Rozdział 4

3.2K 124 14
                                    

BILLIE

- Co tam? - nagle obok mnie pojawił się Simon. Teraz muszę trochę poudawać. Uśmiechnęłam się do niego. - Wyglądasz na trochę zmartwioną. To przez tego kelnera?

- No co ty. - Zaprzeczyłam. - Jego nawet tu nie ma. Po prostu jestem trochę zmęczona. Podróż samolotem, a potem te wszystkie rewelacje. - Wyjaśniłam. - No sam rozumiesz.

Mężczyzna pokiwał głową na znak zrozumienia. 

- To chodź do pokoju. Ja w sumie też jestem zmęczony. - Odparł, chwytając mnie pod ramię.

Skierowaliśmy się w stronę windy. Tym razem działała już bez zarzutów. Wsiedliśmy do środka i wybraliśmy numer piętra. Po chwili znajome piknięcie oznaczało, że jesteśmy na miejscu. Wyszliśmy z tej puszki i udaliśmy się do naszego apartamentu. Simon wyciągnął klucz i przejechał po czytniku. Drzwi ustąpiły. Mężczyzna przepuścił mnie pierwszą, po czym zamknął za sobą drewnianą powłokę.

Skierowałam swoje kroki w stronę sypialni i sięgnęłam do walizki po piżamę oraz kosmetyczkę. Po chwili byłam już w łazience i brałam szybki prysznic. To było to, czego właśnie teraz potrzebowałam. Odświeżona i gotowa do spania, wróciłam do pokoju, w którym Simon czekał już na swoją kolej. Odłożyłam moje rzeczy na walizkę i wskoczyłam pod pierzynę. Po chwili zmorzył mnie sen.

***

Delikatne śmiechy i rozmowy zza okna obudziły mnie. Otworzyłam oczy, aby rozejrzeć się, gdzie jestem. W końcu zdałam sobie sprawę, że jestem na misji. To już coś. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę szóstą czterdzieści. O siódmej śniadania, więc trzeba iść. Lepiej za bardzo nie odstawać od reszty, tym bardziej, po wczorajszej sytuacji. Mam nadzieję, że nikt nie zawracał sobie tym zbytnio głowy. Już za bardzo nadstawiam karku.

Przewróciłam się na plecy i ujrzałam śpiącego Simon'a. Uśmiechnęłam się. Podczas snu wygląda jak dziecko. Pomimo tego, że wygląda słodko, muszę go obudzić. Szturchnęłam go, ale nie przyniosło to skutku. Ponowiłam próbę i tym razem się udało. Usłyszałam jego ciche protesty.

- Kobieto, błagam, zlituj się. - Mruknął, zasłaniając się ręką. 

- Nic ci na to nie poradzę. - Odparłam. - Za chwilę śniadanie. Głodna jestem.

Nie czekając na niego, wstałam z łóżka i zabrałam ubrania na dzisiaj. Zamknęłam się w łazience i wykonałam poranną toaletę, po czym wróciłam do pokoju. Ku mojemu niezadowoleniu, Simon wciąż spał. Podeszłam do niego i zaczęłam go szturchać.

- Nicolas'ie, przestań proszę robić sobie ze mnie żarty i w tej chwili widzę cię na dole. - Wygłosiłam tonem wkurzonej żony. Mężczyzna spojrzał na mnie.

- Juliet, co z ciebie za żona. - Mruknął, ale leniwie podniósł się z mebla. Skierowałam się w stronę drzwi.

- Ja już schodzę. - Oznajmiłam chwytając za klamkę. - Będę czekać w restauracji.

Nie czekając na jego odpowiedź, skierowałam się w stronę windy. Wcisnęłam odpowiedni przycisk i już po chwili byłam na miejscu. Zauważyłam Carol, która w tym samym momencie spojrzała na mnie i się uśmiechnęła, co odwzajemniłam. Odwróciłam się i ruszyłam w kierunku bufetu. Ku mojemu zdziwieniu, nie było jakichś wielkich tłumów, więc z pełną satysfakcją zajęłam miejsce przy wolnym stoliku. Po chwili podszedł do mnie kelner.

- Dzień dobry, co życzy sobie pani na śniadanie? - zapytał miło. Zerknęłam w kartę dań i po chwili odpowiedziałam.

- Poproszę zestaw numer dwa i espresso do tego. Dwa razy. - Kelner zapisał zamówienie, skinął i wrócił do swoich obowiązków.

Na Simon'a czekałam przez dobre dziesięć minut. Serio. I to niby kobiety spędzają więcej czasu w łazience?

W końcu zaszczycił mnie swoją obecnością. Wskazałam mu na miejsce naprzeciwko, które bez wahania zajął.

- Zaraz ci wystygnie. - Oznajmiłam, biorąc kęs do ust. - Doceń to, że zrobiłam ci śniadanie.

Mężczyzna zaśmiał się na moje stwierdzenie. Dokończyliśmy jedzenie w ciszy. W sumie, tak sobie teraz myślę, że gdybym miała z nim być tak naprawdę, to chyba bym się wynudziła. Serio, żadnych wspólnych tematów, tylko sam biznes. Słabo.

Kiedy skończyłam swoją porcję, oparłam się o krzesło. Nagle ku mojemu zaskoczeniu, obok mnie zmaterializował się nie kto inny, jak Tristan. Stłumiłam uśmiech.

- Czy chcą państwo coś jeszcze? - zapytał, patrząc na mnie. Simon'owi to się chyba nie spodobało, bo wtrącił swoje trzy grosze.

- Dziękujemy, wystarczy. - Oświadczył dobitnie. Wzruszyłam ramionami do kelnera.

- Mąż już zadecydował. Dziękujemy, było pyszne. - Odparłam, piorunując wzrokiem Simon'a. Miał nietęgą minę.

- Rozumiem. Życzę miłego dnia. - Oznajmił i zabrał nasze talerze. Kiedy oddalił się na bezpieczną odległość, naskoczyłam na Simon'a.

- Co ty wyprawiasz? - zapytałam spokojnie, choć w środku cała się gotowałam. Jeszcze będzie mi tu scenę zazdrości urządzał. - Chciał być miły, nie rozumiem twojego zachowania.

- Julie, dobrze wiesz i widzisz to, że on coś kombinuje. Sama zobacz. - Skinął na niego głową. - Jestem gotów założyć się, że jutro nas będzie obsługiwał.

Wywróciłam oczami. Nie mogę się teraz przed nim wysypać.

- To jego praca. Odpuść. - Mruknęłam, ale po chwili zdałam sobie z czegoś sprawę. - Masz jakiś kompleks? Boisz się o mnie?

Poprawił się niespokojnie na krześle. Bingo! Coś jest na rzeczy!

- Dobra, masz mnie!  - odparł. - Martwię się o ciebie. Nie chcę, żebyś odsunęła się od misji i zakochała się w tym dupku. Spójrz na niego - ciacho jakich mało. Znam was, kobiety. - Oznajmił. - Pamiętaj, że jesteśmy tu z pewnego powodu. To nie są wakacje.

- Dobrze, rozumiem. - Uniosłam ręce w geście poddania. - Nie martw się o mnie, jestem dorosła i potrafię odróżnić dobro od zła. Profesjonalizm przede wszystkim.

W tym samym czasie Tristan wrócił i podał Simon'owi rachunek, który on szybko uregulował. Nagle jego telefon zaczął dzwonić. Przeprosił nas i posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie, udał się na stronę. Usłyszałam cichy śmiech Fletcher'a.

- Proszę, proszę, co za gość. - Starał się stłumić śmiech, ale marnie mu to wychodziło. Również się uśmiechnęłam. - Uważaj na niego, bo cię uwiedzie i zostawi. Znam was, kobiety.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Uniosłam brew.

- Słyszałeś? - zapytałam cicho. Mężczyzna schylił się do mnie. 

- Nie tylko rękę mi naprawili. - Mrugnął okiem i zabierając swoje rzeczy, odszedł. Ciekawe.

W tym samym czasie, Simon skończył rozmawiać. Wrócił do stolika i złapał mnie za rękę. 

- Czego od ciebie chciał? - zapytał, pomagając mi wstać. Uśmiechnęłam się niewinnie.

- Życzył miłego dnia. - Odparłam. - Wiesz, istnieją jeszcze bezinteresowni ludzie, nie tylko łamacze kobiecych serc, Nick.

Mężczyzna wywrócił oczami i łapiąc mnie pod rękę, skierował się w stronę wyjścia. 

- Co chcesz teraz robić? - zapytał, gdy przekroczyliśmy próg restauracji.

- Chodźmy na plażę. Chcę się wykąpać w morzu. - Odparłam, uwieszając się na nim. Simon się zaśmiał. 

- Proszę bardzo, żono.

  ♡♡♡ 

Witajcie kochani w nowym dniu!

Jak już mówiłam, nagły napad weny pozwolił mi napisać kolejny rozdział, więc oto on :D

Mam nadzieję, że powoli łapiecie o co chodzi w tej historii, i że z chęcią będziecie ją czytać :D

Do napisania! :D 



Rosyjska Ruletka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz