20. Spotkania i rozstania

344 28 3
                                    

Rozdział 20

Ian

-Czyli co? Przylecisz jutro? Super. Tak załatwię ci tam jakąś robotę, już ci to mówiłem. Dobra to będę po ciebie rano na lotnisku. Muszę kończyć bo bateria mi siada. No. To na razie.- rozłączam się i rozsiadam wygodniej w fotelu.

 - W co ty się znowu wpakowałeś?- spytał znudzony Drake spoglądając na mnie sceptycznie.

-W nic się nie wpakowałem, po prostu brakuje mi tu znajomych, to chcę, żeby przynajmniej James tu był. Powiedział, że nie ma problemu, tylko musze mu załatwić robotę.

-Masz na myśli, że to ja będę mu musiał załatwić tą robotę.- przerwał mi Drake.

-No to chyba powiedziałem, nie? To co, załatwisz mu coś w teatrze?- popatrzyłem z nadzieją na agenta siedzącego obok mnie. On tylko westchnął i zaczął coś pisać na smartfonie.- Zakładam, że to miało znaczyć „tak".

Rozległ się dźwięk mojego iPhona i po chwili zgasł. Super.- Ej, masz może ładowarkę? Zapomniałem wczoraj naładować telefonu.

Drake mruknął coś, co brzmiało jak „nie" nie zaszczycając mnie spojrzeniem.

Odwróciłem głowę, żeby popatrzeć na zmieniający się krajobraz za oknem. Wieżowców i sklepów było coraz mniej, robiło się puściej na ulicach. Pojawiło się więcej osiedli i domów, a przy nich dzieci bawiących się w rozmaite gry.

Bawiliśmy się tak z Jamsem jak byliśmy mali. Wszystko co się wtedy liczyło to to, aby pójść pograć w piłkę z przyjacielem. Życie dziecka jest dużo prostsze od życia nastolatka. Szczególnie gdy tego nastolatka zna cały świat.

Teraz tak naprawdę dotarło do mnie gdzie tak naprawdę jedziemy. Do babci Eleanor. Ostatni raz widziałem ją, na pogrzebie rodziców. Chciała się mną zająć po ich śmierci, ale miała problem z wizą, a ja już zacząłem piąć się po szczytach kariery i zajmowali się mną agenci.

Pamiętam jak przyjeżdżała do nas jak byłem jeszcze mały. Te wizyty nie trwały nigdy dłużej niż tydzień. Ale zawsze cieszyłem się z jej wizyt. Podobno kiedy miała wracać to tak się darłem i płakałem, że nikt nie mógł mnie uspokoić, a sąsiadom wariowała wyobraźnia. Raz nawet policja przyjechała sprawdzić co się dzieje. W takich przypadkach babcia zawsze ściskała mnie mocno i mówiła, że niedługo znowu przyjedzie, po czym dawała mi miętusa i całowała w czoło.

To będzie pierwszy raz, kiedy to ja odwiedzę ją. Nigdy nie wiedziałem gdzie ona mieszka, bo mnie to nie interesowało. Rodzice tylko powiedzieli mi kiedyś, że w Oxfordzie.

Całe szczęście, że Drake dowiedział się więcej, bo przeszukiwanie całego miasta to nie jest najlepszy pomysł.

Zaczynam się trochę denerwować. A co jak jej nie będzie? Albo nie będzie chciała mnie widzieć? Nie, to niemożliwe, lepiej nawet tak nie myśleć.

-Jesteśmy w Oxfordzie.- głos Dereka przywrócił mnie na Ziemię. Otrząsnąłem się z zamyślenia i skupiłem wzrok na ludziach po drugiej stronie szyby.

-Dużo tu młodzieży.

-No bo tu jest pełno uniwersytetów. Są ty ludzie z całej Anglii, a nawet świata.-wyjaśnił agent.- Z tego co pamiętam to jej dom jest gdzieś tu.

Zacząłem się żywo rozglądać po obu stronach ulicy. Wszystkie domy wyglądały identycznie, różniły się tylko firankami w oknach i ilością kwiatów w ogrodzie. W końcu zatrzymaliśmy się pod jednym z ostatnich domów.

-Gotowy?- spytał miękko Drake. Wiedział ile to dla mnie znaczy.

Kiwnąłem głową, bo nagle jakoś zabrało mi mowę. Drake otworzy drzwi po swoje stronie i wyszedł, a ja poszedłem w jego ślady. Okrążyłem samochód i wspiąłem się po schodach, które prowadziły do drzwi wejściowych.

Życie to nie bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz