Rozdział 10

2.1K 120 21
                                    

BILLIE

- Chyba za często się widzimy, czyż nie? - zagaił doktorek wchodząc na salę, w której pielęgniarka opatrywała moje postrzelone ramię. Wyciąganie kuli nie należy do przyjemnych zabiegów.

- Też tak sądzę. - Syknęłam na nagłe szczypanie. Co zrobić, taka praca. Jeżeli chciało się ominąć ciemne gierki i broń, trzeba było wybrać zawód kwiaciarki. - Będę mogła dzisiaj stąd wyjść?

- Naturalnie. Nie ma potrzeby, abyś tutaj leżała - oznajmił. - Pielęgniarka opatrzy cię do końca i możesz ruszać. Aha, przed salą czeka Carol i jakiś mężczyzna. Mogę ich wpuścić?

- Tak. 

Mężczyzna otworzył drzwi i kiwnął do osób znajdujących się przed nimi. Moim oczom ukazali się Carol i Simon. Radość, że ich widzę jest nie do opisania.

- Złego diabli nie biorą, co? - zaśmiała się moja przyjaciółka. 

- No jak widać - odparłam. - Dziękuję za pomoc, gdyby nie wy, już byśmy tak nie rozmawiali. Swoją drogą, Simon, dlaczego cię tyle czasu nie było? Nawet małego znaku życia.

Mężczyzna westchnął i przełknął ślinę, myśląc, co ma odpowiedzieć. Po chwili spojrzał na mnie i z pełną powagą oznajmił swoje racje.

- Byłem na misji. Nie mogłem i nie miałem czasu na pogaduszki - mruknął. Coś jest nie tak, czuję to. To jest typ człowieka, który cieszy się nawet z najmniejszych rzeczy, zresztą dokładnie jak Carol. Jego oziębłość musi z czegoś wynikać.

- Właśnie - wtrąciła się blondynka - miałeś mi powiedzieć, na czym polegała. Cały czas unikasz tematu. Objaśnisz w końcu? - uniosła brew. 

Simon westchnął głośno. Walczy ze sobą, to widać. 

- Major nie będzie zadowolony. - Na jego twarzy pojawił się grymas. Carol jednak nie dała mu wyboru i swoją groźną miną wywołała odpowiedź. - Dobrze, już dobrze. Przez ostatnie miesiące tropiłem Tristana. Miałem go sprowadzić do agencji. 

No tak, jeszcze ON. Jestem pewna, że Rosjanie wszczepili mu coś, za pomocą czego nim sterowali. Wiem to, jednak jego widok w takim stanie wciąż tkwi w mojej pamięci. Pusty wzrok, który wwiercał w moją duszę. 

- Złapaliście go? - zapytałam zduszonym głosem. Boję się usłyszeć odpowiedź.

- Tak, mamy go. 

Te trzy słowa sprawiły, że czas się zatrzymał, a moje serce przyspieszyło. Tego się obawiałam. Boję się, co oni z nim teraz zrobią. Zabiją? Poddadzą badaniom? Będzie ich królikiem doświadczalnym?

- Skoro już zacząłem, to dokończę. - Odchrząknął. - Trzymają go w izolatce w agencji. Nie wiem w jakim jest stanie, ale wiem, że kiedy go przewożono, był nieprzytomny. Billie, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co teraz zrobi - oznajmił widząc moją przerażoną minę.

Wdech, wydech. Tylko to mnie teraz uspokoi. Za dużo informacji. Żeby jeszcze były dobre...

- Rana opatrzona. Może pani udać się po wypis. - Wyrwał mnie z zamyślenia głos pielęgniarki. Grzecznie podziękowałam i wstałam z kozetki. Simon wyczuwając, że jeszcze jestem słaba, przytrzymał mnie i pomógł wyjść z pomieszczenia. Skierowaliśmy się po potrzebne dokumenty a następnie, przy przestrogach lekarza, wyszliśmy ze szpitala. Simon poprowadził nas w stronę auta, w którym znajdował się kierowca i ochroniarz, a potem udaliśmy się w stronę ośrodka. 

Praktycznie całą drogę milczeliśmy. Starałam się wszystko na spokojnie przemyśleć. Cała ta sytuacja mnie dobija. Czasami mam wrażenie, że nie nadaję się do tej roboty.

Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce, od razu skierowałam się w stronę specjalnych pomieszczeń. W którymś z nich znajduje się Tristan. 

Nie zawracałam sobie głowy ochroniarzami, którzy o dziwo nie robili problemu z moim wejściem. To też jest niepokojące. Chyba, że major powiedział im wszystko i pozwolił mnie wpuścić, nie wiem. Średnio mnie to interesuje.

Przemierzałam korytarze, co i rusz mijając lekarzy i innych pracowników. Jak w jakimś amoku rozglądałam się za tym jednym mężczyzną, ale jak na złość go nie widać. Powoli zaczynałam się denerwować. Może nie ma go w tym skrzydle?

- Agentko Billie, proszę podejść - usłyszałam za moimi plecami tubalny głos Johnsona. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego. Jak zawsze chłodny wyraz twarzy. Wykonałam jego rozkaz i po chwili byłam już przed nim. Kątem oka zauważyłam Carol i Simona, z tym, że on trzymał się bardziej na uboczu. 

- Gdzie on jest?

- Proszę za mną. - Odparł i nie czekając na mnie, ruszył przed siebie. 

Minęliśmy jeszcze kilka korytarzyków i po kilku sekundach znaleźliśmy się na miejscu. Wskazał ręką na jedno z pomieszczeń. Widok przez ogromną szybę totalnie mnie załamał.

Tristan leżał nieprzytomny na łóżku przypięty do niego za pomocą kilku mocnych pasów. Od jego ciała odchodziło mnóstwo rurek i kabli, a monitory stale pokazywały jego tętno. Nie widać jednak obrażeń, żadnych zadrapań czy choćby siniaków.

Zrobiło mi się niedobrze. Wyglądał tak niewinnie. Najchętniej weszłabym do środka, ale wiem, że to niezgodne z regulaminem. Pozostało mi tylko czekać.

- Co z nim będzie? - zapytałam cicho, wciąż się w niego wpatrując.

- Nie wiemy - odparł major. - Na razie podtrzymujemy jego funkcje życiowe. Oczywiście, zachowując wszelkie środki ostrożności. Wciąż nie jesteśmy pewni, czy nie jest kontrolowany. 

- Rosjanie? 

Mężczyzna mruknął twierdząco w odpowiedzi. No pewnie, kto inny miałby takie chore pomysły.

- Muszę ci jednak coś oznajmić - powiedział po chwili.

Spojrzałam na niego wyczekująco. Major westchnął i po chwili usłyszałam coś, czego w życiu bym się nie spodziewała.

- Czeka cię kolejna misja, ale nie będzie taka, jak do tej pory. Żadnych pościgów, ani podsłuchów. - Wyjaśnił. - Wiąże się ona bezpośrednio z Tristanem.

Przełknęłam głośno ślinę. Chyba nie ma na myśli...

- Mam go zabić? - zapytałam zduszonym głosem. Nie ma takiej opcji.

- Nie, broń Boże! - zaprzeczył, a mi ulżyło. Niestety, tylko na chwilę. - Twoja misja będzie polegała na czymś całkowicie innym. - Zrobił przerwę na oddech, a moje serce przyspieszyło. - Kiedy Tristan wyzdrowieje, zostaniecie przetransportowani do pewnego domu. Waszego domu. - Oznajmił. - Proszę cię, abyś w ramach misji, została jego żoną.

Zachłysnęłam się powietrzem na tę rewelację. Wszystkiego bym się spodziewała, ale na pewno nie tego. Co teraz?

- Słucham? - zapytałam zszokowana. - Że co takiego? 

- Uspokój się. - Złapał  mnie za ramiona i delikatnie potrząsnął. - Masz tylko udawać. Tristan jest jednym z najlepszych agentów, jakich kiedykolwiek miałem i nie zamierzam z niego zrezygnować. Masz po prostu wybadać, jak się będzie zachowywał. 

- Mam być przynętą? - warknęłam. - A jak coś mu się przestawi i będzie próbował mnie zabić, jak przed chwilą? Co wtedy?

- Dlatego wybrałem ciebie. - Odparł spokojnie. - Wiele razy udowodniłaś, że nie trafiłaś tu z przypadku. Teraz masz okazję się wykazać. - Puścił mnie i skierował się w stronę wyjścia. - Oswój się z tym i widzę cię potem w moim gabinecie. Liczę na ciebie. - Z tymi słowami wyszedł.

Świetnie! I co ja mam teraz niby zrobić?!

♡♡♡

Witam ponownie!

Trochę się naczekaliście, co? Mam nadzieję, że rozdział spełnia Wasze oczekiwania :) 

Do napisania!

Rosyjska Ruletka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz