| Rozdział 10 |

613 36 3
                                    

Jak na zawołanie, do domu weszły mama i siostra Misy. Zszokowane obserwowały zaistniałą sytuację i nie wiedziały, co zrobić. Przewodnicząca nie zważając na obecność rodziny, zaczęła składać krótkie pocałunki w kącikach ust Usuiego.
- Kocham cię, Takumi... I już nigdy odejdę, jeżeli ty mnie nie opuścisz. - łkała, tuląc go do siebie bardziej. - Nie umieraj, mój kochany, zboczony kosmito. - dodała, patrząc na jego zamknięte powieki i przypominając sobie z każdym jego oddechem o tym, że ma takie piękne, soczyście zielone oczy. Wtem ktoś poklepał ją po plecach. Wzdrygnęła się na ten gest, nie chciała przyjąć do wiadomości, że są to wyrazy współczucia. Nie chciała wierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nie chciała tu być. Pragnęła znaleźć się w innym miejscu z wesołym i zdrowym Usuim.

- Misa, odsuń się, służby zdrowia chcą zająć się Takumim. - rzekła Suzuna i jednym sprawnym ruchem odciągnęła siostrę od chłopaka. Dziewczyna nawet nie wiedziała, kiedy przyjechali ratownicy ani kiedy mama zadzwoniła po pogotowie. Ayuzawa ponownie spojrzała na blondyna, tym razem miał założoną maskę tlenową i właśnie przenosili go na specjalne nosze. Chciała podbiec i znowu zacząć go całować po twarzy, ale mama oraz Suzuna powstrzymały ją, trzymając za ręce.
- Puście mnie! To ja mu wyrządziłam taką krzywdę, muszę tam być! - ryknęła brązowowłosa i wyrwała się z uścisku rodziny. Spojrzała na nią nieobecnym wzrokiem. Była w jakimś chorym amoku, nie wiedząc co się dookoła dzieje, myśląc tylko o stanie zdrowia swojego ukochanego.

- Kim Pani jest? - zapytał jeden z ratowników, gdy Misaki chciała wejść do pojazdu.
- Jego... byłą dziewczyną. - wyszeptała z nadzieją, że służby jednak pozwolą jej jechać, jednak bardzo się myliła.
- Proszę się odsunąć, tylko rodzina. - mruknął jeden z mężczyzn i zamknął tylne drzwiczki karetki przed nosem przewodniczącej. Ayuzawa straciła wszelkie siły i upadła na kolana.
- To moja wina, to wszystko moja wina. - szlochała ukrywając twarz w dłoniach. Poczuła, jak ktoś całuje ją w tył głowy. Zaczęła płakać jeszcze głośniej. Taki sam gest wykonał Usui dawno temu, kiedy zaczynali dopiero być w związku.
- Nie płacz, Misa. Chodźmy do domu, na spokojnie opowiesz, co się stało. Wiem, że to dla ciebie ciężkie, ale martwimy się i na pewno cię samej nie zostawimy. - usłyszała cichy głos mamy. Najprawdopodobniej bała się do niej odezwać, bo Misa była na skraju załamania i mogła zrobić dosłownie wszystko.

- Ja nie chcę, mamo... - wydukała nastolatka. Jej głos był zachrypnięty z  płaczu, oczy podkrążone, jakby nie spała kilka dni, a dłonie całe pokiereszowane, zapewne z powodu rozerwania sznura bez żadnych narzędzi. Kobieta delikatnie podniosła Misaki z ziemi, trzymając ręce pod jej pachami i powoli zaprowadziła do domu. Położyła ją na kanapie i przykryła kocem.
- Teraz odpocznij córeczko, bo pewnie to, co widziałaś było dla ciebie straszne... a potem, jeżeli będziesz w stanie, opowiesz nam, co się stało, dobrze? - zapytała szeptem mama Ayuzawy, na co wykończona przewodnicząca pokiwała lekko głową. Kobieta ostatni raz podeszła do Misy i ucałowała w policzek.
- Teraz niczym się nie przejmuj, pomyśl o czymś miłym i prześpij się. - powiedziała i zgasiła światło, a Misaki zamknęła oczy i zaczęła starać się myśleć o czymś pozytywnym.

****
Prosiliście, więc macie :)
Dzisiaj chyba mamy Dzień Szczęśliwej Weny, dlatego świętujmy go hucznie! :3
Dzisiaj wrzucę jeszcze dwa rozdziały :D
Cieszycie się, co? ^^
Ania

Jesteś moja, Misaki | Misui ~ MisakixUsui | Kaichou wa maid-sama! | ODWIESZONE ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz