VIII

1.3K 44 8
                                    

Oddałam maskotkę właścicielowi, po czym zażyłam jedną magicznch tabletek. Lekko mnie skrzywiło gdy gorzka powłoka dotknęła moi kubków smakowych, jednak popiłam wodą i już nie czułam tego smaku. Postanowiłam się przebrać. Górna część mojej garderoby była w dużej mierze zakrwiawiona, a zauważyłamm, że Jimin nie ma już na sobie poplamionej koszulki, więc mi też wypadałoby się przebrać w coś czystego.

- Um... Jimin? Mógłbyś mnie zaprowadzić do łazienki? - spytałam chłopaka.

- Pewnie! Chodź - wstał energicznie z kanapy, po czym zaprowadził pod same drzwi odpowiedniego pomieszczenia. Podziękowałam chłopakowi i weszłam do środka, zamykając się na zamek.

Pomieszczenie nie za bardzo wyglądał jakby mieszkali tu sami mężczyźni. Dużo było tu zupełnie nie pasujących elemantów, jak na przykład kolory ręczników. Pudrowy róż lub fiolet wpadający w ciemniejszy odcień tego pierwszego koloru nie za bardzo kojarzyły mi się z ponad 20-latkami. Nie myśląc dłużej, powoli podeszłam do umywalki. Ostanowiłam najpierw obmyć nieco twarz zimną wodą. Moje policzki jak i ocz były nie zdrowo czerwone wycieranie, pocieranie i nne zabiegi mające na celu zniwelowanie nadmiaru łez. Wytarłam się w nie zakrwawioną część koszulki, po czym zdecydowałam się na zaczęcie poszukiwań tej na zmianę. Wyciągałam wszystko po kolei i ustawiałam na zamkniętej muszli klozetowej. Wywróciłam torbę nawet na lewą stronę, ale koszulki nie było. Westchnęłam ciężko, po czym chwyciłam za bluzkę z piżamy, na której widniał jeden z kucyków My Little Pony. Nie przywiązywałam za dużej wagi co brałam na przebranie i tearz zauważyłam jak źle mi wychodzi nagłe pakowanie się. Ściągnęłam dotychczasową górę garderoby, zmoczyłam jej czysty skrawek i zaczęłam przemywać skórę wokół opatrunku. Wjechałam nieznacznie też pod bandaż, by nie wychodziły spod niego bordowe zacieki z krwi. Mogłam pomarzyć o ponownym założeniu tego T-shirtu... Plamy zbyt mocno wsiąknęły juz w materiał. Z lekkim nie smakiem wypłukałam koszulkę, po czym przewiesiłam przez grzejnik na ścianie. Mówiłam coś o dziwnych dodatkach łazienki? To do kolorów ręczników dodam jeszcze czepek kąpielowy powieszony na kurku o kaloryfera. Nie krytykuje, o gustach się nie dyskutuje, jednak poczułam się trochę jakbym była w domu rodziny, gdzie liczbą przeważały dziewczyny.

Po spakowaniu wszystkiego z powrotem do torby, wyszłam z pomieszczenia. Nadal próbując zamknąć bagaż, zaczęłam zmierzać do salonu. Nie patrzyłam zupełnie co dzieję się przede mną i czy w ogóle ktoś idzie naprzeciw mnie, co nie skończyło się dobrze.

- Aish... - szepnęłam, gdy poczułam dłoń na ranie.

- Wszystko dobrze? - spytał głos nade mną.

- Byłoby lepiej gdybyś wziął rękę z mojego ramienia... - uśmiechnęłam się słabo. Jak poparzony puścił miejsce o którym wspomniałam i postawił na nogi. - Już lepiej. Dzięki, po raz drugi ratujesz mnie przed podłogą.

- Taka moja robota - wzruszył ramionami z poważną miną, chwilę później wybuchając śmiechem, a ja wraz z nim.

- Gdzie idziesz? - zmieniłam umiejętnie temat. Zauważyłam też, że w ręce niesie Pana Lwa. Zakołysał się na palcach i złapał na kark.

- No bo tak sobie pomyślałem... - zaciął się. - Że może, chciałabyś spać u mnie, tylko jeśli chcesz... Oczywiście ja na kanapie, a Pan Lew mógłby ci pomóc zasnąć, ale jak będziesz chciała. Nie nalegam jakby co, możesz przenocować u kogo chcesz...

Stał się mega nieśmiały, przez co dziwnie się z nim rozmawiało. Stał ze spuszczoną głową, a jego szare włosy zasłaniały mu twarz, że ledwo było widać uchylające się wargi, z których wydobywał się głęboki głos. W tej sytuacji mój wzrost (166 cm) przydał się, by niektóre słowa odczytywać z ruchu ust.

- Dzięki, chętnie przenocuje w twoim pokoju. A Pan Lew napewno mi pomoże zasnąć - uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam chłopaka w policzek i odebrałam maskotkę z jego dłoni. Wróciłam do salonu zostawiając Taehyunga w przed pokoju z małym osłupieniem (tzw. shook).

Jin był w kuchni, przygotowując kolację, a chłopaki na kanapie zajęci byli swoimi komórkami. Usiadłam pomiędzy Jungkookiem a Yoongim. Oboje siedzieli na Twitterze, a ich miny nie zdradzały jakby coś bardziej ich zainteresowało. Spojrzał przez ramię na wyświetlacz Jeona.

- To chyba ja powinnam się bardziej wami interesować... - tknęłam go palcem w ramię. Zauważywszy, że ogląda mój profil nieco się zdziwiłam.

- A może się chcę dowiedzieć  czym interesuje się osoba, która przejęła maknea w tym domu!

Jungkook, odrzucił telefon na kanapę, po czym rzucił się na mnie z łaskotkami. Złapał mnie za pachy i zaczał ruszać palcami. Opadłam na ziemię z wiszącym nade mną koreańczykiem. Od śmiechu zaczął mnie boleć brzuch, a łzy w zewnętrznych kącikach zaczęły się kumulować. Reszta patrzyła chwilę, na zaistniałą sytuację, a Suga zdobył się nawet na zrezygnowane westchnięcie.

- Ju-ung-gkoo-ook! - krzyknęłam przez śmiech. - Prze-esta-ań! Bo ja-ak ci-i zaraz walnę!

Po tych słowach odsunął się ode mnie z uśmiechem i uniesionymi rękoma w geście obrończym. Nadal chichocząc usiadłam na wcześniej zajętym miejscu, a Pan Lew wylądował u mnie na kolanach. Nagle z kuchni dało się słyszeć krzyk Jina, że kolajca gotowa. Ta banda koni rzuciła się do wyjścia, jakby w Lidlu karpie rozdawali (widziałam filmiki w internecie... masakra). Zostałam na kanapie, bawiąc się łapkami Lewka.

- Kira, idziesz? - Jimin wskazał kciukiem w kierunku kuchni.

- Jasne! - wstałam z miesjca, po czym w podskokach popędziłam do innego pomieszczenia.

- Jasne! - wstałam z miesjca, po czym w podskokach popędziłam do innego pomieszczenia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*

Sprawdziany, testy, egzaminy... Dobijcie mnie jeszcze na koniec roku, a co :').

Jeśli się podobało nie zapomnijcie o 🌟+💬

Do widzienia, dobranoc i pa <3

accident? I Kim Taehyung *WOLNO PISANE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz