20 - Way To Reconcile

3.7K 277 104
                                    


Jimin pov.

Ygh jak ja go nienawidzę! Co za dupek! Nie mógł wyznać mi miłości w jakiś romantyczniejszy sposób? Tylko stanął na środku sklepowego parkingu, wydarł się, że się we mnie zakochał i zawinął dupę, odchodząc w cholerę zostawiając mnie tam samego.

Biegłem za tym idiotą przez prawie pół kilometra i pomijając już to, ile dzisiaj przeszedłem, to jeszcze mam krótsze nogi i słabą kondycję, więc super, świetnie i cholernie zajebiście! Nigdy nie przeklinałem tyle w jednym momencie, ale Jungkook po prostu doprowadził mnie do białej gorączki, bo kiedy już udało mi się go zatrzymać, a nawet zacząć coś wyznawać, to ten znowu sobie poszedł, dlatego z braku siły do czegokolwiek wydarłem się na niego. Dopiero gdy wykrzyczałem, że odwzajemniam jego uczucia to się zamknął i znieruchomiał. Ale teraz to ja mam go gdzieś, bo zanim zdążył choćby zrobić jeden krok w moją stronę ominąłem go i poszedłem kipiąc ze złości i zawstydzenia, przez swoje wyznanie do obozu, który już wyłaniał się z za drzew.

Byłem zły, zmęczony, głodny i śmierdzący... No i zakochany, ale w tym momencie mam to gdzieś.

Gorzej być nie mogło.... A nie, jednak może, bo śpię w jednym namiocie z tym kołkiem!

Wszedłem do namiotu i położyłem się wyczerpany na materacu, który wydawał się teraz niczym łoże królewskie. Jungkook próbował do mnie zagadać i przeprosić podczas drogi powrotnej, ale widząc, że nie reaguje na jego próby w żaden sposób, poddał się i teraz siedzi przed namiotem, jak jakiś wyrzutek...

Wiem, że potraktowałem go bardzo rygorystyczne, ale teraz, kiedy spojrzałem na zegarek zobaczyłem, że było już dobrze po północy, a chłopak nadal nie wszedł do namiotu, przez co nie mogłem zasnąć. Zacząłem się o niego martwić, bo jakby nie patrzeć emocje już opadły, a w dodatku kocham tego głupka... Bardzo. Z tego powodu postanowiłem po niego pójść.

Owinąłem się w koc, który Jeon wziął z domu specjalnie dla mnie, bym przypadkiem nie zmarzł w nocy. To było naprawdę bardzo kochane.

Wyszedłem z namiotu i próbując dojrzeć coś w świetle księżyca szukałem wzrokiem Jungkooka. Po dłuższej chwili dostrzegłem, że ktoś siedzi na pomoście. Cały obóz już spał wykończony po całym dniu, więc to musi być Jungkook.

Z każdym krokiem, który przybliżał mnie do chłopaka dostrzegałem poszczególne rzeczy.

Kook siedział zamyślony i chyba smutny. Mam nadzieje, że to nie jest tylko i wyłącznie moja wina...

No dobrze, to moja wina.

Usiadłem koło czarnowłosego, który nadal patrzył w jeden punkt nie zwracając na mnie uwagi. Ręce miał schowane w kieszeni, co mogło oznaczać, że jest mu zimno, dlatego ,,dyskretnie" przysunąłem się do niego i okryłem kocem, kawałek zostawiając jeszcze dla siebie.

Postanowiłem mimo wszystko przerwać milczenie i jednak przeprosić chłopaka za moje zachowanie, które było trochę zbyt impulsywne, ale niecodziennie wyznaje się pierwszą miłość osobie, w której się ją właśnie ulokowało, prawda?

-Jungkookie... - Szepnąłem nieco niepewnie.

-....

-Kookie...- Spróbowałem jeszcze raz, ale najwidoczniej muszę wytoczyć cięższą broń.

Szybkom ruchem usadowiłem się na kolanach Jungkooka okrakiem, łapiąc jego twarz w swoje ręce i nakierowując jego głowę tak, by musiał spojrzeć mi w oczy.

-Przepraszam Jungkookie, wiem, że nie powinienem tak się zachowywać, ale sam rozumiesz... Ta sytuacja jest dla mnie nowa, odczuwam o wiele więcej i bardziej intensywne, ale to co powiedziałem, a właściwie wykrzyczałem to prawda. Mam nadzieję, że ty też ją powiedziałeś... - Na dalsze milczenie chłopaka nie miałem już więcej słów, które mogłem wypowiedzieć, aby zaczął zwracać na mnie całą uwagę, dlatego nadal trzymając ręce na policzkach smutnego Kookiego zbliżyłem się i złożyłem motyli pocałunek na jego malinowych wargach.

Moje policzki płonęły. Pierwszy raz to ja pocałowałem Jungkooka, a nie on mnie, więc byłem podwójnie zawstydzony, a moje serce przyspieszyło jeszcze bardziej niż normalnie w jego towarzystwie.

Zauważyłem, że coś w ekspresji Jungkooka się zmieniło, dlatego ponowiłem swoje działanie mimo tego, że wciąż byłem niepewny.

W kącikach wyższego zaczął się błąkać malutki uśmiech, co spowodowało wybuch szczęścia, który starałem się stłumić w sobie, by nie zacząć piszczeć. Zdecydowanie to oznaczało, że moje działania zaczynają przynosić pożądane efekty.

-Jeszcze? – Spytałem uśmiechając się uroczo, będąc przy tym bardzo zawstydzony.

Jungkook pokazał mi dłonią, że jeszcze odrobinkę, więc natychmiast znów go pocałowałem.

-Już star... - Nie dał mi dokończyć obejmując mnie w pasie, jednocześnie łącząc nasze usta lecz już bardziej namiętnie, niż ja wcześniej.

Kiedy Jungkook przejechał językiem po mojej wardze otworzyłem buzię, a on zaatakował moje wnętrze, na co stęknąłem z przyjemności i objąłem rękami jego kark.

-Jungkook... Nie rób... Mi tego.. – Mruczałem pomiędzy gorącymi pocałunkami.

-Czego skarbie? – Spytał odsuwając się minimalnie.

-Przestań rozkochiwać mnie w sobie. – Wyższy uśmiechnął się zawadiacko.

-Nie marudź. Pocałuj mnie... - No i co innego mogłem zrobić? Wplotłem palce w jego włosy i znów oddałem się pieszczocie.

Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie dysząc sobie nawzajem w usta. Nawet nie zarejestrowałem, że Jungkook trzymał ręce pod moją koszulką, a ja byłem do niego przyklejony, jak miś koala. Zawstydzony, ale szczęśliwy wtuliłem buzie w szyję chłopaka.

-Nie wstydź się , nie masz czego... Jesteś piękny. – Szepnął, gładząc mnie po plecach.

-Dlaczego masz wilgotne włosy? – Zapytałem, bo przecież nie ma tutaj niestety pryszniców nad czym okropnie ubolewałem.

-Kąpałem się.

-Gdzie? – Zapytałem z nadzieją w głosie.

-Tutaj. – Odpowiedział, a ja najpierw nie skojarzyłem, ale gdy Jeon wymownie popatrzył na jezioro to wszystko stało się jasne.

-Zwariowałeś, dlaczego to zrobiłeś? Będziesz chory! – Podniosłem głos okrywając Jungkooka szczelniej kocem.

-Nie będę słońce, nie chciałem śmierdzieć, kiedy będę przy tobie spał. Właściwie to miałem się już zbierać, bo byłem pewny, że już śpisz.

-Jungkookie...- To było urocze, nawet jeśli nie pomyślał o swoim zdrowiu. Bardzo chciałem go teraz ucałować...

-KTO TAM JEST! – Usłyszeliśmy donośny głos z oddali.

Zatkałem sobie buzię dłonią, a Jungkook od razu zerwał się z miejsca, zarzucają na mnie koc i pociągając za sobą w stronę namiotu, który tej nocy mieliśmy dzielić.

Wpadliśmy do niego ciężko oddychając. Od razu położyłem się na moim miejscu, ale niestety usłyszeliśmy czyjeś kroki, więc Jungkook znieruchomiał w niewygodnej pozycji.

Prawie nie oddychaliśmy do momentu, w którym kroki zaczęły w końcu ucichać. Widmo złapania nas na zewnątrz przez nauczyciela i to jeszcze w takiej sytuacji niosło za sobą ogromne konsekwencje, których ani ja, ani Jungkook nie zamierzaliśmy ponosić.

Zaczęliśmy cicho chichotać, z tej całej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Ułożyłem się wygodniej, odwracając plecami do czarnowłosego.

-Dobranoc Jungkookie. – Szepnąłem.

-Dobranoc Jiminnie. – Odpowiedział obejmując mnie ręką w pasie i przyciągaj do siebie, całując jeszcze delikatnie w kark na potwierdzenie swoich słów.

********************

Mam nadzieję, że się podobało, bo sama lubię ten rozdział♥

Jutro nowa część Pure Love, więc mocno zapraszam♥

Miłego słoneczka♥

Sudden Love JIKOOK/KOOKMINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz