Część 2 Rozdział 13

347 16 4
                                    

Dzień 3

-Zrobiłam śniadanie. -Powiedziała dumnie stawiając posiłek na stole.

-Nie jestem głodny. -Odsunąłem od siebie też pełen kanapek.

-Ja za to coś zjem. -Sięgnął po chleb z dżemem Dominik.

-Musisz coś zjeść Remik. Jakub, powiedz mu coś. -Spojrzała bezradnie na milczącego Kubę.

-Nie da rady. Nic nie wsadzą do swoich smutnych buziek. -Odpowiedziałem pożerając już druga kanapkę z serem.

-Eh, róbcie co chcecie. -Machnęła ścierka ruda i wyszła z kuchni.

Siedzimy teraz u niej w chałupie, bo przez ostatnią ulewę i wiatr nasz śliczny domek letniskowy uległ zniszczeniu. Musimy być w miarę mili, żeby nas nie wygoniła, bo wtedy nie mamy gdzie wracać, no chyba, że Remigiusz ma jakiś plan.

- Remigiusz, już trzeci dzień prawie nic nie jesz, powiedz mi co z Tobą? - Martwił się Dominik. W sumie to go nawet lubię, nie jest z niego taki pedał, jak myślałem.

-Ehh...To nie jest wcale łatwe. -Złapał się bezradnie za głowę. -Gdyby Martyna tu była, było by mi łatwiej, ale ja wszystko ponownie spieprzyłem. Za ponad osiem  miesięcy zostanę ojcem dziecka, którego nie wiem czy będę umiał pokochać.

-A skąd masz pewność, że to Twój bachor? -Rzuciłem bezmyślnie biorąc łyk małej czarnej.

-Co masz na myśli? -Podniósł swój bezradny łeb ku górze.

-No to, że przecież wiesz, jaka z niej suka, kurwi się pewnie z każdym, kto klepnie ją w dupę, lub rzuci żałosnym tekstem. -Dokończył moją myśl Merghani.

-Patrz lepiej na swoją Milenkę, kto wie, czy teraz nie daje dupy jakiemuś bogatemu kolesiowi! -Wybuchłem.

-Licz się ze słowami Rychlik! -Warknął na mnie Dominik.

-Po prostu żal ci dupę ściska, że chodzi ze mną, a nie z tobą! -Wstał od stołu Kuba. Zabolało. Faktycznie boli mnie to, że to on ma ją na własność, a nie ja.

-Emm.. Chłopaki, możecie na chwilę wyjść? - Zwróciła się do naszej trójki wychylając się zza drzwi salonu.

-Jasne...-Mruknąłem wstając od stołu.

***
Nie mogę pozwolić, żeby chłopaki się kłócili o moją kuzynkę. Muszę ich wyrwać na jakiś spacer czy coś, żeby szczerze powiedzieli co mają na sercu i dojść do jakiegoś porozumienia.

-Ziomy musimy pogadać! - Stwierdziłem zeskakując z ostatniego schodka na ogródek, gdzie Michał nerwowo kopał piłką i płot, a Jakub siedział cicho na leżaku.

-Nie mamy o czym. - Usłyszałem sprzeiciwa dredziarza.

-A właśnie, że jest. - Założyłem ręce na klatce piersiowej wykopując nadleciałą piłkę za płot.

-Chodzi o Milenę. Nie możecie się pozabijać z powodu tej laski.

-Ale ja jej nie chcę. - Kłamał brunet patrząc na Jakuba.

- Twoje zachowanie wskazuje, że coś do niej jednak czujesz. - Zakomunikowałem.

- Michał, ja nie chcę, żebyś ty mnie nienawidził, dlatego, że kocham Milenę. -  Wstał z leżka Kuba i podszedł do naszej dwójki.

- Ale ja też ją kocham! - Nie wytrzymał i posmutniał.

-To może ja z nią zerwię co? - Wziął się na odwagę Kuba.

-I co? Chcesz zranić młodą? - Podniosłem jedną brew ku górze.

-Nie, ale zależy mi też na przyajźni z Michałem. - Spojrzał na przyjaciela.

Naszą rozmowę przerwał Remigiusz jeszcze bardziej przygnębiony schodząc po schodkach.

-Co chciała od Ciebie ta flądra? - Zapytałem siadając obok niego.

-Kasy. -Odpowiedział smutno.

-Pff! -Prychnął Michał.

-No właśnie...nie mam dwóch tysięcy. Nawet dychy nie mam.

-Remigiusz nie możesz jej pozwolić się tak traktować! - Uniosłem głos.

-Mówi, że to na pokój dla dziecka. - Dodał.

- No jeszcze lepiej! Przecież ty nawet nie znasz płci i nie wiadomo czy to dziecko się urodzi! - Zbulwersował się mulat.

-Chłopaki, co ja mam zrobić? - Usiósł na nas swoje zmęczone oczy. Kiedyś to był wysportowany, pełen życia i energii chłopak, a teraz to zwyczajny wrak człowieka.

-Idź pobiegaj! - Zarządziłem.

-Co? - Zapytał krótko.

-No zbieraj swoje cztery litery i wio pobiegać! - Popierał mój pomysł Michał.

-Sam? - Zapytał niepewnie.

-Nie, ze świętą Teresą! Pewnie, że sam, musisz odreagować i wrócić do formy.

-Macie rację! Dzięki wielkie! - Zbił z każdym piąstkę i pobiegł po buty.

***
-Panowie, trzeba ją nakryć na gorącym uczynku.- Szeptałem siedząc z Dominikiem i Michałem w ogrodzie.

-No ale ona nie wskazuje na to, żeby miała kogoś innego.

-Ale na pewno ma!

-To jaki mamy plan?- Zapytałem. Naszym specem od tych spraw jest Dominik. Spojrzałem na niego. Oj, ja już znam ten jego uśmiech!

***

-Sandra my wychodzimy! - Krzyknął Michał ubierając buty.

-Wszyscy? - Zapytała

- Co do joty, masz dom dla siebie, na najbliższą godzinkę! - Zakomunikowałem otwierając drzwi.

-Okay, nie śpieszcie się! - Usłyszeliśmy za sobą. Jednak nie zmierzaliśmy iść za daleko. Weszliśmy tylnym wejściem do ogrodu i tam schowaliśmy się pod oknem sypialni jej i Remka.

Długo nie musieliśmy czekać. Po 15 minutach już słyszeliśmy męski głos.

-Jak się czuję mój dzidziuś? - To na bank nie był głos Remka!

-W porządku. -Usłyszeliśmy głos tej rudej.

-A mamusia jak się czuje?

-W jak najlepszym porządku, tylko brakuje jej mężczyzny - Zaśmiała się zalotnie.

-To może chodźmy do sypialni i coś na to zaradzimy.- On również nie oszczędzał zalotnych śmiechów oraz klapsów.

Potem przeszli do sypialni i już nie muszę chyba mówić co tam się działo?

***
-Lecę moja bogini seksu! A i jeszcze jedno. Nabrałaś tego palanta na dziecko?

-W rzeczy samej misiu. Będą alimenty, bo jutro zamierzam z nim zerwać i wyrzucić z domu.

-Nie trzeba, sam wyjdę.-Teraz to na bank głos Remigiusza. Zerwaliśmy się i pobiegliśmy do domu. Tam zobaczyliśmy wysokiego blondyna z tatuażem na ramieniu.

-Co Wy tu robicie? - Zbiła się z tropu Szmata.

-Właśnie wychodzimy ździro!! - Podszedł do niej Remek i strzelił plaskacza w policzek.

-Co Ty jej zrobiłeś skurwielu? - Blondyn chciał go uderzyć, ale Remigiusz zwinnie się wycofał, ten tring dobrze mu zrobił. Nie staliśmy tam jak kołki. Odrazu rzuciliśmy się wszyscy na niezbyt napakowanego faceta i za chwilę leżał już na ziemi błagając o litość. Puściliśmy go, a ten wybiegł z domu grożąc, że jeszcze się zobaczymy.

-To sobie przejebałaś maleńka i pomyśleć, że byłem tak pojebany, że Ci uwierzyć!

-Rzygam Tobą szmato- Dorzucił Dominik ze wściekłości.

-Idziemy panowie!- Zarządził Remigiusz i w mgnieniu oka błąkaliśmy się ulicami tego miasteczka.

-Gdzie my teraz pójdziemy?- Zapytał Michał.

-Miejmy nadzieję, że Martyna nas przygarnie...

Zbuntowana Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz