas znowu będziemy w tej samej sytuacji. Nie chcę cię skrzywdzić. - wyszeptała, zaczynając szlochać. Przewodnicząca nie zdawała sobie sprawy, że opuszczenie Takumiego będzie dla niej takie trudne. Nie mając już siły na rozmowę i wiedząc, że takim sposobem blondyn na pewno ją przekona, a ona znów do niego wróci, wyrwała dłonie z jego uścisku i podniosła się z krzesła. Wyminęła chłopaka szybkim krokiem, założyła buty i wybiegła z domu. Nie przejmowała się, że zostawiła blondyna samego w domu, bo wiedziała, że niczego nie zrobi. Będzie bezradny, tak jak to sobie zaplanowała. Usui nigdy nie był wytrwały w sprawach miłosnych. Każdy swój mały błąd przeżywał, a teraz pewnie też tak robi.

Idąc uliczkami nie wiedziała, co będzie dalej. Życie cały czas posuwało się do przodu i nie mogła zostać w miejscu. Coś jednak z tyłu jej głowy szeptało, że źle zrobiła zostawiając zielonookiego samego w domu po takim ciosie. Martwiąc się o chłopaka, zawróciła i skierowała się w stronę domu. Z każdą kolejną minutą wyobrażała sobie coraz to gorsze scenariusze. Co jeżeli próbował się zabić, okaleczyć? Co jeśli obwinia się o całą zainstniałą sprawę? Usui jest do wszystkiego zdolny, mógł zrobić dosłownie każdą rzecz, nawet taką, o której Misa nie będzie mieć pojęcia. Będąc na ostatniej prostej do domu, zaczęła biec. Nie pukając, weszła przez drzwi do środka, a widok, który jej się ukazał był przerażający. Zaczęła wypominać sobie każdą rzecz, którą zrobiła blondynowi. On nie zasłużył na śmierć! Natychmiast podbiegła do duszącego się sznurem nastolatka i rozerwała go jednym mocnym ruchem na strzępy. Bezwładne ciało zielonookiego wpadło jej w ramiona, a ona, cała zapłakana, zaczęła tulić go do swojej piersi. To nie mogło się tak skończyć, Takumi musiał żyć!

****
Heej :)
Po długim czasie, jak zwykle zresztą u mnie bywa, wracam z rozdziałem.
Nie sprawdzony, więc mogą być błędy... ale cóż...
Myślę, że się podoba :)
Ania

Jesteś moja, Misaki | Misui ~ MisakixUsui | Kaichou wa maid-sama! | ODWIESZONE ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz