Rozdział 2

3.8K 180 38
                                    

BILLIE 

Speszona odwróciłam wzrok. O co mu może chodzić? 

W trakcie spokojnej rozmowy zjedliśmy swój posiłek. Simon podniósł rękę i poprosił kelnera o rachunek. Co się mogło wydarzyć? Otóż, ten sam facet, który przez ostatnie piętnaście minut nie spuszczał ze mnie wzroku, właśnie szedł w naszą stronę. Czysta ironia.

- Czy posiłek państwu smakował? - zapytał zbierając nasze talerze i układając je na tacy. 

- Dziękujemy, było smaczne. - Odparł Simon. - Poprosimy rachunek.

- Rozumiem. Może jeszcze deser? 

Simon spojrzał na mnie, oczekując odpowiedzi. Pokręciłam głową.

- Jestem już pełna. Dziękuję. - Oznajmiłam.

Kelner skinął głową i oddalił się od naszego stolika, zapewne po rachunek. Odetchnęłam. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymywałam powietrze. Po chwili mężczyzna był z powrotem. Podał karteczkę Simon'owi, który zapłacił i w końcu mogliśmy stąd wyjść. Złapałam swoją torebkę i wstałam od stołu, ale kelner w tym samym czasie musiał przejść obok i mnie potrącić. Straciłam równowagę, ale mężczyzna zdążył mnie złapać. Odetchnęłam. Przynajmniej raz udało mi się nie robić zbytniego widowiska już pierwszego dnia.

- Nic się pani nie stało? - zapytał patrząc prosto w moje oczy. - Naprawdę przepraszam. 

- Spokojnie, już jest dobrze. - Odparłam. Mężczyzna puścił mnie i podał moją torebkę, a ja podeszłam do Simon'a. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z lokalu.

- Już na ciebie lecą. - Skwitował mój mąż śmiejąc się. Wywróciłam oczami.

- Potknął się tylko. - Odparłam chcąc skończyć. - Zresztą, po co ja ci się w ogóle tłumaczę?

- Dobra, zluzuj. Idziemy się poopalać.

Skierowaliśmy się na zewnątrz, na basen. Upatrzyliśmy sobie dwa wolne leżaki, trochę na uboczu, co było dobrym rozwiązaniem. Przynajmniej nie będziemy się tak rzucać w oczy. Zajęliśmy nasze miejsca i rozebraliśmy się. Ułożyłam się na leżaku, a Simon ruszył w stronę basenu. Sięgnęłam po torebkę w celu znalezienia balsamu do opalania. Próbowałam go wyciągnąć po omacku, ale niestety nie udało się. Wciągnęłam ją na kolana i zanurkowałam w niej. W końcu udało mi się znaleźć moją zdobycz, ale znalazło się tam jeszcze coś innego. Coś, co nie należało do mnie.

Była to moneta. Zwyczajna srebrna moneta. Tylko skąd? Rozejrzałam się dookoła, ale nikt nie wydawał się zainteresowany moją osobą. Postanowiłam to olać i wróciłam do opalania. 

Po kilku godzinach byłam już wystarczająco brązowa. Wcześniej Simon zdążył do mnie wrócić i dotrzymywać towarzystwa na leżakach. 

- Może się już zbieramy? - zapytałam, ubierając sukienkę. Mój wspólnik również wstał.

- Pewnie. Tym bardziej, że za chwilę będzie impreza. - Oznajmił, spoglądając na zegarek. - Czas najwyższy się czegoś dowiedzieć.

Skinęłam głową. Już po chwili byliśmy w drodze do pokoju. Skierowaliśmy się w stronę wind, ale ktoś nam w tym przeszkodził.

- Przykro mi, winda nieczynna. - Oznajmił niski, męski głos. Odwróciłam się w  jego stronę i zamarłam. To ten kelner! - Jeżeli chcą państwo dostać się do pokoju, trzeba skorzystać ze schodów.

- Dobrze, dziękujemy. - Odparł Simon, ciągnąc mnie w stronę klatki. Szłam za nim posłusznie. W trakcie naszej wędrówki, musiałam się z nim podzielić moimi obawami.

Rosyjska Ruletka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz