Rozdział 11

1.8K 116 25
                                    

BILLIE 

Chodziłam tam i z powrotem po pokoju nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Wciąż zastanawiam się nad tą misją. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Mam pewne obawy. Owszem, martwię się o Tristana, ale także o siebie. Co, jeżeli znowu straci nad sobą kontrolę? Nie zapanuję nad nim. Mało tego, major oczekuje, że będę udawała jego żonę, ale przecież ja nic o nim nie wiem. Kompletnie nic. A pytań typu: „czym się interesujesz", albo „jakie jest twoje ulubione danie", raczej nie zadaje się już w małżeństwie.

Z drugiej strony, ta misja byłaby dla mnie konkretnym wyzwaniem. Pokazałaby w końcu, że ja też potrafię sobie sama nieźle poradzić. Zapracowałabym sobie na szacunek nie ze względu na nazwisko, a właśnie za zasługi. To byłoby świetne.

Jeżeli dalej będę tutaj tak łazić, to oszaleję. Postanowiłam pójść do majora. Niech stracę. Mam tylko nadzieję, że ta cała misja nie okaże się fiaskiem już od samego początku.

Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę gabinetu Johnsona. Gdy tylko usłyszał pukanie, nakazał mi wejść. Stał przy oknie plecami do mnie i patrzył na panoramę miasta. Kiedy weszłam do środka i usiadłam na krześle przed jego biurkiem, odwrócił się.

-- Wiedziałem, że przyjdziesz. – Oznajmił i zajął miejsce za dębowym blatem. – Proszę, oto kartoteka. Przejrzyj ją.

Uniosłam brwi. Już jest gotowa?

Otworzyłam teczkę a moim oczom od razu ukazała się cała treść misji. Według tego spisu nazywam się Elizabeth McConner, w sumie to moje prawdziwe imię. Pracuję w kwiaciarni. Postarzyli mnie trochę, mam teraz dwadzieścia sześć lat. Dwa lata temu wyszłam za mąż za Anthony'ego McConnera, który jest weterynarzem. Ciekawe.

– I jak? – zapytał.

– Nieźle – odparłam – tylko, jak ma to konkretnie wyglądać? Na przykład taki typowy dzień.

– Już ci tłumaczę. – Rozsiadł się wygodnie na fotelu i założył ręce pod głowę. – Anthony rusza codziennie do pracy mniej więcej około ósmej, zresztą podobnie jak ty. Najlepiej, gdybyś była typową żoną, która zajmuje się domem. Rozumiem przez to, że gotujesz, sprzątasz i tak dalej. Rozumiemy się?

– Ciekawe, czy pańska żona jest taka uczynna – prychnęłam. Major tylko się zaśmiał.

– Tak, moja żona wykonuje każdą z tych czynności, jeżeli naprawdę cię to interesuje. Dlatego też oczekuję od ciebie tego samego. Chodzi tutaj tylko o to, żebyś nie rzucała się w oczy. Dla własnego bezpieczeństwa. – Oznajmił.

– Dobra teraz zapytam się o coś, o co nie sądziłam, że będę miała odwagę – westchnęłam. – Jak ma wyglądać sprawa seksu?

Major uśmiechnął się znacząco, jakby wiedział, że o to zapytam.

– Jak w każdym zdrowym związku – oznajmił – możecie robić co chcecie, jesteście dorośli, do tego nawet małżeństwem.

Dla niego to zabawne, dla mnie już mniej. Jeju, dlaczego ja?

– A nie da się tego ominąć? – spytałam z nadzieją.

– Billie, słońce, to tylko facet. Jak każdy ma swoje potrzeby. – Oznajmił. – Poza tym, gdy będziesz mu odmawiać, może sobie ubzdurać, że go zdradzasz. A wiesz, co się po tym dzieje? Zacznie węszyć. I jeszcze coś wywęszy, coś, co zagrozi misji. – Powiedział to takim tonem, że aż zimno mi się zrobiło. – Dlatego nie radzę.

– A nie może w takim razie być to jakaś inna agentka?

– Widzisz, nie może. – Odparł. – Bo to właśnie ciebie Tristan sobie kojarzy jako tako. A jak to jeden z lekarzy powiedział, musi to być osoba, która ma z nim jakieś powiązania. Dlatego musisz być ty.

Zacisnęłam zęby i wstałam z krzesła. Skierowałam się do drzwi, ale zanim mogłam je otworzyć i wyjść, usłyszałam jeszcze jego głos.

– Misja rozpoczyna się jutro. Bądź gotowa na szóstą rano.

Wyszłam z biura i udałam się w stronę mojego pokoju. W środku czekała na mnie już Carol. To jedyna dobra wiadomość dzisiejszego dnia.

– I co tam? Zdecydowałaś się? – Pokiwałam twierdząco głową. – No ja myślę. Udowodnij tym zdzirom, kto tu rządzi.

– Co masz na myśli? – zapytałam rozkojarzona.

– Te wszystkie pożal się Boże agentki. Gdybyś ty widziała, jakie one są wszystkie zazdrosne. – Zaśmiała się głośno.

– Chryste, to już się rozeszło? – Jęknęłam sfrustrowana. Carol pokiwała zadowolona głową.

– No raczej! Wszystkie marzyły o tym, żeby zaciągnąć go do łóżka, a to tobie przypadnie ten zaszczyt.

– Błagam cię, nie dobijaj. – Mruknęłam cicho.

– Oj przestań, nie będzie tak źle! Poza tym, muszę przyznać, że ty to jednak masz farta.

Pokręciłam tylko głową na jej ekscytację i zabrałam się za pakowanie moich rzeczy. Wyciągnęłam walizkę z szafy i zaczęłam wkładać moje ubrania i kosmetyki. Oczywiście, moja przyjaciółka musiała się wtrącić, a jakże.

– Zabierz seksowną bieliznę. – Zasugerowała. – Duuużo seksownej bielizny. Obstawiam, że będziesz miała pracowite dni. – Rzuciłam w nią koszulką, którą aktualnie trzymałam w ręce, na co tylko zachichotała. Mi nie jest do śmiechu.

– Skoro już chcesz mi pomóc, to składaj tamte ciuchy – rozkazałam.

Pakowanie nie zajęło zbyt wiele czasu, więc po chwili byłyśmy już wolne. Odstawiłam walizkę obok szafy i usiadłam obok dziewczyny na łóżku. Z tego wszystkiego zapomniałam o jednej ważnej rzeczy. Rana postrzałowa. Co ja z nią zrobię?

– Carol, jak ja schowam opatrunek? – zapytałam spanikowana.

– O to się nie martw. Chodź.

Przyjaciółka zaprowadziła mnie o skrzydła laboratoryjnego. Gdy jeden z mężczyzn mnie zobaczył, kiwnął, że mam podejść. Spojrzałam na Carol z uniesionymi brwiami, na co ona tylko przytaknęła. Niepewnie skierowałam się do tego człowieka, a on wskazał, że mam usiąść na kozetce. Nie podoba mi się to, ale wykonałam polecenie. Spojrzałam z powrotem na dziewczynę, a obok niej w tamtym momencie znalazł się także Johnson. Aha.

Jedna z kobiet wstrzyknęła mi jakiś niebieski płyn, a w tym samym czasie mężczyzna podpiął mnie do kroplówki. Po chwili poczułam, że robię się senna, a potem całkowicie odpłynęłam.

***

Po jakimś czasie ktoś zaczął mnie wybudzać. Ziewnęłam przeciągle, jak po bardzo dobrej drzemce. Dawno tak dobrze nie spałam, serio.

– Ja wiem, że ci wygodnie, ale czas najwyższy wstawać. – Usłyszałam obok swojego ucha głos Carol. Otworzyłam oczy, a moim oczom ukazał się mój pokój. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę piątą. Rano. To bardzo nieludzka pora.

– Czemu mnie budzisz tak wcześnie? – zapytałam zaspana.

– Bo, ponieważ, gdyż, dzisiaj rozpoczynasz nowe życie, a stwierdziłam, że słabo znasz swojego męża, dlatego postanowiłam razem z tobą trochę go przestudiować. Trzymaj.

Podała mi kolejną teczkę. Otworzyłam ją, a tam znajdowały się chyba wszystkie informacje o Tristanie. Przeraża mnie to i jednocześnie fascynuje.

– A więc, do dzieła! – chciałabym mieć taki zapał do wszystkiego jak Carol, naprawdę.

Dobrze mężulku, pokaż, co tam skrywasz. 

♡♡♡ 

Uhuhuhu :D

Powoli wchodzimy we właściwą część książki :D 

Jak tam wakacje? Jaka średnia? :D

Rosyjska Ruletka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz