Ahhh szybko to leci, prawda? To już czwarte opowiadanie, bardzo różne od poprzedniego. Jimin i Jungkook w odsłonie szkolnej po raz pierwszy pojawiają się na moim profilu...Nie myślcie, że to będzie takie samo, jak większość opowiadań o tematyce szkolnej, bo od razu mówię, że nie, ale liczę, że również wam się spodoba. Nie chce za wiele zdradzać, bo myślę, że to nie ma sensu. Po prostu bawcie się dobrze, tak samo, jak ja, kiedy to piszę. ♥
Miłego♥
Co za kretyn, jak można było mi wstawić jedynkę! Cholera, a tak się starałem. Zdenerwowany pędziłem korytarzem szkolnym nie zważając na nikogo. Zresztą i tak wszyscy schodzili mi z drogi. Każdy dobrze wie, że ze mną się nie zadziera. Jestem największą szkolną divą i wszyscy mnie znają. Mogę zniszczyć życie towarzyskie każdemu. Nie ważne, czy to jakiś osiłek, kujon, albo zwykły szarak. Zdecydowanie ja tu rządzę, mimo tego, że nie jestem największych rozmiarów i nie mam siły, jak te byki z drużyny sportowej. Chce mi się płakać, bo matematyka to jedyny przedmiot, który mi nie idzie. Zawsze jestem najlepszy, ale to wcale nie oznacza, że jestem kujonem, co to, to nie. Po prostu lubię być we wszystkim najlepszy, a ten głupi i nudny przedmiot wszystko niszczy. Prawie biegłem na stołówkę, w której miałem nadzieję spotkać moich podwładnych znajomych i najlepszego przyjaciela Tae. On jedyny przyjaźni się ze mną nie chcąc czerpać z tego korzyści. Przyjaźnimy się od dziecka i zawsze mogę na nim polegać. Taehyung zna moją drugą stronę, zwaną też drugim obliczem. Wie, że bardzo prywatnie nie jestem taki opryskliwy, wredny i samolubny, jak w szkole. Skrywa też mój mały sekrecik dotyczący moich upodobań, co do obiektów westchnień, których liczba w tej szkole niestety wynosi zero, bo albo są zbyt głupi, albo za mało przystojni, albo po prostu mało interesujący. Ja potrzebuje chłopaka, tak chłopaka, nie lubię dziewczyn są takie yghh. W każdym razie potrzebuje kogoś, kto się mną odpowiednio zaopiekuje, będzie silny i stanowczy, będzie w stanie zapanować nade mną i moim ognistym temperamentem, a no i musi być dobrze zbudowany i najprzystojniejszy w szkole, tak żeby każdy mi zazdrościł i jemu też, bo w końcu jestem tutaj najładniejszym chłopcem. Niestety nikt taki nie uczęszcza do tej szkoły, co oznacza, że mojego księcia poznam dopiero na studiach. Może zrobię jakiś casting?
Dosiadłem się do mojego stałego stolika, który znajdował się w najładniejszej części stołówki i był z niego idealny widok na drużynę sportową, która miała w składzie oczywiście umięśnionych osiłków, więc było na co przynajmniej popatrzeć...Szkoda, że ich twarze pozostawiają wiele do życzenia. Przy moim stoliku, jako przewodniczącego tego zgromadzenia mogli siedzieć tylko wybrani, oczywiście przeze mnie szczęśliwcy, bo to bardzo prestiżowe miejsce. Każdy stolik to uczniowie należący do różnych grup, czy klubów, jak na przykład sportowcy i kręcące się przy nich cheerleaderki. Oczywiście ja jestem ładniejszy, niż one wszystkie razem wzięte.
-Coś się stało? – Zapytał Tae, a ja rzuciłem mu pogniecioną kartkę, którą całą drogę przeklinałem.
-Znowu jedynka z matematyki? Przecież, jak jeszcze cię pytałem wczoraj to umiałeś.
-No właśnie, umiałem! Co on sobie wyobraża? Jak można tak się nade mną znęcać. To nieludzkie!
-Pozwolił ci poprawić?
-Powiedział mi tylko, że muszę mieć dobrego korepetytora i tym razem sam mi go wybierze. I wiesz co jeszcze?!
-No co ?
-Ja będę musiał uczyć go tego, w czym jestem dobry! Rozumiesz to, będę zmuszony do spędzania czasu z jakąś nieznaną mi osobą. Mam tylko nadzieję, że to nie jakaś zdesperowana dziewczynka, albo ukryty pedał, co tylko będzie chciał mi się dobrać do gaci...
-Jimin, spokojnie blondyno. Może akurat będzie dobrze ci tłumaczył. Popatrz na to z tej strony. Zrobisz coś z polecenia pana Kima, to może przestanie na ciebie najeżdżać i znajdzie sobie kogoś innego.
-Może masz rację...Ale ja! Jak tak można...Mam tylko nadzieję, że to nie będzie jakiś kompletny baran z angielskiego, bo może być ciężko.
-Kiedy masz poznać swojego korepetytora?
-Dzisiaj po lekcjach. Mam się stawić w klasie pana Kima. – Tae tylko pokiwał głową, na znak, że rozumie.
Resztę dnia chodziłem wkurzony, stąd też obraziłem, lub wyzwałem kilka pierwszych lepszych osób, które mi się niechcący nawinęły.
-Hej mały! Chcesz poznać dużego Wonho bliżej. – No i jeszcze ten kretyn, przecież do cholery spławiam go codziennie, a ten dalej myśli, że ma u mnie jakiekolwiek szanse? Mięśnie to nie wszystko, zdecydowanie.
-Woucho, czy jak ci tam, zejdź mi z drogi, bo twój krzywy zgryz przyprawia mnie o mdłości...
-To znaczy, że wyskoczymy dzisiaj gdzieś razem, no nie daj się prosić... - Chciał się do mnie zbliżyć, ale zatrzymałem go stanowczym gestem ręki.
-Nie jestem zainteresowany takim osiłkiem, daj mi już spokój, bo nie masz jakiejkolwiek szansy, jasne? – Wyminąłem tą górę lodową i jeszcze bardziej wkurzony skierowałem się do wyjścia ze szkoły. Chciałem chwilę ochłonąć na świeżym powietrzu, zanim pójdę do klasy pana Kima. Tak poza tym, czy oni wszyscy nie rozumieją, że do jasnej cholery nie są w moim typie! Ygh...
Chciałem po prostu wyjść już z tej szkoły, odpocząć i się uspokoić jedząc w domu truskawkowe pocky i oglądając ulubioną gejowską dramę w swojej uroczej, za dużej pudrowo różowej koszulce z tęczą, ale nie mogłem, bo musiałem jeszcze jakoś przeżyć całe to spotkanie. Moi rodzice doskonale wiedzieli, że nie interesują mnie dziewczyny. Tata na początku, kiedy zaczął się domyślać był nico sceptycznie nastawiony, ale dopóki nie mam chłopaka, albo nie widzi, że ktoś się wokół mnie kręci zdaje się akceptować mnie takiego, jakim jestem. Sprawę ułatwia dodatkowo to, że jestem jedynakiem, czyli oczkiem w głowie tatka. Mama natomiast bardzo się z tego powodu cieszy, a nawet próbowała znaleźć mi jakiegoś ,,kawalera". Szybko ostudziłem jej zapał i powiedziałem, że jeśli kiedykolwiek ktoś mnie zainteresuje, to na pewno jej go przedstawię. I tak mija czas, a ja nadal nie mam nikogo, oczywiście nigdzie mi się nie śpieszy i jest dobrze tak, jak jest. Właśnie ostatnio mój psiapsi TaeTae znika mi na drugiej przerwie, codziennie. Mówi, że pomaga w wolontariacie? To takie coś w ogóle u nas w szkole istnieje? Nie sądzę. Myślę, że z kimś się potajemnie spotyka, ale jak będzie gotowy, to sam mi o tym powie, no chyba, że nie zdołam zapanować nad swoją ciekawską stroną...
-Ała!... – Właśnie uderzyłem w jakąś twardą skałę?
-Nic ci się nie stało? – Usłyszałem anielski, a za razem bardzo seksowny i męski głos.
Uniosłem oszołomiony uderzeniem głowę i spotkałem się z czarnymi, jak węgiel oczami, dopiero po chwili ogarnąłem, co się stało. Nie wpadłem na żadną skałę, ale na wysokiego, umięśnionego chłopaka z oczami, jak bezchmurne niebo nocą. Zrozumiałem też, że ten niezwykle interesujący, ale też nieznany mi do tej pory osobnik trzyma mnie w silnych ramionach, a ja gapie się na niego, jak nienormalny!
-Puszczaj mnie bydlaku! – Otrząsnąłem się z transu i wyrwałem z jego ramion.
-Oho, to tak mi dziękujesz, że nie pozwoliłem ci upaść w momencie, gdy na mnie wpadłeś?
-Idiota... - Zacząłem odchodzić, a jedyna droga, jaką mogłem przejść prowadziła koło przystojniaka...Znaczy chłopaka.
Gdy już myślałem, że zostawi mnie w spokoju, czarnowłosy złapał moją rękę, zatrzymując mnie i szepnął kuszącym głosem na ucho.
-Jungkook, zapamiętaj sobie to imię.
CZYTASZ
Sudden Love JIKOOK/KOOKMIN
FanfictionJimin to szkolna diva, która zmaga się codziennie ze szkolnymi problemami i przy okazji próbuje skrycie znaleźć swojego księcia. Pewnego dnia nowy uczeń w szkole zwraca uwagę Jimina, który okaże się trudnym orzechem do zgryzienia. Czy nowemu uczniow...