Łapanie motyli nocnych z tatą takie jest...
Tata: Złap tego. Ładny jest.
Ja: E... Gruz, pełno tego lata a to wcale ładne nie jest, ani się do zbioru nienada.
Tata: A widzisz tą?
Ja: Gruz...
Tata: To chociaż może ta?
Ja: Mam już taką.~~~
Ja: Kurła Psioter! Barczatka!
Tata: Łap ją fajnie będzie w zbiorze wyglądać.
Ja: Mam już ją.
Tata: To po co ją łapiesz i trujesz?
Ja: Bo za chwilę zacznie się o wszystko obijać i szlak mnie trafi.
Tata: Daj jej żyć, wypuszczaj ją!
Ja: Jak chcesz *wypuszcza motyla*Chwila później....
Tata (po bliskim zderzeniu z barczatką w twarz) : Zagazuj to małe cholerstwa.
Ja: A nie mówiłam! No bo po co, dlaczego i jak!~~~
Tata: Uważaj na kwiatki matki! *Frangula w ostatniej chwili łapię doniczkę, przy okazji łamiąc jedną z roślin*
Ja: Myślisz, że zauważy?
Tata: Oficjalnie ogłaszam, że jesteś w ciemnej dupie.