BILLIE
- Widzisz coś ciekawego? - zapytała Carol klękając obok mnie. - Cokolwiek, co mogłoby przyspieszyć nasz powrót do ośrodka? Za chwilę pękną mi kolana. Nie żartuję.
- Nic się nie dzieje. - Odparłam w dalszym ciągu spoglądając przez lornetkę. - Mogę cię jedynie uświadomić, że nie ruszymy się stąd jeszcze przez długi czas. - Zaśmiałam się na jej westchnienie.
Kocham tę kobietę. Może jest trochę niecierpliwa, ale to moja najlepsza przyjaciółka. Trafiłyśmy do agencji niemal w tym samym czasie i praktycznie od razu znalazłyśmy wspólny język. Zarówno ona, jak i ja jesteśmy kolejnym pokoleniem agentów w naszych rodzinach. Kiedy byłam dzieckiem zawsze zastanawiałam się, dlaczego rodzice tak rzadko bywają w domu. Dopiero, gdy skończyłam piętnaście lat, wszystko stało się jasne. Wtedy zapragnęłam być taka jak oni i również zaciągnęłam się na służbę. Teraz, po siedmiu latach uważam, że była to najlepsza decyzja w moim życiu.
Kolejna godzina mija nam na wpatrywaniu się w jeden z budynków przed nami. Przydzielono nam misję, która polega na kontrolowaniu prezesa firmy budowlanej. Mamy podejrzenia, że handluje on bronią i narkotykami, głównie kokainą, którą przewożą podobno w workach po cemencie. Czekamy tu już od dobrych siedmiu godzin na kolejny transport. Sam fakt, że gościu był karany stawia go w roli podejrzanego. Nikt nie uwierzył w to, że ot tak zrezygnował z przestępczej ścieżki.
- To jedna z nudniejszych misji z jaką przyszło mi się mierzyć. - Mruknęła poirytowana Caroline. Rozumiem ją. Sama wolę, gdy bierzemy udział w pościgach, a nie czekamy na niewiadome.
- Wiem. - Powiedziałam spoglądając na nią. Byłyśmy swoimi kompletnymi przeciwieństwami. Ona niebieskooka blondynka, ja zielonooka szatynka. Nie ma co, dobrałyśmy się.
W pewnym momencie pod budynek podjechała ciężarówka. Bingo! Skuliłam się bardziej i spojrzałam przez lornetkę. Prezes wyszedł na spotkanie z tym człowiekiem, towarzyszyło mu czterech ochroniarzy. Kierowca zamienił z nim kilka słów, a już po chwili został skierowany na tyły firmy, gdzie zapewne miał odbyć się wyładunek. Brama otworzyła się, a auto wjechało na plac.
Nie zdążył jednak zajechać zbyt daleko, gdyż nagle rozległy się strzały, które przebiły wszystkie jego opony. Po chwili również trzech mięśniaków padło jak kłody na beton, a prezes wraz z ostatnim z nich skierował się z powrotem do budynku. W ostatnim momencie został postrzelony w lewe udo, ale ostatkiem sił udało mu się wbiec do środka.
Skinęłam Carol, by podała wszystkie współrzędne dowódcy, a sama wróciłam do obserwacji.
Ochroniarz natomiast rozglądał się nerwowo dookoła z bronią wyciągniętą przed siebie i podszedł do kierowcy, który jak się okazało, również został zastrzelony. Widziałam, jak mężczyzna wściekł się i powiedział coś przez krótkofalówkę, po czym dosłownie wytargał go z fotela, siadając na jego miejscu. Odpalił auto i jakimś cudem powlókł się na wcześniej wskazane miejsce.
Nasłuchiwałam oczekując kolejnych strzałów, ale nie nadeszły. Ta akcja nie powinna się tak skończyć. Chodziło tylko o transport narkotyków, nikt nie spodziewał się strzelaniny. Wychodzi więc na to, że to dużo grubsza sprawa, niż się wcześniej wydawało.
Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu sprawcy tej masakry, ale nikogo nie widzę. Nie wiem nawet, z którego miejsca strzelano, ani ilu ich było. Po prostu przepadli.
Po chwili w kilka strategicznych miejsc podjechały cztery busy. Wyskoczyli z nich agenci, na co odetchnęłam z ulgą. Kiwnęłam przyjaciółce i cichaczem usunęłyśmy się z naszego punktu obserwacji. Znajdowałyśmy się na dopiero co wybudowanym kompleksie. Skierowałyśmy się na schody, z których cicho zbiegłyśmy i weszłyśmy do auta. Odpaliłam silnik i już po paru sekundach byłyśmy w drodze do agencji.
- A miało być spokojne niedzielne popołudnie. - Mruknęła Carol.
*******
Aż do przyjazdu na miejsce nie odezwałyśmy się do siebie. Zaparkowałam samochód i momentalnie pobiegłyśmy do naszego dowódcy. Mało nie staranowałam kilku ludzi, ale nie obchodziło mnie to w tamtym momencie.
Carol dosłownie wleciała do jego gabinetu. Major Johnson nie wyglądał na zdziwionego. W końcu to nie pierwszy raz, kiedy tutaj wlatujemy bez pozwolenia.
- Witam was dziewczyny. Siadajcie. - Skinął na krzesła znajdujące się przed jego biurkiem. - Prezes trafił do szpitala, ale jego stan jest stabilny. Na razie do niczego się nie przyznaje, ale to tylko kwestia czasu. Kryje kogoś i to jest pewne. Nie wiemy jeszcze tylko kogo.
- A co z tym drugim? - zapytała Carol. Spojrzałam na majora.
- Zastrzelono go zanim nasza ekipa dotarła na miejsce. - Potarł grzbiet nosa. Spuściłam wzrok na swoje dłonie. - Dostarczono nam nagranie z kamer firmy. Mamy tutaj do czynienia z czymś większym, dużo większym. To nie był zwykły strzelec. - Ponownie skierowałam wzrok na jego twarz. - Każdy z nich dostał kulkę w sam środek czoła, bardzo precyzyjna robota. To snajper.
Świetnie. Mam tylko nadzieję, że cała ta sprawa pójdzie nam szybko i bez większych problemów.
Major kazał nam się oddalić, co też posłusznie uczyniłyśmy. Każda z nas skierowała się w stronę swojego pokoju. To jedna z niewielu misji, które zawaliłyśmy. I wcale mnie to nie podbudowuje. Mam ochotę zapaść się pod ziemię.
♡♡♡
Witam w nowej opowieści! :D
Mam nadzieję, że przyjmiecie ją o otwartymi ramionami i dużą dozą cierpliwości :D
Buziaki i do napisania! :D
CZYTASZ
Rosyjska Ruletka
RomanceBillie jest agentką. Pomimo swojego młodego wieku potrafi wyjść nawet z najgorszych tarapatów. Będzie musiała stanąć przed jedną z bardziej niedorzecznych misji. Czy sprosta oczekiwaniom? Czy ta propozycja nie naruszy jej własnych zasad? I najważnie...