Ciemna alejka oświetlona latarniami stojącymi w dużej odległości od siebie. Po obu stronach widniały nie wysokie drzewa i bujne krzewy, wyglądające, jakby czarne potwory wyciągające w moją stronę szpony. Wydawało by się, że chcą wciągnąć mnie w otchłań ciemności i mroku, w którym byłam małą cząsteczką. Moje myśli błądziły w zaistniałej sytuacji, z której wyjścia nie było. Labirynt prowadził mnie w ślepą uliczkę, ciągle pod górkę i nigdy z górki. Strach nad tym co miało się wydarzyć nie dawał spokoju. Na zewnątrz wydawałoby się, że jestem spokojnym wiatrem na otwartym morzu, jednakże w środku wybuchała apokalipsa, która niszczyła wszystko.
Do niedawna siedziała bym na parapecie w zamieszkiwanym przeze mnie pokoju Margi, a nie chodziła nocą, wręcz uciekała od rzeczywistości. Wszystko się poplątało za sprawą wampira, który zesłany mi został jako przeznaczenie. Nie wierzyłam nigdy w takie coś jak "przeznaczenie", do tego przełomowego momentu mojego chorego życia. W jednej chwili dowiedziałam się, że rodzice wiedzieli o nadchodzącej śmierci i oddali życie, by chronić mnie. Jestem skazana na wampira, który musi napić się mojej krwi, spłodzić potomka, a na koniec...
A na koniec zamienić w równego sobie krwiopijce!
Powiedzieć, że byłam nieszczęśliwa, to mało powiedziane, gdyż moim ciałem wpadało wiele emocji, które wrpawiały mnie w większe załamanie. Moja głowa eksplodowała od nadmiaru zakazujących informacji. Żałowałam, że zgodziłam się wrócić i wypełnić misje, bo mogła bym mieć spokój i patrzeć na wszystko z góry, bez zmartwień i wróciła bym do rodziny.
Opuszkami palców delikatnie zaczęłam masować skronie, bo ból, który się pojawił z czasem wzrastał. Nie daleko mnie przy latarni, stała ławka, więc podeszłam i usiadłam na niej. Oparłam łokcie o kolana i uspokajałam oddech, który przyspieszył przez nerwy towarzyszące mi od tej całej sytuacji.
-Wszystko dobrze? -ponownie wampir zmaterializował się obok mnie, przez co wystraszona podskoczyłam i odruchowo położyłam dłoń na sercu.
-Było, dopóki nie pojawiłeś się ty -warknęłam.
-Wiem, że mnie nienawidzisz, ale ja naprawdę nie mogę nic z tym zrobić, to jest nieuniknione -mówił, ale ja nie chciałam słuchać kolejny raz tego samego.
-Zostaw mnie i nie wracaj -szepnęłam bliska płaczu.
Nie mogłam dalej tłumić w sobie rozbrajających mnie emocji, które przybierały na sile i rozsadzały mnie psychicznie. Pierwsza łza spłynęła po moim czerwonym z zimna i nerwów policzku. Starłam ją wieszchem dłoni i pociągnęłam nosem. Nie miałam ochoty o nic go prosić, ale nie miałam siły na cokolwiek.
-Piere? -szepnęłam -Zaniesiesz mnie do domu?
-Dobrze, księżniczko.
Chwilę później czułam, że się unoszę, a zaraz nic. Jakby świat stanął w miejscu, nie słyszałam, ani nie widziałam, jedyne co czułam, to chłodne dłonie pod moimi kolanami i na plecach. Zamknęłam oczy i pozwoliłam wypłynąć łzą. Nie wiedząc kiedy, odpłynęłam do krainy snu i nie przejmując się niczym pozwoliłam zrobić ze mną wszystko Pierowi.
〰〰〰〰〰〰〰
Czas płynął niesamowicie wolno, gdy moje oczy spotkały jego. Duże i złociste tęczówki wpatrzone w moje kawowe. Nieznacznie ciepłe dłonie oplatające moją drobną talię i miłość, która od niego biła. Wampir i wrak człowieka? Nierealne, a jednak nasza sytuacja mogła zadziwiać.
Czułam się przy nim bezpiecznie, chociaż nie powinna...
Czułam, że mam cały mój świat na wyciągnięcie dłoni...
Czułam, że to on jest moim światłem w tunelu...
Nie wiedziałam jak to jest kogoś kochać, bo gdy zaczynało do mnie docierać, że jest to niezmiernie ważna dla mnie osoba, nagle działy się rzeczy, które uznają ludzie za chore.
-Przepraszam, j-ja po prostu -zaczął się tłumaczyć naszą pozą, ale uciszyłam go delikatnym, jak piórko pocałunkiem w kącik malinowych ust.
-Nie tłumacz się, tylko zrób mi lepiej śniadanie, skoro musi być tak jak chce przeznaczenie, niech więc będzie -mruknęłam i odsunęłam się od niego, by iść odświeżyć się do łazienki.
-Tak jest, Sir -zasalutował i już go nie było.
Weszłam do pomieszczenia, gdzie ciemne kafelki pokrywały całe wnętrze. W jednym roku stała duża kabina prysznicowa, a zaraz obok rozległa wanna. Przy kolejnej ścianie sedes i przy nim umywalna, a nad nią szerokie lustro z małymi lampeczkami wokół.
Po powrocie do domu, musiałam zmienić wnętrza mojego pokoju, gdyż nie byłam już małą Leną, a dorosłą kobietą. Zdziwiłam się, gdyż poprzedniego dnia miałam na sobie inne ubrania, a w momencie, gdy się obudziłam , posiadałam o wiele za dużą koszulkę, należącą do Piera, gdyż on był bez niej. Nie skupiłam najmniejszej uwagi na jego torsie, a miałam do niego dostęp. Zaśmiałam się cicho pod nosem z mojej nie uwagi i weszłam pod gorący strumień wody, który pozwolił mi rozluźnić spięte mięśnie i oderwać się od rzeczywistości. Ciało dokładnie umyłam kokosowym żelem, a włosy waniliowym. Po wyjściu z kabiny, jedynie owinęłam ciało ręcznikiem i wyszłam, by iść do szafy. Wyszłam z łazienki i wystraszona przez siedzącego na moim łóżku Piera, podskoczyłam, a mój ręcznik nie zdołany złapać upadł na moje stopy. Stałam przed wampirem w całej okazałości, moja twarz w momencie stała się purpurowa. Piere wciągnął powietrze i zacisnął pięści, żeby się na mnie nie rzucić. Nic to nie dało, gdyż w momencie znalazł się przede mną i mocno przypierając do ściany, wpił w moje usta.
-Karz mi przestać -wyjąkał w moje spuchnięte usta.
-Nie chcę -sapnęłam.
Podniósł mnie do góry, a ja owinęłam swoje nogi wokół jego bioder. Nie wiem, co mną kierowało, chyba pragnienie dotyku mojego wybranka.
Położył mnie delikatnie na łóżku i jedną dłonią chwycił moją pierś, a drugą wodził po ciele. Pozbył się spodni i spojrzał mi głęboko w oczy, błagając o pozwolenie, które mu dałam.
![](https://img.wattpad.com/cover/133472689-288-k648527.jpg)
CZYTASZ
Pragnę śmierci [ZAKOŃCZONE]
VampireŚmierć... Nie zbadane uczucie, które towarzyszy każdemu z nas, gdy umieramy. W końcu na tym polega śmierć... Na umieraniu. Nie da się żyć wiecznie, a może jednak? Co jeśli na tym wielkim świecie są istoty nieśmiertelne? Pewna dziewczyna niespodzi...