BILLIE
- Wybacz, ale trochę to skomplikowane. - Oznajmiłam oszołomiona. - Jak to, przepraszam, możliwe?
- To może sobie usiądziesz? - wskazał na łóżko. - Długa historia.
Spełniłam jego prośbę, a mężczyzna zajął miejsce obok mnie. Mhm, ciekawe, czym mnie zaszczyci.
- Pięć lat temu brałem udział w jednym z większych skoków w moim życiu - zaczął - byłem bardzo podekscytowany. Przez te głupie emocje, prawie straciłem życie. Nie zauważyłem ładunku, który nagle wybuchł. Miałem szczęście, że znajdowałem się za ścianą, która zminimalizowała przykre skutki bomby. Ale to - ściągnął z siebie koszulę, ukazując wyrzeźbiony tors. Mimowolnie przełknęłam ślinę. Mężczyzna wskazał na swój bark, wokół którego ciągnęła się blizna. Uniosłam brew. - jest pamiątka mojej głupoty. Dotknij. - Złapał za moją dłoń i umieścił ją na swojej ręce. Dziwne, to nie było jak prawdziwa skóra. - Bioniczna ręka. W środku sam metal, na zewnątrz imitacja skóry. Niby jak prawdziwa, ale nie do końca.
Zszokował mnie. Nie sądziłam, że będzie to aż taka historia. Major Johnson nic nam o niej nie wspominał.
- Czego jeszcze nie rozumiem. - Oznajmiłam. Tristan wciągnął z powrotem koszulę. - Co ty tu robisz? Dla kogo pracujesz?
Mężczyzna się zaśmiał. No, naprawdę!
- Dla majora. - Odparł, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. - Nic dziwnego, że wam nie powiedział. To jeszcze zbyt świeża sprawa.
- Zniknąłeś na pięć lat! - Niemal wykrzyknęłam. - Z twoimi umiejętnościami mógłbyś wyszkolić setki świetnych agentów!
- Nie rozpędzaj się tak. - Przerwał mi. - To moja decyzja. Nie mam zamiaru użerać się z małolatami.
Wypuściłam powoli powietrze z płuc. Hm. Skoro tak uważa.
- Dobrze, inaczej. - Oznajmiłam. - Czego ode mnie oczekujesz? Bo na pewno nie zaciągnąłeś mnie tu dlatego, żeby pokazać mi swoje bioniczne ramię. Jaki masz w tym interes?
Fletcher nachylił się w moją stronę. Hm. Ciekawie się robi.
- Jest coś, czego Johnson nie wie. - Mruknął. - W cały ten syf nie jest wplątana tylko Wenezuela i Kolumbia, ale także Rosja. Jedna z tamtejszych organizacji knuje coś bardzo, bardzo brzydkiego.
- Wiesz co to takiego?
- Robią pranie mózgu żołnierzom, po to, by stworzyć z nich wojowników doskonałych. - Wyjaśnił. - Nie wiem jeszcze do czego konkretnie są im oni potrzebni, ale nie mam zamiaru na tym poprzestać.
- I jaki ja mam w tym udział? - zapytałam cicho. Peszy mnie jego bliskość.
- Znam twoje akta i życiorys. Jesteś jedną z bardziej obiecujących agentek, więc postanowiłem cię trochę przeszkolić. Chciałbym nawiązać współpracę. - Mruknął, przybliżając się jeszcze bliżej.
- Czy przypadkiem przed chwilą nie mówiłeś, że nie masz zamiaru użerać się z małolatami? - zapytałam, unosząc brew. Mężczyzna zaśmiał się na moje słowa.
- Chodziło mi o dziewczynki, które dopiero trafiają do ośrodka. Ty jak mniemam jesteś tam już od... pięciu lat?
Wyprostowałam się. Będąc zbyt blisko jego ciała, nie mogę trzeźwo myśleć.
- Zastanowię się. - Stwierdziłam po chwili ciszy. - Wybacz, ale niezbyt ci ufam.
- Rozumiem. - Uśmiechnął się rozbrajająco w moją stronę. Uff, gorąco. - W razie czego, wiedz, że ja widzę wszystko. Nie uciekniesz przede mną. - Skierował się w stronę drzwi, złapał za klamkę. - Aha, i jeszcze jedno. Jesteś jego żoną, nie bądź taka zdystansowana. Ludzie tego nie kupią. Masz być pełna miłości do niego. - Normalnie jakbym słyszała Johnsona.
- Dzięki za radę. - Uśmiechnęłam się. - A, powiedz mi. Ta moneta to twoja sprawka?
Fletcher uśmiechnął się szerzej i mrugnął do mnie okiem. Powtórzę, gorąco!
- Do zobaczenia, Juliet. - Z tymi słowami zniknął za drzwiami.
Odczekałam wystarczająco długo, a następnie powoli wyłoniłam się z pokoju. Nikogo nie ma, na szczęście. Zabrałam wszystkie rzeczy i udałam się w stronę windy. Wcisnęłam guzik i już po chwili byłam na dole. Odszukałam wzrokiem Simon'a i skierowałam się w jego stronę. Miał minę, jakby chciał mnie zabić.
- Gdzie ty się podziewałaś? - naskoczył na mnie.
- Byłam... w toalecie. - Wiem, słaba wymówka, ale w tamtej chwili nie byłam w stanie wymyślić niczego bardziej sensownego. - Przepraszam, nie chciałam cię niepokoić.
Simon spojrzał na mnie niepewnie, ale postanowił odpuścić. Na szczęście.
- Dobra, powiedzmy, że ci wierzę. Chodźmy już na tę imprezę. I tak jesteśmy spóźnieni. - Pociągnął mnie w stronę jakiegoś pomieszczenia. W środku znajdowała się sporych rozmiarów sala, na której bawiło się całkiem duża grupka ludzi. Wtopiliśmy się w tłum i zaczęliśmy tańczyć. Kątem oka zauważyłam Tristana, który roznosił przekąski na tacy. Zatrzymał się przy jednym z innych kelnerów, szepcząc coś do niego, po czym zniknął z mojego pola widzenia. Wróciłam myślami na miejsce. Teraz trzeba skupić się na Nicolas'ie, moim mężu. Jak to niedorzecznie brzmi.
Muzyka trochę przycichła, co oznaczało przerwę w tańcu. Całe towarzystwo skierowało się w stronę stołów, w celu zjedzenia i napicia się czegoś. Simon podał mi szampana, a ja grzecznie podziękowałam. Zabrałam się za pałaszowanie smakowicie wyglądających kanapeczek z awokado i łososiem. Były pyszne. Simon w tym czasie się gdzieś ulotnił. W pewnym momencie podeszła do mnie jakaś kobieta, zaczynając rozmowę. Gawędziłyśmy przez dłuższą chwilę, gdy poczułam, że telefon w torebce wibruje. Wyciągnęłam go, a na wyświetlaczu ukazał się nieznany numer. Przeprosiłam kobietę i odebrałam na stronie. Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam głos majora.
- I jak misja, Billie? - zapytał.
- Na razie bez większych przeszkód. - Odparłam.
- To dobrze. Dzwonię tylko, żeby was ostrzec. Uważajcie na siebie, to nie jest łatwa misja.
- Rozumiem. W razie jakichkolwiek problemów, będę się kontaktować. - Oznajmiłam, kończąc połączenie.
Wrzuciłam telefon z powrotem do torebki, ale zamajaczyło mi coś w środku. Sięgnęłam dłonią do, jak się okazało, małej karteczki i rozwinęłam ją. Rozejrzałam się, czy nikt mnie nie obserwuje i przeczytałam zawartość. Która o mało nie zwaliła mnie z nóg, swoją drogą.
Nie mów nikomu o naszej rozmowie.
Nie mogą dowiedzieć się, że tu jestem.
Nikt, absolutnie.
~T.F.
♡♡♡
Nie mogłam się powstrzymać, więc łapcie jeszcze jednego :D
CZYTASZ
Rosyjska Ruletka
RomanceBillie jest agentką. Pomimo swojego młodego wieku potrafi wyjść nawet z najgorszych tarapatów. Będzie musiała stanąć przed jedną z bardziej niedorzecznych misji. Czy sprosta oczekiwaniom? Czy ta propozycja nie naruszy jej własnych zasad? I najważnie...