9. Ian Królewicz Lewis

684 58 5
                                    

Rozdział 9

Ian

Siedziałem, a właściwie leżałem na krześle i słuchałem od godziny paplaniny Prestona i Drake’a. Nawet się słowem nie odezwałem, bo po co? Niech oni wszystko załatwią, co mi do tego.

-Premiera jest planowana na początek sierpnia, myślę, że się wyrobimy z próbami.- ocknąłem się, kiedy usłyszałem jak Preston to mówi. No nareszcie coś interesującego! Podniosłem się na krześle i usiadłem wygodniej.

-Musical ma być wystawiany cały sierpień, a później jedynie sporadycznie, no nie wiem może dwa, trzy razy w miesiącu?- zaproponował Preston.

Jak dla mnie ok. Pomęczę się tutaj te dwa miesiące, w tym w jednym tylko wieczorami, więc jak dla mnie spoko. Potem wrócę sobie do mojej Kalifornii, do słoneczka i mojego pięknego domu.

- Dobrze, myślę, że to wystarczy.- zgodził się Drake.- A jak z próbami?

-Rozmawiałem ze scenarzystą i ustaliliśmy, że będą codziennie od 8 rano do 6 wieczorem. Mam nadzieje, że to panom nie przeszkadza, ale mamy jedynie miesiąc, aby wszystko ogarnąć. Biorąc pod uwagę, że jest to musical, jest dużo choreografii, którą trzeba dobrze opanować, do tego piosenki, tekst… Musimy pracować na pełnych obrotach, żeby się wyrobić, inaczej nic z tego nie wyjdzie. MUSIMY to opanować w ponad miesiąc.- Preston popatrzył mi w oczy kiedy to mówił. Jakby uważał, że nie podołam, tak trudnemu zadaniu.

Co prawda, jeżeli próby są od 8 to znaczy, że muszę wstać przynajmniej o 7, żeby zdążyć, co będzie cholernie trudne w moim wypadku, bo zwykle wstaję o 11, no ale trudno. Nie będzie mnie taki staruch oceniał! Nie jestem przecież taką gwiazdeczką Hollywoodu, która najchętniej nie robiłaby nic i dostawała za to oklaski. Trzeba pracować na rezultaty, wiem co mówię.

-A więc już mamy wszystko ustalone, prawda?- spytałem z nadzieją, że będziemy mogli już pojechać do hotelu.

-Jeszcze tylko parę kwestii w sprawie umowy i wynagrodzenia, ale to nie zajmie nam dużo czasu.- Drake uśmiechnął się do mnie przelotnie. Po jego oczach widziałem, że on też by chciał chociaż na chwilę wpaść do hotelu się przespać i wziąć prysznic.

-Dobra, to ja przez ten czas pójdę do toalety.- powiedziałem i szybko wstałem z fotela. Muszę, choć na chwilę rozprostować nogi. Wyszedłem na korytarz i zacząłem się rozglądać za toaletą.

Alice

-Wielkie dzięki Henry!- rzucam jeszcze przez ramię w stronę faceta.

-Nie ma sprawy Ali, dla ciebie wszystko!- mówi z szerokim uśmiechem i zamyka za mną drzwi.

Oh jak dobrze! Dzięki tej maści, ten nos mnie już tak nie boli, a Henry dodatkowo powiedział, że nie będzie aż tak źle wyglądał. Muszę tylko sparować go 2 razy dziennie przez 3 dni i gotowe!

Skręcam i idę w stronę mojego małego składzika w którym trzymam wszystkie potrzebne rzeczy do czyszczenia. Przede mną są drzwi do toalet, co oznacza, że jestem już blisko. Nagle, kiedy jestem jakieś 3 metry od nich, z jednej z nich wychodzi wysoki blond chłopak.

O nie! Czemu ja mam takiego pecha! Czemu to musi być ON. Chciałam szybko go minąć, zanim mnie zauważy, ale było za późno. Jasny szlag!

Niespodziewanie chłopak pojawia się tuż przede mną i chwyta za ramiona. Przestraszona tym nagłym ruchem próbuję się cofnąć, ale on mnie mocno trzyma.

-Co ty robisz?- pytam z lekkim strachem. Kurde, jesteśmy sami na korytarzu, a ja nie znam gościa. A co jak to jakiś psychopata? Mało to takich teraz takich!?

-Trzymam cię. – odpowiada jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie i patrzy mi w oczy.

-To widzę, ślepa nie jestem. Ale robisz to bo…?- o co mu kurde chodzi?

-Ostatnim razem jak mnie widziałaś, to moja uroda tak cię oszołomiła, że aż padłaś na chodnik z wrażenia, więc trzymam cię żebyś tym razem nie upadła.- wyjaśnia mi, z głupim uśmieszkiem igrającym na jego twarzy.

-Chciałbyś!- prycham i wyrywam się z jego uścisku. Co za palant!- Poza tym to nie twoja uroda mnie tak powaliła, a twoja głupota. Gdybyś nie był takim idiotą i spojrzał kiedy otwierasz drzwi czy nikt nie idzie to bym nie wylądowałam na tym głupim chodniku i nie miała nosa jak pomidor!

Ian spogląda na mnie dziwnie, jakby nie przywykł do takich tekstów. Cóż, pewnie wszyscy zawsze prawili mu komplementy, a dziewczyny się do niego kleiły jak muchy. No tak, wybacz mi Ianie Lewisie, ale nie będę z siebie robić tępej idiotki, której jedynym marzeniem było spotkać taką super hiper extra gwiazdę deluxe jak ty! Zapomnij frajerze, nie ze mną te numery!

Ian szybko otrząsnął się i na jego twarzy znowu pojawił się ten arogancki uśmieszek.

-Mów jak chcesz, ja znam prawdę.- mówi i mruga do mnie.- Wiedziałaś o tym, że twoje piękne oczy strasznie hipnotyzują? Nie można odwrócić od nich wzroku.

Teraz to mnie zamurowało. Że co?! Czy on mnie właśnie podrywa?

-Może wyskoczymy wieczorem do kina? Pokazałabyś mi miasto…- proponuje patrząc mi w oczy i poruszając uwodzicielsko brwiami.

Niestety na mnie takie teksty nie działają. Ups.

-Hmmm, czekaj niech się zastanowię czy mi pasuje… Nie.-mówię po prostu i wzruszam ramionami.- Zapomnij idioto! A teraz wybacz, ale mam lepsze rzeczy do robienia, niż gadanie z tobą.-  przewracam oczami i przepycham się koło niego, kierując się w stronę składzika.

-Jak tam chcesz, chociaż wiem, że i tak zmienisz zdanie! A tak przy okazji, jak byś mogła, to zawołaj jakiegoś typa, żeby naprawił męską toaletę, bo spłuczka się zepsuła.- mówi lekceważąco do moich pleców.

Na te słowa odwracam się na pięcie i szybko zmniejszam dzielącą nas odległość, tak że między nami jest mniej niż pół metra. Muszę podnieść głowę, żeby patrzeć mu w oczy i wyciągam ostrzegawczo palec wskazujący w jego stronę.

-Tak się składa, że tym „typem” jak to raczyłeś ująć jestem ja.-syczę.- To, że ty nie widzisz niczego poza czubkiem własnego nosa, masz ego wielkości swojej willi w LA i jesteś cholernie bogaty, nie oznacza, że każdy tak żyje. Z mojej pracy możesz się nabijać, proszę bardzo! Mam to w dupie, przyzwyczaiłam się, ale to nie oznacza, że każdej osoby, która jest z niższej klasy społecznej niż ty, masz traktować jak jakiś przedmiot, który jest nic nie warty, jak śmiecia! Zapamiętaj sobie, że gdyby nie oni to już byś dawno nie żył. Nikt by ci nie sprzątał, gotował, prał, szył i czego jeszcze potrzebujesz, żeby żyć w tej swojej pięknej bajeczce niczym sen z cudownym zamkiem. Bo to oni o to wszystko dbają, żeby królewicz nie musiał sobie brudzić rączek, więc to doceń do cholery jasnej, zamiast nimi gardzić i z nich szydzić!- krzyknęłam w przypływie wściekłości, obróciłam się szybko i gniewnie odeszłam, zostawiając ogłupiałego Iana Królewicza Lewisa na pustym korytarzu.

***

I jak wam się podoba? ;) 

Życie to nie bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz