9

145 22 2
                                    

Co do jasnej Anielki się tu wyprawia! Dwóch Dipperów! Od kiedy ja mam dwóch braci. Stop! Mabel myśl logicznie! To sen. Zmęczona wszystkim zasnęłaś w kuchni lub innej części domu. To nie dzieje się naprawdę. Nie dzieje. Prawda...?

A jednak się działo! Początkowo stałam jak sparaliżowana a czas dłużył się niemiłosiernie aż w końcu powoli zaczęłam instynktownie się cofać lecz wpadłam da drugiego Dippera który stał centralnie za mną. Pisnęłam ze strachu nie wiedząc co robić. 

- A gwiazdeczka gdzie chcę uciekać? - Spytał Dipper sarkastycznie rozbawiony stojąc tuż za mną

- Zostaw ją, jest nam jeszcze potrzebna - Powiedział poważnym i ciepłym głosem ten prze de mną

- Oj, no Sosenko! - Zajęczał ten za mną - Daj się trochę zabawić - Wyjęczał błagalnie ale ten spojrzał na niego karąco 

- Sosenka? - Spytałam cicho sama siebie ale i tak mnie usłyszeli, w końcu niemal stykałam się głową z ich torsami

- Hehe - Ten za mną zachichotał - Może w końcu skończymy tą maskaradę? - Spytał

- Ta... myślę że to najwyższy czas - Przyznał

- Świetnię! - Złączył ręce, coś zabłysło i w miejscu Dippera stał przystojny blondyn z opaską na oku, czarnym meloniku, złotym garniturze i czarnych spodniach i pantoflach

- Kim.. jejejjesteś? - Spytałam przerażona a ten uśmiechną się szeroko

- No co ty, gwiazdeczko, nie pamiętasz mnie? - Udawał zranionego - Na przecież to ja, twój ukochany Bill Clipher 

Serce zaczęło mi walić jak oszalałe ze strachu! Co tu się odwala nic nie rozumiem. Poczułam jak tracę władzę w nogach i ostatnie co pamiętam to jak łapie mnie Dipper stojący prze de mną.

Ford

Przeszukałem chyba cały las i nikogo nie znalazłem więc postanowiłem poszukać w mieście. Było już ciemno i nikt nie chodził po ulicy. No prawie.

- Pan Ford? - Z za zakrętu wyszła Wendi - Co pan tu robi o tej godzinie? - Spytała zaskoczona

- Mógłbym cię zapytać dokładnie o to samo? - Spytałem żartobliwie

- A t k po cimaku narkotykami handluje - Mina mi zrzedła na co ta się zaśmiała - Spokojnie, żartuje - Kamień z serca

- Eh, po prostu szukam Stana, nie widziałaś go może? - Ta pokręciła głową

- Niestety nie - Odpowiedziała - A co?

- Bo wyszedł dobre kilka godzin temu i nie daje znaku życia - Odpowiedziałem jej i nagle podjechała do nas czarna elegancka Limuzyna a z niej wysiadło dwóch gości w czarnych garniturach i czarnych okularach. "No nie! Mam nadzieje że to nie Federalni!"

- Pan Ford Pains? - Spytał jeden z nich

- A wy to kto? - Spytałem bez ogródek

- Uda się pan z nami - Oznajmił drugi 

- A to niby dlaczego? - Spytałem trochę agresywnie 

- Jeśli ceni pan sobie życie pana brata... - Dalej kazał mi samemu się domyślić 

- Co żeście mu zrobili dranie - Już chciałem się na nich rzucić ale powstrzymała mnie Wendi

- Spokojnie panie Ford! - Uspokoiła mnie 

- A więc? - Przez chwilę myślałem nad tym i w końcu kiwnąłem głową na znak że rozumiem - Doskonale - Otworzył drzwi i wpuścił nas do środka

- Chwila, dziewczyno, a ty gdzie!?

- Przecież nie zostawię pana samego - Powiedziała a kiedy już wsiadłem dodała - Ktoś musi pana chronić

- Chronić? Przed kim?

- Przed panem samym - Powiedziała z psotnym uśmiechem 

- Nic przez te wieki się nie zmieniliście - Powiedział ktoś 

Okazało się że w limuzynie jest ktoś jeszcze. Chłopak o błękitnych włosach i garniturze. Kogoś mi przypominał.

- Kim jesteś? - Spytała Wendi a ten spojrzał na nią przeszywającym wzrokiem 

- Dowiesz się w swoim czasie "zdrajczyni" - Zaakcentował ostatnie słowo bardzo wyraźnie 

Przysunąłem się do Wendi i powiedziałem jej na ucho:

- Kto to? Znasz go? - Lekko pokręciła głową

- Nie ale - Spojrzała na niego - Mam dziwne wrażenie że gdzieś go widziałam - Powiedziała 

- Mam to samo - Przyznałem 

Dalsza część podróży przebiegła we względnej ciszy. W końcu dojechaliśmy do jakiegoś dużego opuszczonego domu. Przed bramą czekało na nas dwoje kolejnych ludzi w garniturach. Tylko że ci mieli w rękach Kałachy! "Mam nadzieje że to nie są jakieś porachunki ze znajomymi Stana z tego całego półświatku". Powoli wyszliśmy z samochodu i w eskorcie teraz czterech uzbrojonych ludzi i jednego w garniturze ruszyliśmy ku domowi. Widać było po wnętrzu że od dawna jest opuszczony. Zeszliśmy do piwnic. Ze zgrozą zobaczyłem tam nie tylko Stana ale także Pacyfike i Mabel!

- Co tu się odpiepsza! - Krzyknąłem 

- To przeznaczenie - Powiedział dobrze znany mi głos - To przeznaczenie - Spojrzałem w bok i zobaczyłem Dippera w eleganckim garniturze

- I zemsta - Powiedział chłopak który wyszedł z za Dippera i był łudząco podobny do niebiesko włosego tyle że ten miał złote włosy i garnitur

- I zemsta - Powtórzył Dipper

- O co tu chodzi?! - Spytałem przerażony bardziej niż powinienem a ten powoli podszedł do mnie i zatrzymał się dwa kroki ode mnie

- Już niedługo wujku - Powiedział spokojnie wzrokiem pozbawionym uczuć - Już niedługo wszystko się wyjaśni 

NapiętnowanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz