14. Zgrzyt

642 51 2
                                    

Rozdział 14

Alice

Obudził mnie budzik o 6 rano. Przewróciłam się na drugi bok, żeby go wyłączyć. Przez okno zobaczyłam, że jest już dosyć jasno. Wyłączyłam budzik i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy, żeby wziąć jakieś ciuchy i bieliznę. Wybrałam ciemne jeansy i zieloną bluzkę i poszłam do łazienki wziąć prysznic.

Kiedy otworzyłam drzwi pierwsze co zauważyłam to fioletowy siniec na moim prawym policzku. Podeszłam bliżej lustra, żeby lepiej się przyjrzeć.

Był ciemny i dość duży. Cholera jasna! Nie będzie łatwo go ukryć. Najpierw jednak muszę wziąć prysznic.

Zdejmuję piżamę, odwijam bandaż z palców. Nadgarstek też jest siny, a palce trochę spuchnięte. Wchodzę pod prysznic. Nastawiam wodę na letnią i moczę się. Nakładam po kolei najpierw szampon potem odżywkę prawą ręką. Spłukuję i zostaję chwilę pod prysznicem. Woda przyjemnie opryskuje moje ciało.

W końcu zakręcam wodę i wychodzę z pod prysznica.

Owijam się w puchaty ręcznik i zawijam włosy w turban, a następnie myję zęby oraz twarz. Wycieram się i ubieram w przygotowane ciuchy. Przeczesuję palcami włosy. Dzisiaj zostawię je rozpuszczone, dzięki temu siniak będzie mniej widoczny. Chyba.

Może podkład go przykryje? Zwykle się nie maluję, ale teraz mi się to przyda. Nakładam trochę na policzek i zauważam, że już nie rzuca się tak w oczy. Nie jest perfekcyjnie, ale to zawsze coś.

Dobra, teraz było by miło, gdybym znalazła jakąś maść na te palce i siniaka na nadgarstku. Przeszukuję półki w szafce koło lustra i w końcu natrafiam na jakąś tubkę, która wygląda na maść. Sięgam po nią i czytam. Sukces!

Smaruję obolałą rękę i zawiązuję bandaż od nowa. Kurde, dalej widać siny nadgarstek.

Wychodzę z łazienki, biorę torbę i po drodze zabieram jeszcze szarą bluzę. Jest jeszcze zimno na zewnątrz,  a poza tym zakryje nadgarstek.

Wychodzę z pokoju i kieruję się do kuchni, żeby wziąć śniadanie. Decyduję się na jogurt, biorę łyżeczkę plastikową i wychodzę z domu. Po drodze do teatru wcinam moje skromne śniadanie.

Nagle z mojej torby rozbrzmiewa cichy dźwięk. To pewnie telefon. Sięgam po niego i widzę, że dostałam  sms’a. Sprawdzam od kogo to.

Preston:  Dzisiaj do południa sprzątasz garderoby. Po południu przyjadę i umyjesz mój samochód.

- Lepsze to niż sprzątanie toalet.- mruczę cicho pod nosem, otwierając drzwi dla pracowników teatru.

Ian

Siadam właśnie do śniadania, kiedy  rozlega się głośne PUK PUK. Nie zdążę nawet odpowiedzieć, a drzwi otwierają się szeroko. Do pokoju wparowuje Drake, a któż by inny.

-O jesz śniadanie. Nie śpiesz się, dzisiaj możesz zjeść spokojnie.- oznajmia mi i podbiera mi jednego tosta.

-Czemu? Nie idziemy dzisiaj do teatru?- wgryzam się w bułkę z serem i pomidorem.

-Idziemy, ale Prestona dzisiaj nie będzie, więc każdy ćwiczy sam.- wyjaśnia i siada wygodnie w fotelu.

-Aha, no to spoko.- mówię z buzią pełną jedzenia.

Dziesięć minut później byłem już gotowy, żeby jechać.

Zeszliśmy na dół i wsiedliśmy do naszego samochodu, który był już gotowy.

Życie to nie bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz