You said....

542 44 41
                                    

(Pov Libby)
5 października 2018 roku - piątek

Przekręcam w drzwiach klucz, a następnie je popycham i zamykam za sobą gdy jestem już w mieszkaniu. Zrzucam z nóg buty, a następnie wchodzę do pokoju i rzucam torebkę na biurko.

- Jak... - cichy głos Luke'a, który nie kończy pytania sprawia iż zwracam wzrok na chłopaka siedzącego po turecku na moim łóżku.

Pocieram o swoje czoło, a następnie poprawiam włosy. Czuję jak w tym samym czasie na moich ramionach pojawia się niewidzialny ciężar, który sprawia iż się garbię.

- Nie wiem - wzdycham.

Ruszam w jego stronę po czym zajmuje miejsce na brzegu łóżku.

- Cholera nie wiem - syczę zła sama na siebie - Nie umiem nic zrobić.

- Masz też inne rzeczy na głowie - mówi spokojnie chłopak przygarniając mnie do swojego boku.

Opieram swoją głowę o jego ramię, a on otacza mnie w pasie ręką i składa delikatnego całusa na czubku mojej głowy.

- O której wraca Josh?

- Powinien być o trzynastej - odpowiada cicho.

- Jedziecie ze mną do Sophie? - pytam równie cicho co blondyn.

- Ja bym pojechał - odpowiada po czym dodaje po chwili - Tylko nie wiem jak Josh. Wiesz jak już dosyć ma szpitala i śmierci. Ma dosyć wszystkiego ostatnio.

- Chyba wszyscy mamy - oznajmiam ze smutnym uśmiechem podnosząc się z materaca.

Chłopak kiwa głową, a ja kieruje się do szafy po parę ciemnych jeansów oraz białą koszulkę na ramiączkach. Zabieram ze sobą swoje kosmetyki po czym ruszam z wszystkim do łazienki. Zamykam za sobą drzwi po czym rozbieram się i wchodzę pod strumień ciepłej wody. Pryskam twarz wodą i moczę włosy. Zamykam oczy, a słowa Jade powracają do mnie otwierając tym samym szufladkę z wspomnieniami, których nie chce pamiętać. Co u twojej dziewczyny?

***

- Co u Jade? - pytam opierając głowę o szybę swojego auta i stukając nerwowo palcami w kierownicę.

- Słabo - odpowiada mi szybko dziewczyna po czym klnie pod nosem co sprawia iż się uśmiecham.

- Nie umiesz upilnować dorosłej kobiety? - pytam rozbawiona.

- Kurwa Jade - klnie po raz kolejny, a ja śmieje się cicho słysząc jej zdenerwowany głos w słuchawce.

- Co robicie? - pytam i przesuwam się samochodem do przodu o dosłownie parę metrów.

- Próbuje jakoś utrzymać ją przy życiu - rzuca, a jej wkurzony głos sprawia iż uśmiecham się jeszcze szerzej.

- Kurwa! - głośny krzyk dziewczyny oraz trzask i krzyki w tle sprawiają iż prostuje się nagle.

- Sophie.

- Kocham cię - mówi jak gdyby przerażona po czym połączenie nagle się urywa.

Zaskoczona i wystraszona spoglądam w stronę urządzenia jednak tak jak mi się wydawało dziewczyna się rozłączyła. Klnę pod nosem i wybieram z prędkością światła jej numer. Przykładam telefon do ucha i przymykam oczy modląc się w duchu by odebrała.

Love is aliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz