Rozdział 9

2.1K 122 20
                                    

BILLIE

- Dobra, jednak nie lubię klubów - oznajmiłam Carol, starając się przekrzyczeć muzykę.

- Ja też w sumie nie, ale lepsze to, niż siedzenie w ośrodku.

Kiedy piosenka się skończyła, zajęłyśmy stołki przy barze, a dziewczyna poprosiła o kolejnego drinka. Złapałam ją za ramię.

- Jesteś jeszcze na prochach. Radzę ci, nie mieszaj.

- Ostatni, obiecuję - odparła z uroczym uśmiechem. 

W czasie, gdy ona uwodziła jakiegoś faceta obok, ja rozejrzałam się po klubie. Nie był on jakiś wyjątkowy, według mnie wyglądał jak każdy inny. Ludzie też tak samo się zachowują. Wróciłam do Carol, która właśnie walnęła mnie w ramię. 

- Możesz uznać mnie za pijaną lub szaloną, ale właśnie widziałam Tristana.

Te słowa uderzyły mi do głowy. Czy to możliwe? Skoro tak, to dlaczego nie skontaktował się jeszcze z instytutem? 

Rozejrzałam się ponownie po tłumie, ale nie widziałam go. A może po prostu Carol mnie wkręca?

- Przywidziało ci się - oznajmiłam.

Po jakiejś godzinie, bez zbędnych rewelacji, postanowiłyśmy wrócić do ośrodka. Przeciskając się przez tłum, udało nam się w końcu wyjść z tego dusznego klubu. Od razu skierowałyśmy się w stronę samochodu. Otworzyłam go i zajęłyśmy miejsca. Następnie odpaliłam silnik. A właściwie, próbowałam. Za nic nie chciał zajarzyć. Za chwilę wyjdę z siebie, naprawdę. 

- Może brakuje mu oleju, albo innego cholerstwa - stwierdziła Carol po chwili ciszy. Może i ma rację.

- Dobra, pójdę sprawdzić. 

Wysiadłam i otworzyłam maskę. Sprawdziłam wszystkie kable i uszczelki, oraz olej. Na moje oko wszystko w normie. Zamknęłam klapę i kiwnęłam dziewczynie, żeby zadzwoniła do kogoś. Najwyżej będziemy miały przechlapane, mam to gdzieś, chcę po prostu wrócić do instytutu.

Oparłam się o auto i skierowałam wzrok do góry. Mamy dzisiaj wyjątkowo gwiaździstą noc. Cisze przerwał jednak męski głos, tuż za mną. Odwróciłam się gwałtownie.

- Jakiś problem? Samochód nie pali?

Oczom własnym nie wierzę. Przede mną, we własnej osobie znajduje się Tristan Fletcher. Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Zamurowało mnie, dosłownie.

- Nie odpowiesz mi? - zapytał.

- C-co ty tu robisz? - wydusiłam. - Dlaczego nie jesteś w instytucie? Wszyscy zachodzą w głowę, co z tobą, gdzie się podziewasz. 

Mężczyzna zaczął do mnie podchodzić. To się jednak nie zmieniło, wciąż poruszał się jak kot.

- Pomóc ci? - zapytał i załapał za maskę auta. Musiałam się od niej oderwać. - Wydaje mi się, że to nic poważnego. Daj mi chwilę.

Spojrzałam zaskoczona na Carol, która chyba od razu wytrzeźwiała. Chryste, co się tutaj dzieje? Pokazała mi, że już ktoś jedzie do nas, dzięki czemu się trochę uspokoiłam.

Jedno mi się jednak nie zgadza. Major mówił, że Tristan trafił w ręce Rosjan. To niemożliwe, żeby ot tak go wypuścili. Rosjanie tak nie robią. I to, że nie zauważył Carol, mimo że miał ją dosłownie przed twarzą. Cholera. Czuję kłopoty.

- Więc, wszystko w porządku? - zapytałam. Mężczyzna spojrzał na mnie, ale ja już wiedziałam, że coś jest nie tak. Jego wzrok był pozbawiony wyrazu. Jakby ktoś nim sterował.

- A dlaczego nie? 

- Bo wiesz, nie było cię całkiem długo, a teraz nagle się pojawiasz - oznajmiłam. - Nie sądzisz, że to dziwne?

Tristan wyprostował się i podszedł do mnie. Cofnęłam się, nie ufam mu. Mężczyzna tylko się zaśmiał, ale zatrzymał się wpół kroku.

- Czego się boisz? To tylko ja.

Przełknęłam ślinę. Cholera, kiedy będą ludzie z instytutu? Nie wiem, jak długo zdołam pociągnąć ten teatrzyk. 

- Nie chodzi o to - wydusiłam z siebie - nie znam cię zbyt dobrze, a nie mam w zwyczaju rzucać się na obcych facetów, rozumiesz?

Ponownie się zaśmiał. Czuję, że powoli tracę kontrolę. Coś wisi w powietrzu, naprawdę.

- Jaki znowu obcy - mruknął ponownie się zbliżając. - Poza tym, możemy się poznać, prawda? 

Kątem oka widziałam, jak Carol powoli wysiada z auta i wskazuje na mężczyzn za plecami Tristana. Byli jednak zbyt daleko, by cokolwiek zrobić. Za to Fletcher ogarnął, co się dzieje w ułamku sekundy. Momentalnie odwrócił głowę w kierunku dziewczyny, a potem z prędkością światła złapał mnie, owijając swoją rękę wokół moich ramion i przystawiając mi odbezpieczony pistolet do głowy. Jeden fałszywy ruch i ktoś zginie.

- Rzuć broń, oddaj dziewczynę i ręce za głowę, już! - krzyknął jeden z mężczyzn. Tristan tylko się zaśmiał. Przeraża mnie to.

- Może nie mam zamiaru się dzielić? - oznajmił drwiąco i zacieśnił obręcz ze swojej ręki. Za chwilę mnie udusi.

- Tristan, to do niczego nie prowadzi - szepnęłam drżącym głosem. Nie mogę dać się zastraszyć. Nie teraz.

- Widzisz, tak się składa, że nie możesz nic z tym zrobić.

Potem wszystko działo się z prędkością światła. Strzał, który zranił Fletchera w ramię oraz przy okazji mnie, krzyki wokół nas, odepchnięcie mnie i mój upadek na beton. Ponowne krzyki i pogoń za kimś. Przede mną zmaterializowała się Carol.

- Spokojnie, pomoc już jedzie - powiedziała jakby z oddali.

Oddychałam ciężko, starając się nie stracić przytomności. Jedyne, na czym się teraz skupiłam, to trzymanie oczu otwartych. Tylko to mi teraz zostało.

♡♡♡

Uhuhu! Kto by się tego spodziewał? :D


Rosyjska Ruletka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz